Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Listopad 15, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Uchodźca polityczny. Hołownia pokazał, że dziennikarz w polityce daje radę – do czasu

– Stał się prawdziwym wodzirejem Sejmu. Ta umiejętność wynika z jego indywidualizmu, brak talentu do gry zespołowej w tym akurat nie przeszkadza – sądzi Rafał Kalukin z „Polityki” (fot. Rafał Guz/PAP)

Szymon Hołownia z łatwością porzuca projekty, które mu nie przynoszą korzyści. I ludzi, którzy mu zaufali.

Był najjaśniejszą nową gwiazdą polskiej polityki końca 2023 roku. Sprawił, że oficjalny kanał Sejmu na YouTubie odnotował gwałtowny wzrost liczby subskrypcji, osiągając 650 tys. w ciągu zaledwie kilku tygodni. To pięć razy więcej niż liczba abonentów kanału niemieckiego Bundestagu. Dziś odchodzi z polityki i porzuca swoją partię.

ZACHWYT NA STARCIE

Bezsprzecznie marszałek Sejmu Szymon Hołownia miał swoje dni chwały. W przestrzeni publicznej krążyły bon moty wygłaszane przez niego podczas obrad Sejmu. Polacy byli pod wrażeniem jego refleksu, błyskotliwej retoryki i uroku. – Za rządów PiS polski parlamentaryzm został zdewastowany. Obrady prowadziły osoby bez kompetencji. Przyszedł Hołownia i nagle okazało się, że Sejm może być ciekawy i fajny. Pilnował mównicy, rozbrajał polityków celnymi ripostami, miał poczucie humoru. Byłem nim zachwycony – przyznaje Bartosz T. Wieliński, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.

Na Jacku Nizinkiewiczu z „Rzeczpospolitej” podczas pierwszej rozmowy Hołownia też zrobił dobre wrażenie: – Nie był jednym z tych facetów w przepoconych garniturach, którzy gonią za władzą. Na pewno odświeżył polską politykę.

Po zaprzysiężeniu rządu popularność marszałka zaczęła topnieć. Nic w tym dziwnego, bo nowo powstały rząd przykuł uwagę mediów i obywateli. Notowania Hołowni i jego partii Polska 2025 nie zatrzymały się na stabilnym poziomie, lecz nadal spadały.

W 2020 roku w wyborach prezydenckich Hołownia zajął dobre trzecie miejsce, zdobywając 13,87 proc. głosów, co oznacza, że głosowało na niego 2,5 mln wyborców.

W wyborach prezydenckich w 2025 roku udawał pewnego zwycięstwa. Mimo niepomyślnych sondaży przekonywał, że w drugiej turze wygra. Jednak nawet nie wziął w niej udziału, bo w pierwszej dostał tylko 4,99 proc. głosów; poparło go niecałe 979 tys. wyborców. Dał się wyprzedzić nie tylko Nawrockiemu, Trzaskowskiemu czy Mentzenowi, ale nawet – o zgrozo – Grzegorzowi Braunowi.

Musiał przełknąć tę gorzką pigułkę i z niechęcią poparł kandydaturę Rafała Trzaskowskiego. Ale z przegraną się nie pogodził.

NIEZNANY W ONZ

Podobno już latem br. powziął decyzję o odejściu z polityki. Nie udało mu się zostać prezydentem, więc polityka przestała go interesować.

– Szymon Hołownia nie jest człowiekiem, który żyje długimi planami, jeśli nie przynoszą mu one korzyści. Zapowiadał, że będzie walczył z małością w polityce, a okazał się karierowiczem – ocenia Hołownię Nizinkiewicz.

Po porażce w wyborach prezydenckich wymyślił dla siebie nową drogę. Niedawno ogłosił, że zamierza kandydować na stanowisko wysokiego komisarza ds. uchodźców przy ONZ. Zdobył poparcie premiera Tuska i prezydenta Nawrockiego. Ten ostatni rozmawiał nawet w sprawie Hołowni z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem. Większość obserwatorów sceny politycznej uważa jednak, że lider Polski 2050 ma niewielkie szanse na tę posadę.

– Hołownia nie ma doświadczenia w dyplomacji. Nie zna też ONZ ani jej struktury, a jego też tam nikt nie zna. W dodatku za późno zaczął o to stanowisko się starać. Nie jeździł po Europie w poszukiwaniu sprzymierzeńców, bo był zajęty walką o prezydenturę. Przed latem tego roku nie był nawet w ONZ – tłumaczy Bartosz T. Wieliński.

Hołownia zdaje sobie sprawę, że na posadę wysokiego komisarza ma niewielkie szanse. Za swój atut uważa jednak doświadczenie w pracy z założonymi przez niego w Polsce NGO-sami, które współpracowały z organizacjami samorządowymi na całym świecie.

– ONZ to wielka polityka, w której lider Polski 2050 nie ma doświadczenia. Gdyby Hołowni udało się zdobyć stanowisko wysokiego komisarza ds. uchodźców, byłoby to dobre dla Polski, ale niekoniecznie dobre dla uchodźców – twierdzi Jacek Żakowski.

Nie chce przesądzać o szansach Hołowni na karierę w ONZ: – Nie znamy kulis starań o tę posadę. Nawrocki rozmawiał z Guterresem o poparciu dla Hołowni. Niewykluczone, że rozmawiał też z Amerykanami. Nie wiadomo, jak to się skończy.

Ks. Kazimierz Sowa, duchowny i dziennikarz, który przez pięć lat ściśle współpracował z Hołownią w kanale Religia.tv: – Pozytywnie zaskoczyło mnie, że Szymon ubiegając się o posadę ONZ wykorzystał swoje osobiste kontakty w Afryce. Wiele lat temu założył Fundację Kasisi, która m.in. objęła opieką ośrodek w Zambii. Działają tam szkoła, sierociniec i szpital dla dzieci. Teraz prezydent Zambii Hakainde Hichilema popiera jego kandydaturę. Także jeden z unijnych dyplomatów pracujących w Afryce Równikowej, znający działalność Dobrej Fabryki, innej fundacji Hołowni udzielającej się w Afryce, wspomaga go w jego staraniach.

LICZY SIĘ WŁASNA KARIERA

Hołownia nie zawahał się nawet zawieść swojej partii, której był twarzą, założycielem i której dał do nazwy własne nazwisko. Kiedy w październiku br. ogłosił, że przestaje być liderem Polski 2050, jego koledzy i koleżanki byli skonsternowani. „Szymon już od dłuższego czasu dawał znaki, że coraz mniej go interesuje własna partia. Nie żeby całkiem nas olewał, ale po prostu najbardziej liczyła się jego własna kariera i polityczna przyszłość. Po cichu liczyłem, że wraz z oddaniem funkcji marszałka Sejmu poświęci nam więcej czasu. No i przeliczyłem się” – mówił dziennikarzowi Onetu Sebastianowi Białachowi jeden z szeregowych członków partii.

Tymczasem wyniki ugrupowania Hołowni szorują po dnie. Polska 2050 w badaniu IBRiS dla Onetu już w czerwcu znalazłaby się poza Sejmem, zdobywając w badaniach 4,6 proc. poparcia. Potem wynik był jeszcze gorszy. Gdyby wybory do Sejmu odbyły się 12 października, na partię Hołowni zagłosowałoby już tylko 1,6 proc. wyborców.

Czy na pewno? – Nie przywiązywałbym się do tego, co mówi Hołownia. Nie ma nikogo innego, kto potrafiłby zjednoczyć Polskę 2050. Na pewno nie zrobi tego Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Nie zdziwiłbym się, gdyby niedługo zaczęły się do Hołowni wycieczki pod hasłem „Szymon, ratuj!” – mówi Rafał Kalukin, dziennikarz tygodnika „Polityka”.

I wyjaśnia, dlaczego Hołownia może zmienić zdanie: – To człowiek kierujący się zachciankami, zupełnie niestabilny. Kierują nim egocentryczne odruchy. Jest indywidualistą, który musi błyszczeć. Wiele lat temu spotkałem go w „Newsweek Polska”. Był wtedy dziennikarzem tego pisma i bardzo młodym człowiekiem. Siedział w gronie kilkunastu osób, ale to on mówił najwięcej, narzucał innym tematy i skupiał na sobie całą uwagę.

PROJEKT BARDZO OSOBISTY

Można przypuszczać, że na Polsce 2050 już mu po prostu nie zależy. Łukasz Warzecha, publicysta tygodnika „Do Rzeczy” i „Super Expressu”, stwierdza: – Uważam, że projekt Polska 2050 był czysto funkcjonalny. Nie wynikał z potrzeby obywateli, ale z ambicji Hołowni, który marzył o prezydenturze.

Podobnie sądzi Rafał Kalukin, który niedawno na łamach tygodnika „Polityka” pisał: „Był to jego pomysł na życie, z którym wkroczył w wiek średni. Osobisty projekt – precyzyjnie zdefiniowany – zostać prezydentem RP. Wcześniej płynął na falach powodzenia, więc cóż szkodziło spróbować? Za pierwszym razem nie wyszło, ale początek mimo wszystko był obiecujący. Założył więc partię, by przetrwać kolejne pięć lat i spróbować ponownie”.

– Jeśli umówił się ze swoją partią, wyborcami i Koalicją Obywatelską, że będzie jej posłem do końca kadencji, to nie powinien zmieniać zdania. To nie jest w porządku – uważa publicysta Tomasz Terlikowski.

Ks. Kazimierz Sowa zaobserwował, że marszałek co jakiś czas potrzebuje czegoś nowego. – Co pięć, siedem lat angażuje się w nową ideę. Najpierw była to Religia.tv, potem Fundacja Kasisi, po niej Fundacja Dobra Fabryka, wreszcie prezydentura. Z prezydentury nic nie wyszło, więc musiał wymyślić siebie na nowo – chce zostać wysokim komisarzem ds. uchodźców. To nie jest zaspokajanie kaprysów, jak twierdzą niechętni Hołowni, lecz szukanie dla siebie drogi życiowej – mówi ks. Sowa. Ale dodaje: – Hołownia wypuszcza stworzone przez siebie organizacje w świat jak swoje dzieci i chce, żeby radziły sobie same.

Ludzie wierzyli obietnicom Hołowni. Miał zmieniać Polskę na lepszą, znieść duopol. – Rozmawiałem z nim kilkanaście razy i zawsze go pytałem, czy nie jest przechodniem w polityce. Za każdym razem odpowiadał, że nie jest przechodniem, chce Polskę naprawiać i zostać w polityce na długo. A potem tego samego dnia dowiadywałem się od innych dziennikarzy, że zastanawia się nad wycofaniem się z polityki – mówi Jacek Nizinkiewicz.

Ten zamiar okazał się dość poważny. I choć Hołownia dostał propozycje objęcia stanowiska wicepremiera lub ministra kultury i dziedzictwa narodowego, nie przyjął ich. – To funkcje bardzo męczące i mało spektakularne, a Hołownia lubi błyszczeć. On chciał być polskim Barackiem Obamą, osobą powszechnie rozpoznawalną. Miał być twarzą lepszej Polski, a okazał się prezenterem politycznym – ocenia Nizinkiewicz.

***

To tylko fragment tekstu Małgorzaty Wyszyńskiej. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Antoni Słodkowski, bracia Karnowscy, Szymon Hołownia i AI

Press

Małgorzata Wyszyńska

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.