Wydanie: PRESS 07-08/2013

Redakcja udomowiona

Analiza wad i zalet pracy w systemie home office to jak rozważanie wyższości Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem – albo odwrotnie

Paweł Lisicki, tworząc „Tygodnik do Rzeczy”, postawił na tradycyjną redakcję, w której jest miejsce dla wszystkich członków zespołu. Dziennikarze jednak na ogół wolą pracować w domu, a on to akceptuje. Kiedy home office jest efektywny? – Duże znaczenie ma formuła pisma – uważa Lisicki.

– Sposób pracy, który sprawdza się w przypadku pisma opiniotwórczego, nie musi być dobry w przypadku gazety informacyjnej – podkreśla. 

Całkowicie w prywatnych domach powstaje bezpłatny miesięcznik dla żeglarzy „Wiatr” wydawany w Poznaniu. Jego formułę narzuca podejście twórców – żeglarstwo jest ich pasją, kolegium redakcyjne zatem nabiera charakteru spotkania towarzyskiego. Spotykają się w domach, lokalach, klubach żeglarskich.

Omawiają wydany numer i planują następny. Grafik otrzymuje na serwer materiały na poszczególne strony, ale ich ostateczny kształt powstaje po dyskusji z wydawcą i redaktorem naczelnym w jednej osobie, Krzysztofem Olejnikiem, byłym dziennikarzem „Newsweek Polska”. – Wada pracy w domu? – zastanawia się Olejnik.

– Gdy pracą staje się hobby, to trudno mówić o wadach. Chyba tylko to, że w dniach wolnych, gdy spędzam czas z rodziną, dzwonią telefony od czytelników. Zalety? Jeśli muszę napisać tekst lub mam jakiś pomysł, to nie muszę jechać do redakcji, by go zrealizować. Siadam nawet w piżamie i pracuję. Miło jest też pisać na tarasie, gdy wokół zielono i ćwierkają ptaszki. 

Marcin Kaszuba, twórca portalu Cowregionie.pl (Lwówek Śląski), zwykle wstawał do pracy ok. 9, ale ostatnio czasami wstaje nawet o 11. Całą dobę jednak ma włączony monitoring Internetu nastawiony na hasła związane z miastami obsługiwanymi przez portal. Dzień dzieli między pracę – pozyskiwanie reklam i ich graficzne przygotowanie oraz pisanie tekstów – a obowiązki domowe, spacery z dzieckiem, spotkania z przyjaciółmi. Przed komputerem siedzi do późna.

– Znajomi uważają mnie za pracoholika, a mnie po prostu ta praca sprawia przyjemność. No i dobrze czuję się w domu. Wady? Kiedy na moim terenie wydarzy się coś na skalę ogólnopolską, non stop dzwonią telefony z różnych mediów, dziennikarze proszą o kontakty, bo zwykle nie odmawiam. Przez to spóźniam się z pracą nad swoim serwisem – mówi Kaszuba.

Marian Maciejewski

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.