Dział: PRASA

Dodano: Luty 28, 2020

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Część mediów nie chce nieoficjalnych informacji o koronawirusie w Polsce

Nie musimy być pierwsi ws. koronawirusa w Polsce - mówi Bartosz Węglarczyk (fot. Pexels.com)

Część redakcji postanowiła wstrzymać się z informacjami o pierwszym przypadku koronawirusa w Polsce do czasu oficjalnego potwierdzenia przez władze lub Głównego Inspektora Sanitarnego. Ale w internecie od kilku dni trwa wyścig na te nieoficjalne. 

W środę Se.pl napisał: "PILNE: Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce!". Według serwisu "Super Expressu" wirus miał zostać wykryty u pacjenta w Krakowie. Informacja nie została potwierdzona.

Z kolei w czwartek serwisy Dzienniklodzki.pl i Expressilustrowany.pl poinformowały o pierwszym potwierdzonym przypadku w Łodzi. "Wielce prawdopodobne, że mamy w Łodzi pierwszy w Polsce przypadek koronawirusa" - podało również Radio Łódź. Doniesienia także zostały zdementowane. Na informacje łódzkich mediów powołują się inne redakcje, wskazując, że brak oficjalnego potwierdzenia.

"Aby nie było wątpliwości: @RMF24pl podadzą informacje o przypadku koronawirusa w Polsce dopiero wtedy gdy potwierdzi to @MZ_GOV_PL. Nie będzie nieoficjalnych informacji od znajomych lekarzy lub pielęgniarek!!!" - oświadczył na Twitterze w czwartek Marek Balawajder, dyrektor informacji RMF FM.

Także Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, informuje, że redakcja czeka na oficjalną informację od ministra zdrowia, jego rzecznika, Głównego Inspektora Sanitarnego lub rzecznika rządu. - To są dla nas osoby, od których wyjdzie wiarygodna informacja na temat pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce. Oczywiście sprawdzamy też informacje, które do nas docierają ze szpitali w całej Polsce, ale weryfikujemy te doniesienia u wymienionych osób - tłumaczy Węglarczyk. - Mieliśmy już takie sytuacje, że potwierdziliśmy w bardzo wiarygodnych źródłach, że w którymś szpitalu jest pierwsza ofiara koronawirusa w Polsce. Zadzwoniliśmy do kilku osób, które wymieniłem, ale powiedziano nam, że to nieprawda i nie opublikowaliśmy tej informacji - opowiada naczelny Onetu.

Redaktor naczelna "Faktu" Katarzyna Kozłowska tłumaczy, że redakcja przygląda się sytuacji z dwóch perspektyw. - Z jednej strony monitorujemy rozprzestrzenianie się wirusa i informujemy o tym, w jaki sposób Polacy mogą chronić się przed zakażeniem. Bardzo zależy nam na tym, żeby nie siać paniki - informuje Kozłowska. - Z drugiej strony przyglądamy się temu, czy działania rządu są spójne i skoordynowane. I już widzimy, że panuje chaos. Piszemy o tym codziennie w gazecie, zwracając uwagę, że Polacy bardziej w tej sprawie liczą na siebie niż na działania administracji - dodaje. Naczelna "Faktu" wymienia, że z opóźnieniem uruchomiono infolinię, bardzo późno podjęto działania na lotniskach, nie przygotowano spójnej komunikacji dla systemu szkolnictwa. - Tłumy na SOR-ach świadczą o tym, że nie było zaplanowanej akcji informacyjnej. Dopiero panika we Włoszech skłoniła naszych rządzących do działania - wskazuje Kozłowska.

Bartosz Węglarczyk kwituje: - Są takie tematy, w których nie można się ścigać, aby być pierwszym, na przykład informacje o czyjejś śmierci. Tak samo nie będziemy się ścigać na doniesienia o pierwszym przypadku koronawirusa w Polsce. Jesteśmy na to bardzo wyczuleni, cała redakcja wie, że traktujemy tę sprawę bardzo poważnie i nie musimy być pierwsi.

Ekspert ds. profilaktyki zakażeń dr Paweł Grzesiowski ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP uważa, że z informowaniem znacznie lepiej poradzili sobie niezależni eksperci niż wielu dziennikarzy. - Część mediów tzw. mainstreamowych przyjęła strategię pisania o koronawirusie daleką od tej, jaka jest potrzebna. Epatują grozą, przerażeniem, pokazują ludzi niemal umierających, w maskach, pod kroplówkami - zauważa dr Paweł Grzesiowski. Z jego obserwacji wynika, że lepiej sytuacja wygląda w mediach społecznościowych - tam pojawia się dużo więcej analiz. W przeciwieństwie do dużej grupy mediów, które tworzą wiele informacji o koronawirusie, rozbudzając emocje i obawy czytelników. - To działania obliczone na kliknięcia - podsumowuje Grzesiowski.

(KOZ, PAZ, AMS, 28.02.2020)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.