Wydanie: PRESS 06/2012

Roztrwoniona pamięć prasy

Jeśli sami nie zadbamy o archiwa znikających z rynku gazet, to za kilka lat nikt już nie będzie o nich pamiętał

Dawno, dawno temu, gdy nie było jeszcze Internetu ani nawet komputerów, zasobne redakcyjne archiwum uważano za prawdziwy skarb i ogromną pomoc dla dziennikarza. Zwłaszcza w gazetach o kilkudziesięcioletniej historii, gdzie archiwiści skrupulatnie gromadzili, co tylko się dało. – W „Expressie Wieczornym” mieliśmy jedno z najlepszych archiwów wśród polskich gazet – wspomina Tomasz Połeć, dziennikarz tej popołudniówki, która ukazywała się w Warszawie w latach 1946–1999. – Było tam mnóstwo zdjęć, systematycznie opracowywane tematycznie wycinki prasowe, dossier polityków. Szybko i łatwo można było dotrzeć do potrzebnej informacji.

Rozbudowane archiwa z mnóstwem informacji miały m.in. ogólnopolskie dzienniki: „Trybuna Ludu” (1948–2009, w ostatnich latach wydawana pod szyldem „Trybuny”), „Sztandar Młodych” (1950–1997, w ostatnich latach jako „Sztandar”) i „Życie Warszawy” (1944–2011). – Mogliśmy się pochwalić największym zestawem kolorowych zdjęć sportowych z lat 70. i 80., jakiego nie miał nikt. Całe szafy slajdów. Roczniki gazet sportowych z demoludów – mówi Lech Ufel, były dziennikarz tygodnika „Sportowiec” (wydawanego w latach 1949–1995). Oprócz zdjęć, wycinków i zszywek redakcje miały też porządne biblioteki z encyklopediami, albumami i słownikami.

Wiele tych nieprzebranych zbiorów przepadło po 1989 roku. Tytuły zmieniały właścicieli lub nie mogły sobie dać rady na wolnym rynku i kończyły żywot. Dziś trudno odtworzyć, kto zabrał archiwalia i dokąd. – Kto by to pamiętał! Odchodziliśmy w chaosie i zamieszaniu. Każdy myślał, aby wydostać zaległe pobory, a nie o zbiorach archiwum – takie relacje słyszę od dziennikarzy upadłych gazet. Nie sprzyjały redakcyjnym archiwom także zmiany technologiczne w prasie. Wydawcy i dziennikarze, przerzucając się z maszyn do pisania na komputery, a potem mając do dyspozycji Internet i fotografię cyfrową, nie mieli już serca do papierowych szpargałów.

Jerzy Sadecki

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.