Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Grudzień 25, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Przykre słowo „ludobójstwo”. Relacjonując konflikt w Gazie, media wpadły w pułapkę

Gdy Izrael zabijał cywilów, w zachodnich mediach używano strony biernej, bezosobowej, słabiej określano sprawcę (fot. Mohammed Saber/PAP/EPA)

Relacjonując konflikt w Gazie, media wpadły w pułapki manipulacji i dezinformacji izraelskich. Dopiero pół roku przed końcem wojny zaczęły częściej mówić o „ludobójstwie” w Gazie, choć NGO-sy grzmiały o nim już 15 miesięcy wcześniej.

W połowie maja br. na izraelskim Kanale 12 Tzippy Scott, członek Knesetu, z uśmiechem obwieścił widzom: „Dziś wieczorem zabiliśmy prawie sto osób w Gazie i nikogo to nie obchodzi. Bo wszyscy się już przyzwyczaili do faktu, że stu Palestyńczyków może być zabitych każdego dnia wojny”.

Ta cyniczna wypowiedź stała się internetowym viralem. Cytowały ją dziesiątki mediów na świecie. To, że mówiła prawdę, było jej dodatkowym walorem. I dotyczyło także polskich mediów.

„POPARCIE DLA IZRAELSKICH DZIAŁAŃ ODWETOWYCH”

Po ataku terrorystów Hamasu na osadników izraelskich 7 października 2023 roku w ciągu weekendu tylko na samej platformie X opublikowano zawrotne 50 mln wpisów o tej rzezi. Analiza magazynu „Foreign Affairs”, która się ukazała dwa miesiące później, ujawniła, że wojna w Gazie wygenerowała więcej treści w sieci niż jakikolwiek inny konflikt zbrojny. Nawet atak Rosji na Ukrainę – wojna narodów kilkanaście razy liczniejszych niż Izrael i Palestyna – nie była tak płodna w social mediach.

W Polsce zainteresowanie wzmacniała kampania do wyborów 15 października – towarzyszyło im referendum w sprawie migracji. Temat ataku był więc podgrzewany przez prawą stronę – np. Wiadomości TVP mówiły o „bestiach Hamasu”.

Izrael wypuszczał w świat kolejne nagrania: z kamer obywateli, monitoringu, dronów itd. Politico podało, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela wykupiło nawet reklamy na platformach YouTube i X, w których umieszczało nagrania z ataku Hamasu. „Odbiorcami tych przekazów byli użytkownicy mieszkający w „kluczowych krajach zachodnich”. Celem było uzyskanie poparcia dla izraelskich działań odwetowych w Gazie” – pisał Demagog.

W Izraelu świetnie organizowano pracę dziennikarzy – wyjazdy do miejsc rzezi, możliwość ich filmowania, rozmów z rodzinami zabitych i porwanych. Świat więc mocno współczuł Izraelowi, a był wściekły na Palestyńczyków. Coraz wyższe liczby ofiar w Gazie nie przemawiały do widzów tak, jak łzy siostry porwanego zakładnika.

Gdy Ośrodek Studiów Wschodnich na YouTubie na początku listopada 2023 roku pytał, czy w Gazie dochodzi do zbrodni wojennych, prezentując dowody na nie, zalała go taka fala krytyki, że musiał się tłumaczyć pod materiałem.

„MASAKRA”. DYSPROPORCJE W RELACJACH

Serwis dziennikarstwa obywatelskiego The Intercept w styczniu 2024 roku opublikował raport o tym, jak „The New York Times”, „The Washington Post”, „Los Angeles Times” i inne duże tytuły kształtujące opinię publiczną w USA faworyzowały Izrael w relacjonowaniu sytuacji w Gazie. Intercept przeanalizował ponad tysiąc artykułów z pierwszych sześciu tygodni wojny.

Efekt? Wyszło na jaw, że media skupiły się na narracjach izraelskich, były uprzedzone do Palestyńczyków, niewiele miejsca poświęciły zabijaniu palestyńskich dzieci (już wówczas ponad 6 tys.), a nawet śmierci dziennikarzy w Gazie. W nieproporcjonalnym stopniu podkreślały śmierć Izraelczyków – 16 razy częściej niż Palestyńczyków. Używały emocjonalnego języka, opisując zabójstwa obywateli Izraela, ale już nie mieszkańców Strefy Gazy. Słowa „masakra” i „rzeź” były 60 i 62,5 razy częściej stosowane w przypadku śmierci Izraelczyków niż Palestyńczyków. Raport zawierał wiele przykładów.

Analogiczne spostrzeżenia ma Marek Matusiak, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, który przygotowuje raporty o sytuacji w Gazie. Gdy Izrael zabijał cywilów, w zachodnich mediach używano strony biernej, bezosobowej, słabiej określano sprawcę, precyzując go dopiero w głębi tekstu, albo stosowano znaki zapytania lub inne formy wprowadzania niepewności. Matusiak tłumaczy: – Taki język miał zmniejszyć poziom emocji, zasiać wątpliwości, że w gruncie rzeczy nie wiadomo, co się tam dzieje.

Podaje przykłady z „NYT”: „Izrael zabija setki ludzi w szpitalu – mówią Palestyńczycy” – końcówka sugeruje, że może to nie jest prawda; „Nalot na obszar, w którym obozowali przesiedleńcy, zabija do 25 osób” – jakby nie można było wprost stwierdzić, że żołnierze Izraela zabili w nalocie 25 Palestyńczyków. Druga kwestia – informacje dotyczące liczby ofiar izraelskich były podawane bez ich podważania, a statystykom z Gazy towarzyszyła zwykle formułka „Kontrolowane przez Hamas Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że…”. – Znaczna część mediów zachodnich się temu poddała. I jakoś zignorowały fakt, że ONZ i NGO-sy nie podają w wątpliwość danych Ministerstwa Zdrowia Gazy – konkluduje Matusiak.

Ten mechanizm stosowany był w polskich mediach – znalazłem setki publikacji, które zawierały podobne lub identyczne zwroty. Niezależnie od tego, czy były to liberalne TVN, „Gazeta Wyborcza”, PAP, Onet, czy centrowa „Rzeczpospolita”, aż po prawicowe Radio Maryja i „Nasz Dziennik”. Przez to w social mediach odbiorcy długo podważali liczbę ofiar w Strefie Gazy, uznając ją za „propagandę Hamasu”.

Media polskie prawie nigdy, mówiąc o ofiarach w Gazie – autor spotkał się z tym zaledwie kilka razy przez dwa lata – nie mówiły o tysiącach ciał niewydobytych spod gruzów. To według różnych szacunków od 10 tys. (dane obrony cywilnej) po nawet 17 tys. dodatkowych ofiar (dane Ministerstwa Zdrowia).

Brytyjskie pismo naukowo-medyczne „The Lancet” zaznaczało, że nawet te liczby są mocno niedoszacowane. Bo do ofiar wojny trzeba dodać osoby, które zmarły lub zginęły z powodów pośrednich: psychicznej traumy, braku leków, żywności i wody, braku lekarzy itd. W styczniu br. „The Lancet” wyliczył, że faktyczna liczba ofiar jest o 41 proc. wyższa od oficjalnej (oznaczałoby to obecnie 110 tys. ofiar). Informacje o tych wyliczeniach znalazłem raptem w pięciu polskich mediach.

PALLYWOOD

Za silnym wzmożeniem tematu w social mediach stały kampanie dezinformacyjne. „The New York Times” pisał, że Hamas wspierały w tej tematyce Iran, Rosja i Chiny. Izrael rzucił na ten front swoje prywatne firmy, które stworzyły specjalne narzędzie AI do dezinformacji proizraelskiej, oraz uruchomił farmy botów. Na całym świecie wspierały go tysiące kont osób, które robiły to z powodu własnych przekonań.

W październiku 2023 roku według Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO) co trzeci fejk w sieci dotyczył właśnie konfliktu w Gazie. Ich wysyp na platformie X był tak duży, że UE wezwała Elona Muska do walki z tą dezinformacją. W listopadzie 2023 roku indyjska organizacja BOOM w swoim raporcie twierdziła, że fałszywe informacje wspierające Izrael dominowały – 44 proc. fejków, a popierające Palestynę stanowiły 38 proc. wszystkich fejków.

Już w tym czasie wynik długodystansowego starcia był łatwy do przewidzenia – Izrael zdecydowanie wygrywał wojnę w mediach.

Anatomię izraelskiej dezinformacji opisywał w połowie 2024 roku francuski „Le Monde”. „Im dłużej trwa wojna w Gazie, tym lepiej widać podobieństwa między Netanjahu a Putinem”. Dodawał, że o ile zachodnie społeczeństwa są świadome, jak wiele fake newsów produkuje Kreml, o tyle zupełnie nie mają pojęcia, że to samo robi Izrael.

Paweł Mościcki w książce „Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji” opisywał te fake newsy. „Fikcyjna dekapitacja izraelskich dzieci przez Hamas wywołała więcej oburzenia niż rozrywanie na strzępy ciał dzieci palestyńskich, które można oglądać codziennie tam, gdzie cenzura mediów masowych i portali społecznościowych jeszcze nie sięga”.

Fejk o dekapitacji dzieci przez Hamas był tak silny, że publicznie mówił o tych scenach ówczesny prezydent USA Joe Biden.

W marcu br. Fake Reporter – izraelski watchdog – ujawnił w raporcie, że od listopada 2023 roku Izrael tworzył setki profili, by w skoordynowany sposób publikowały wpisy wspierające działania militarne tego kraju. Media ujawniały, iż kampanie Izraela były przygotowywane w wielu językach. W maju br. Politico podawało: 600 profili publikowało do 2 tys. wpisów tygodniowo, m.in. podważając oskarżenia o łamanie praw człowieka, by wpływać w ten sposób głównie na 128 członków amerykańskiego Kongresu i uzyskać ich poparcie dla działań wojennych w Strefie Gazy.

Rok po wybuchu wojny Demagog wyodrębnił kilka głównych, fałszywych narracji w sieci na temat sytuacji w Gazie. Przygniatająca większość działała na korzyść Izraela. Były to m.in. filmy z rzekomo izraelskimi dziećmi przetrzymywanymi w Gazie w klatkach czy akcja ze słowem „Pallywood” – połączeniem „Palestyna” i „Hollywood”, którym oznaczano nagrania, na których mieszkańcy Gazy rzekomo udawali ofiary izraelskich ataków. Ta narracja miała za zadanie podważyć wszelkie materiały wideo, jakie napływały z Gazy – by odbiorcy wierzyli, że to treści spreparowane. To była jedna z najskuteczniejszych dezinformacji. „The New York Times” donosił, że kwestionowano nawet prawdziwość zdjęć z bombardowania Gazy. Setki tweetów z hasztagiem #Pallywood do teraz ukazuje się na X, a tylko jeden profil – Gazawood – the Pallywood saga – ma prawie 100 tys. obserwujących.

DWÓJKA NA TYSIĄC

O przeżyciach francuskich Żydów – krewnych ofiar lub porwanych przez Hamas – pisał „Le Monde”, o amerykańskich – „The New York Times”, a głos tych, którzy mówili po polsku albo przynajmniej mieli polskie korzenie, pokazywał TVN lub opisywała „Gazeta Wyborcza”.

Tak było w wielu zachodnich krajach, w których mieszkają Żydzi.

W tym samym czasie dziennikarze z całego świata nie mogli jednak wjechać do Gazy i pokazać tragedii ofiar drugiej strony – porozmawiać z rannymi, krewnymi i poczuć swądu spalonych ciał.

W materiałach padały głównie suche liczby, wypikselowane zdjęcia ofiar, rzadko kiedy z imionami, nazwiskami, emocjami, dłuższą wypowiedzią. I najczęściej bez powiązań z Polską. Rozmowy, takie jak Onetu z Tarkiem Abo Saeidem – wykładowcą akademickim z Palestyny, który od trzech dekad mieszka w Polsce i spędził trzy miesiące w bombardowanej Gazie – były rzadkością.

Blokada Gazy pozwalała Izraelowi podważać informacje podawane przez lokalnych dziennikarzy, np. oskarżając ich o powiązania z Hamasem, a nawet o terroryzm. Najczęściej bez dowodów. – To oskarżenia, które łatwo wrzucić i zawsze coś się przykleja – dodaje Marek Matusiak, który zauważył ten proces.

Włoski reporter wojenny Giovanni Porzio, który od 40 lat relacjonuje konflikty zbrojne, w tym wielokrotnie w Gazie, w rozmowie z „Press” podkreślał, że nigdy nie spotkał się z takim zakazem wjazdu na cały teren działań wojennych, jaki zastosował Izrael.

Dlatego od początku wojny zachodnie redakcje domagały się otwarcia Gazy dla mediów. Początkowo każda z osobna, potem jednocząc się w duże grupy mediów. Takich apeli było wiele, m.in.: w październiku 2023 roku (dziennikarze francuscy), w lipcu 2024 roku (apel ponad 70 dużych mediów światowych); we wrześniu 2024 roku (media niemieckie), w maju br. (17 żydowskich dziennikarzy z różnych światowych redakcji), w czerwcu br. (ponad 200 dziennikarzy z całego świata), lipcu br. (apel światowych agencji informacyjnych i BBC), sierpniu br. (apel ponad 100 dziennikarzy z Koalicji na rzecz Wolności Mediów) i w październiku br. (apel Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej w Izraelu). A ta lista jest niepełna. Co ciekawe, w żadnym z apeli o dostęp mediów do Strefy Gazy nie znaleźliśmy podpisów polskich mediów ani dziennikarzy. Jedynie w petycji z sierpnia br. Freedom to Report, z w przybliżeniu tysiącem sygnatariuszy z całego świata, znaleźliśmy podpisy dwojga polskich dziennikarzy: Jakuba Szymczaka z OKO.press i Karoliny Wójcickiej z „Dziennika Gazeta Prawnej”.

WSTRZEMIĘŹLIWI

W styczniu 2024 roku Izrael stworzył sobie prawną tarczę. Po wniosku Foreign Press Association – organizacji, która broni praw międzynarodowych dziennikarzy w Izraelu/Palestynie – Sąd Najwyższy Izraela uznał, że armia może mediom zabronić wjazdu na teren działań wojennych.

Jak w tych warunkach media tradycyjne relacjonowały konflikt?

Kilkanaście dni po rozpoczęciu odwetu przez Izrael Amnesty International pisała o „przytłaczających dowodach popełnienia zbrodni wojennych” w Strefie Gazy. Również już w październiku 2023 roku Genocide Watch i Instytut Lemkina ds. Zapobiegania Ludobójstwu ostrzegały przed „ryzykiem ludobójstwa”. Dwa tygodnie później eksperci ONZ to potwierdzali: ofensywa Izraela „zmierza do ludobójstwa”. W grudniu Instytut Lemkina stwierdzał już: to „ludobójstwo”.

W mediach tradycyjnych, jeśli o tym wspominano, to relatywnie rzadko. I nieśmiało.

***

To tylko fragment tekstu Krzysztofa Boczka. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Antoni Słodkowski, bracia Karnowscy, Szymon Hołownia i AI

Press

Krzysztof Boczek

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.