Wydanie: PRESS 01/2011

Zużyte tematy

Na pozór opanowana, dużo pali. Mimo 172 cm wzrostu wygląda filigranowo. Wydaje się szczuplejsza niż na zdjęciach, które obiegły media w 2009 roku. Anna Kotka – takie nazwisko, fińskie, po mężu, ma w dowodzie. Media używały też nazwiska panieńskiego, pisząc „Cugier-Kotka”. Lecz nie o to ma żal. – Stałam się dla nich towarem z krótkim terminem ważności. Kiedy ja potrzebowałam dziennikarzy, oni stracili chęć pisania o mnie – stwierdza.
Pisali w 2009 roku, kiedy wystąpiła w spocie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, chociaż – a raczej dlatego, że dwa lata wcześniej pojawiła się w spocie Platformy Obywatelskiej. Z tego powodu miała zostać pobita. Tytuły w prasie krzyczały: „Kolejny koloryzowany napad?”, „Palikot: »Pobicie Cugier-Kotki to kabaret!«”. Internauci szli dalej: „sprzedajna dziwka PiS-u”, „dobrze jej tak”.
– W kampanii PiS dostałam zadanie: stworzyć wrażenie osoby prywatnej, która przeszła na stronę PiS. Oprócz kilku bliskich osób nikt nie wiedział, że to tylko aktorska rola. Byłam zobowiązana umową i nie mogłam o tym mówić publicznie. W umowie było zapisane, że muszę występować na konwencjach PiS, politycy autoryzowali nawet moje wypowiedzi. Zaczęły się ataki na mnie internautów i opinii publicznej. To było na rękę PiS, który wykorzystywał je do walki przeciw PO, oraz niektórym mediom, dla których byłam przykładem, jak niszczy się ludzi popieranych przez PiS – opowiada Anna Kotka.

Więcej w styczniowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie

 

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.