Wydanie: PRESS 05-06/2018

Newsów z Syrii nie chce nikt

Z Pawłem Pieniążkiem, jedynym polskim dziennikarzem relacjonującym na bieżąco konflikt w Sytii, rozmawia Piotr Zieliński.

Gdzie się Pan teraz znajduje?

W Kobane, jakieś 30 kilometrów od rejonu działań wojennych. Rzeka Eufrat rozdziela skonfliktowane terytoria kontrolowane przez Kurdów, turecką armię i bojówki wspierane przez Turcję. Mimo niewielkiej odległości od frontu samo Kobane jest spokojnym i bezpiecznym miejscem.

Kilka tygodni wcześniej relacjonował Pan, jak tureckie siły wkraczały do syryjskiego miasta Afrin. Północna Syria nie jest bezpieczna.

Przyjechałem do Afrinu na początku marca. Miasto już wtedy było przepełnione, lecz napływ ludności z miejsc, które znalazły się w strefie frontu, nie ustawał. Ludzie spali w samochodach, przyczepach. Gdy ofensywa zbliżała się do granic miasta, ponownie zaczęli uciekać. Panował totalny chaos i brak informacji. Zrobiło się niebezpiecznie, gdy tureckie wojska i bojownicy zaczęli zaciskać pierścień wokół miasta. Trzeba było uważać na ostrzały artyleryjskie i bomby zrzucane z samolotów. Większość czasu spędzałem w piwnicach i zamkniętych przestrzeniach. Nad miastem latały drony i można było się stać przypadkowym celem, szczególnie poruszając się z aparatem czy kamerą, które z daleka przypominają broń. Kurdyjscy bojownicy nie mają ani sił powietrznych, ani broni przeciwlotniczej, więc byli bezradni w walce z tureckimi bombowcami.

Turcy nazwali tę ofensywę przewrotnie „gałązką oliwną”. A przecież to kolejna odsłona syryjskiej wojny, tym razem turecko-kurdyjskiej.

Turcja zdobyciem Afrinu chciała wzmocnić swoją pozycję w Syrii. Często mówiono, że tak duże państwo w regionie gra znacznie poniżej swoich możliwości. Ponadto nie później niż w 2019 roku w Turcji odbędą się przedterminowe wybory prezydenckie i prezydent Erdogan chciał zaznaczyć, że jest zdolny do rozwiązywania kryzysów. A że retoryka antykurdyjska jest w Turcji bardzo mocna, Afrin był dobrym celem. Miasto było odcięte od pozostałych terytoriów kontrolowanych przez Kurdów, więc trudno było go im bronić. Stany Zjednoczone nie operują na tym terytorium, bo to strefa odpowiedzialności Rosji.

Paweł Pieniążek

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.