Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Listopad 21, 2023

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Prorządowi dziennikarze dostawali kwity ze służb. Gmyz ma żal, Kania straszy sądem

Stare czasy, kiedy jeszcze agent Tomek (w środku) znakomicie rozumiał się z Maciejem Wąsikiem (z lewej) i Mariuszem Kamińskim (z prawej) (screen: YouTube/Superwizjer TVN)

Gwiazdy prorządowych mediów – Cezary Gmyz, Dorota Kania, Tomasz Sakiewicz, Samuel Pereira – dostawały ze służb materiały, aby niszczyć politycznych konkurentów – opowiedział wczoraj Wojciechowi Czuchnowskiemu z „Gazety Wyborczej” Tomasz Kaczmarek, były agent CBA. Gmyz ma do Czuchnowskiego żal, że nie zweryfikował tych informacji: – Nie zadzwonił do mnie, choć znamy się od 30 lat. Czuchnowski odpiera zarzuty, a na wątpliwości związane z wiarygodnością Kaczmarka odpowiada: – Świadkowie koronni to nigdy nie są ludzie bez skazy.

Czołówka poniedziałkowej „Gazety Wyborczej” została poświęcona Tomaszowi Kaczmarkowi – agentowi Tomkowi – który zgłosił się do prokuratury i złożył zeznania obciążające swoich były szefów: Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika. Kaczmarek chce zostać świadkiem koronnym, a sporo wie, bo w latach w latach 2006-2010 pracował przy najważniejszych operacjach specjalnych CBA.

Agent Tomek o przekazywaniu dokumentów

Autor tekstu Wojciech Czuchnowski przypomina, że polityk PiS Mariusz Kamiński w czasach, gdy był szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, mówił, że Tomasz Kaczmarek to "perła" wśród agentów, "wybitny funkcjonariusz policji, fantastyczny funkcjonariusz CBA".

Czytaj też: Agent Tomek w "GW" mówi o współpracy CBA z prorządowymi dziennikarzami. Są nazwiska

W obszernym, trzykolumnowym wywiadzie Agent Tomek mówi Wojciechowi Czuchnowskiemu, że na polecenie swoich szefów w CBA przekazywał dokumenty opatrzone najwyższą klauzulą tajności Cezarowi Gmyzowi, Dorocie Kani, Tomaszowi Sakiewiczowi i Samuelowi Pereirze. A jego szefowie mieli pełną świadomość, że łamią prawo. Dodaje, że proceder inspirowania mediów kwitami ze służb kontynuował, gdy był już posłem PiS.

„Oni tłumaczyli, że publikacje, jakie z tego powstaną, są częścią naszych operacji. Te publikacje miały być częścią działań służb i służyć dla celów partii PiS” – tłumaczy.

Dalej Kaczmarek wyznaje, że gdy w 2007 roku wybuchła afera gruntowa (dotyczyła nieudanej próby powiązania lidera Samoobrony i współkoalicjanta PiS Andrzeja Leppera z łapówkami za odrolnienie terenów), na bezpośrednie polecenie Kamińskiego osobiście woził materiały do Cezarego Gmyza, który miał je potem publikować.

Gmyz: "Czuchnowski nie dopełnił obowiązku"

Pytany o szczegóły agent Tomek odpowiada: „Był to samochód operacyjny. Takich samochodów było wiele do dyspozycji przykrywkowców CBA”. Materiały miały być przekazane na warszawskim Polu Mokotowskim przed restauracją "Zielona Gęś".

Czytaj też: Samuel Pereira zapewnia, że już pozwał Tomasza Lisa za „portugalską znajdę”

„Pojechaliśmy na parking i nawet nie wchodziliśmy do środka. Ernest Bejda przekazał w mojej obecności Cezaremu Gmyzowi trzy teczki skopiowanych materiałów operacyjnych. To były nie pendrive'y, tylko teczki w tekturowych obwolutach. Tam były analizy operacyjne i stenogramy z podsłuchów. Od tamtego momentu w dużym stopniu przejąłem kontakty z nim, ale też z przedstawicielami »Gazety Polskiej«: Tomaszem Sakiewiczem, Dorotą Kanią, Anitą Gargas, Katarzyną Hejke, Maciejem Maroszem, Samuelem Pereirą” – mówi w wywiadzie Tomasz Kaczmarek.

– Tomasz Kaczmarek nie mógł przekazać na parkingu dokumentów, bo pod „Zieloną Gęsią” nie ma żadnego parkingu – mówi w rozmowie z „Presserwisem” Cezary Gmyz. – Wojciech Czuchnowski nie dopełnił podstawowego obowiązku dziennikarskiego, jakim jest weryfikacja uzyskanych informacji. Nie zadzwonił do mnie, nie wysłał maila czy SMS-a, choć znamy się od 30 lat – dodaje.

W ocenie Cezarego Gmyza Wojciech Czuchnowski wziął udział w inspirowanej politycznie akcji, która ma na celu przygotowanie gruntu pod likwidację CBA. Akcja ta ma być zemstą partii tworzących dziś opozycję demokratyczną na należących do PiS twórcach tej służby.

– Korzystałem z informacji służb specjalnych, ale zawsze je weryfikowałem i sprawdzałem u źródła. Wymagałem tego również od swoich podwładnych – mówi Cezary Gmyz.

– Wywiad to format dziennikarski, który nie wymaga weryfikacji treści uzyskanych od rozmówcy – odrzuca zarzut Wojciech Czuchnowski.

Obrzydliwy proceder

Na pytanie, czy Tomasz Kaczmarek – agent na służbie PiS, oskarżany po odejściu ze służby o malwersacje – jest wiarygodny, Wojciech Czuchnowski odpowiada: – Świadkowie koronni to nigdy nie są ludzie bez skazy – mówi. – Oskarżając Tomasza Kaczmarka o koniunkturalizm, pamiętajmy, że pierwszy raz wyznał swoje winy i oskarżył Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w grudniu 2019 roku, gdy PiS po raz drugi wygrał wybory – dodaje.

Czytaj też: Telewizja Polska bez Bartłomieja Graczaka. Zaczął pracę w TVP wraz z Jackiem Kurskim

– Wojciech Czuchnowski przedstawił obrzydliwy proceder traktowania mediów jak pasów transmisyjnych służb specjalnych – ocenia dr hab. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Zależni od władzy dziennikarze wykorzystywali te przecieki bezrefleksyjnie, z pominięciem podstawowych zasad bezstronności i obiektywizmu, którymi muszą kierować się dziennikarze – dodaje.

Do tekstu odniosła się już Dorota Kania, obecnie redaktorka naczelna Polska Press: "Pan Tomasz Kaczmarek ma 24 godziny na odwołanie swoich kłamstw. Jeżeli tego nie zrobi kieruję sprawę do sądu" – napisała w serwisie X.

Biuro prasowe ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego wydało natomiast oświadczenie, w którym podważa wiarygodność Tomasza Kaczmarka. Czytamy w nim: "W listopadzie 2019 roku Tomasz Kaczmarek usłyszał szereg zarzutów karnych dotyczących wielomilionowych oszustw finansowych w tzw. aferze stowarzyszenia Helper. W związku z zarzutami, a także wobec braku zgody Ministra Koordynatora na zapewnienie mu bezkarności, Kaczmarek w kolejnych miesiącach rozpoczął szerzenie insynuacji przeciwko Ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi – zarówno w mediach jak i prokuraturze".

I dalej: "Obecna aktywność Kaczmarka jest kolejną próbą uzyskania przez niego bezkarności. Jego historia oparta jest na kłamstwach".

Inspiracja dla komisji śledczej

W ocenie Wiesława Władyki, komentatora „Polityki”, wywiad Wojciecha Czuchnowskiego z Kaczmarkiem zwraca uwagę na ważny problem wpływu służb specjalnych na polskie media.

Czytaj też: Kabaret Młodych Panów odegrał się na Polsacie i nie dał zgody na sfilmowanie występu

– W tych relacjach zawsze dochodziło do niedozwolonych układów między funkcjonariuszami a dziennikarzami, ale pod rządami PiS niektóre media zostały podporządkowanie służbom niemal całkowicie – zauważa Wiesław Władyka.

W jego ocenie materiał „Gazety Wyborczej” powinien zainspirować ewentualną sejmową komisję śledczą, która wyjaśni nadużycia służb specjalnych pod rządami PiS.

– Naturalnie, okoliczności kontaktów z dziennikarzami wymienione przez Tomasza Kaczmarka – na przykład przekazanie dokumentów na parkingu – będą kwestionowane. Ale łatwo zweryfikować ich prawdziwość na podstawie wydań takich tytułów jak „Gazeta Polska”, która konsekwentnie opierała swoje teksty na materiałach uzyskanych od służb specjalnych – dodaje Władyka.

Czy "Gazeta Wyborcza" popełniła błąd?

Komentator "Polityki" zauważa też, że o ile postać Tomasza Kaczmarka jest niewiarygodna, to przytoczone przez niego okoliczności – już tak. – Nie można jednak odrzucić hipotezy, że agent Tomek pała żądzą zemsty i niektóre okoliczności mające pogrążyć jego byłych przełożonych wymyśla, dodaje do tych, które miały miejsce w rzeczywistości – mówi Władyka.

Czytaj też: Wyborcza.pl przez rok straciła 2 tys. cyfrowych subskrypcji. "Koncentrujemy się na monetyzacji"

– W tym kontekście bardzo ryzykowna jest kompozycja czołówki „Gazety Wyborczej”, w której umieszczono oskarżycielskie wypowiedzi Tomasza Kaczmarka. A całość ma charakter tekstu informacyjnego – dodaje.

W ocenie Adama Szynola redakcja „Gazety Wyborczej” popełniła błąd, publikując wywiad z agentem „Tomkiem” bez konfrontacji z innymi źródłami przy braku zarysowania dodatkowych kontekstów. – Bardzo ciekawy skutek mogłaby przynieść konfrontacja wypowiedzi Tomasza Kaczmarka z treściami e-maili, które wyciekły ze skrzynki Michała Dworczyka. Wiele z nich mówi o rozmaitych metodach wpływów wywieranych na media przez polityków obozu rządzącego – mówi.

– Wojciech Czuchnowski zdobył znakomity materiał, pokazujący ogrom patologii, jaką stało się podporządkowanie prorządowych mediów służbom specjalnym. Jednak decyzję redakcji o publikacji go w tej formie uważam za niefortunną – pointuje Wiesław Władyka.

Czytaj też: Bez fałszywej symetrii. Malwina Dziedzic: Symetrystów uważam za akuszerów autokratów

(JF, 21.11.2023)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.