Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Styczeń 13, 2023

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Rząd chce rozszerzenia dostępu służb do danych telekomunikacyjnych obywateli

Rząd chce rozszerzyć dostęp uprawnionych podmiotów do danych na temat użytkowników poczty elektronicznej i komunikatorów internetowych (mohammed.hassan/Pixabay)

Rząd chce szerszego dostępu służb do danych telekomunikacyjnych obywateli, co uderzy także w dziennikarzy. Wszystko w oparciu o projekt ustawy, która m.in. ma zobowiązać dostawców usług komunikacji online do przechowywania przez 12 miesięcy informacji nt. użytkowników i  udostępniania tych danych służbom. 

Prace legislacyjne na projektem ustawy Prawo komunikacji elektronicznej, która zastąpi dotychczasowe Prawo telekomunikacyjne, jest częścią procesu wdrożeniowego unijnej dyrektywy ustanawiającej Europejski kodeks łączności elektronicznej.

Cyfrowy łupież

Przy okazji polski rząd chce rozszerzyć dostęp uprawnionych podmiotów, jak policja, ABW, SG, KAS, CBA czy SOP, do danych na temat użytkowników poczty elektronicznej i komunikatorów internetowych. Jak mówi „Presserwisowi” Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon, na razie nie jest jasne, jakie dokładnie dane miałyby być przechowywane przez dostawców.

Czytaj też: TSUE przyznaje, że w TVP mogło dojść do dyskryminacji

– Na pewno będą to informacje dotyczące sposobu korzystania z usługi: czyli skąd się logujemy, z jakiego numeru IP, oraz kiedy dokładnie korzystamy z poczty – tłumaczy Klicki. – Ponadto mowa jest o tym, że dostawcy usług mają przechowywać wszystkie inne dane „jednoznacznie identyfikujące użytkownika w sieci”. A to na przykład nazwa użytkownika, zawierająca nierzadko nasze imię i nazwisko. Te dane są swego rodzaju cyfrowym łupieżem: pojedyncze informacje nie mają większego znaczenia, ale w dłuższej perspektywie, np. 12 miesięcy, można stworzyć z nich szczegółowy profil danego użytkownika – tłumaczy Klicki, dodając, że projekt ustawy mający wdrożyć dyrektywę unijną jest niezgodny z regulacjami UE.

– Już teraz wbrew orzecznictwu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej polskie przepisy nakazują przedsiębiorcom telekomunikacyjnym przechowywanie danych użytkowników, takie jak imię, nazwisko, PESEL, czy adres. Poza tym firmy gromadzą metadane, czyli informacje o tym, kto do kogo dzwoni i jak długo rozmawia, do kogo wysyła wiadomości, z jaką stacją BTS się łączy jego urządzenie, z jakiego IP korzysta – wyjaśnia Klicki, dodając, że policja i dziewięć innych instytucji w Polsce ma zdalny dostęp do takich danych i nie potrzebuje do tego niczyjej zgody.

– Wystarczy otworzyć komputer i za sprawą kilku kliknięć dotrzeć do bazy udostępnionej przez firmy telekomunikacyjne. Dopiero w celu nałożeniu podsłuchu lub przeczytania korespondencji mailowej danego obywatela potrzebna jest zgoda sądu. W większości przypadków jest to jednak czysta formalność – zaznacza Klicki, dodając, że według rządowych statystyk, aż w 99 proc. przypadków sądy wyrażają zgodę na zastosowanie tzw. kontroli operacyjnej przez służby.

– Odmowy zdarzają się jedynie wtedy, gdy wniosek zawiera błędy, albo dotyczy przestępstwa niższego kalibru, co wyklucza zasadność założenia podsłuchu na osobę podejrzaną – tłumaczy specjalista ds. monitoringu i rzecznictwa w Fundacji Panoptykon.

Nie trzeba wiele, by zostać wciągniętym na listę służb

Również Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa, że polskie sądy mają nad tym procesem iluzoryczną kontrolę. – W praktyce wygląda to tak, że służby przedstawiają sędziemu wykaz np. 500 spraw w Excelu, które wymagają zgody na przeprowadzenie kontroli operacyjnej. Często sprawy opatrzone są kryptonimem, nie podaje się również nazwiska osoby, której dotyczy kontrola – tłumaczy Bychawska-Siniarska, dodając, że jednocześnie nie trzeba wiele, by zostać wciągniętym na taką listę służb.

Czytaj też: Senat przegłosował wykreślenie 2,7 mld dla Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Ale dotacja wróci

Prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przypomina przypadek dziennikarza Radia Zet Mariusza Gierszewskiego, którego billingi telefoniczne sprawdzała policja w ramach rozpoznania operacyjnego pod kryptonimem "Leszcz". W ramach śledztwa, dotyczącego afery taśmowej, policja pozyskała dane telekomunikacyjne ponad 30 osób, m.in. tych, z którymi kontaktował się Gierszewski.

– Dziennikarza billingowano, bo kontaktował się z osobą podejrzaną w śledztwie. To wystarczyło, by na listę sprawdzanych osób wciągnięto także lutnika, do którego dzwonił (Gierszewski jest też muzykiem – przyp. red.), a także inne osoby, z którymi się kontaktował – tłumaczy Dominika Bychawska-Siniarska.

Jak przypomina Fundacja Panoptykon, Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2018/1972 z dnia 11 grudnia 2018 ustanawiająca Europejski kodeks łączności elektronicznej powinna być wdrożona przez państwa członkowskie do 21 grudnia 2020 roku. Polska robi to z ponaddwuletnim opóźnieniem.

Czytaj też: Korespondentka Polsat News w Brukseli zniknęła z anteny. Zaprzecza, że odchodzi

(MZD, 13.01.2023)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.