Wydanie: PRESS 07-08/2023

Odchorujemy to

Z Wojciechem Grzędzińskim, autorem Zdjęcia Roku w konkursie Grand Press Photo 2023, rozmawia Mariusz Kowalczyk

W sobotę 14 stycznia dzwoniłem do Ciebie, ale nie mogłeś rozmawiać. Gnałeś na złamanie karku do miasta Dniepr, gdzie rosyjska rakieta zabiła w dziewięciopiętrowym bloku 46 osób, ponad 80 zostało rannych.

W pierwszych doniesieniach mowa była o zaledwie kilku ofiarach śmiertelnych. Jednak zdjęcia i wideo, które wpadały na Telegram, świadczyły o gigantycznej skali zniszczeń. Po bombardowaniu kluczowe jest dotarcie w 15–20 minut na miejsce ataku. Jeżeli się spóźnisz, to będziesz fotografował zupełnie coś innego niż jego świadkowie. Z teamem z „The Washington Post” jechaliśmy tam opowiedzieć historię, o której wiedzieliśmy, że raczej będzie inna niż to, nad czym pracują koledzy i koleżanki z innych gazet i agencji.

Zdjęcie kobiety wynoszonej z gruzów przez trzech ratowników, które wygrało w tegorocznym Grand Press Photo, zrobiłeś dopiero następnego dnia.

Zauważyłem, że służby ratownicze w tym miejscu ewidentnie szukają kogoś żywego pod gruzami i starają się do niego dotrzeć. Próbowali z jednej strony, potem z drugiej, przygotowali też deskę ratowniczą. W pewnym momencie zaczął się coraz większy ruch wśród ratowników. W takiej sytuacji podnoszę aparat do oka i czekam, co się zadzieje. Przyznam, że byłem trochę zaskoczony, że właśnie to zdjęcie zostało wybrane jako Zdjęcie Roku. Jest to niezłe zdjęcie prasowe, ale ilustrujące tylko pojedynczą sytuację. Z takim rodzajem fotografii najmniej się utożsamiam. Dodatkowo jest to zdjęcie zrobione z odległości kilkudziesięciu metrów. Nie można pooddychać tym samym powietrzem, co fotografowani ludzie. Wolę robić zdjęcia takie, jak to nagrodzone na Grand Press Photo w ubiegłym roku (przedstawia dziewczynę, która gra na fortepianie w swoim dopiero co zbombardowanym przez Rosjan mieszkaniu – przyp. red.).

Nie będziemy udawali, że się nie znamy. Na przełomie roku przecięły się nasze drogi, gdy pracowaliśmy razem na południu Ukrainy. Wszędzie się spieszyliśmy, bo stale powtarzałeś, że musisz zdążyć, gdy jeszcze będzie światło słoneczne.

W Chersoniu po zmroku widać było tylko pojedynczych ludzi z latarkami. A jak nie ma żadnego światła, to nie ma też zdjęć, bo kompletną ciemność słabo się fotografuje.

Mariusz Kowalczyk

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.