Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Grudzień 02, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Kącki i Rogaska ponownie poruszają temat zarzutów wobec byłego reportera "GW"

Marcin Kącki twierdzi, że przeprosił Karolinę Rogaską nie z poczucia winy, a z powodu presji otoczenia (fot. Leszek Szymański/PAP)

Publikacja książki Marcina Kąckiego "Bez znieczulenia" ponownie ożywiła spór między byłym reporterem "Gazety Wyborczej" a Karoliną Rogaską, dziennikarką "Newsweek Polska".

Marcin Kącki w książce, która ukazała się 3 listopada, opisuje m.in. kulisy odejścia z redakcji "Gazety Wyborczej", kryzysy zawodowe, relacje z mediami i doświadczenia związane z komisją badającą jego zachowanie. Dziennikarz utrzymuje, że zarzuty formułowane wobec niego w przestrzeni publicznej były przesadzone lub nieprawdziwe, a prokuratura umorzyła postępowanie, bo – jak twierdzi – nie dopatrzyła się znamion przestępstwa.

Rogaska zarzuca Kąckiemu manipulację

Karolina Rogaska w poniedziałek opublikowała obszerną odpowiedź na Facebooku, zarzucając Marcinowi Kąckiemu odwrócenie ról i manipulowanie faktami. Twierdzi, że książka przedstawia ją w fałszywym świetle, a część opisów ich relacji rozmija się z dokumentami, które zachowała.

Czytaj też: Marcin Kącki założył wydawnictwo, aby wydać książkę o kondycji polskiego dziennikarstwa

Rogaska po publikacji w serwisie Wyborcza.pl na początku stycznia 2024 roku tekstu Kąckiego "Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem" napisała, że jest jedną z ofiar Kąckiego.

Dziennikarka opublikowała też fragment nagrania rozmowy z Marcinem Kąckim i zrzuty wiadomości, argumentując, że autor prywatnie przyznawał się do "złego zachowania", które miało charakter naruszenia granic i sytuacji seksualnej, w której czuła się przerażona. Na jednym screenie widać, że pisze do Kąckiego, że mówiła "nie", gdy ten się przy niej masturbował, a on odpisał "Rozumiem, przepraszam".

Rogaska podkreśliła także, że prokuratura, która ostatecznie umorzyła sprawę, przesłuchała jedynie kilka osób i nie przyjęła od niej dodatkowych materiałów dowodowych. "Ograniczono się do jednego krótkiego przesłuchania. (…) Poza mną rozmawiano z dwoma osobami, które były średnio związane ze sprawą" – napisała dziennikarka na Facebooku. Zwróciła uwagę, że część czynów mogło się przedawnić, co wcale nie przesądza o ich braku. Wspomina również o wewnętrznej komisji Agory, która miała uznać, że doszło do nieprawidłowości w kontaktach z nią, choć redakcja "Gazety Wyborczej" wskazywała później inne powody zakończenia współpracy z Kąckim.

"Wypierałam to, co się wydarzyło"

Dziennikarka zwraca uwagę, że Marcin Kącki opisał w książce, że kilka dni po reporterskim festiwalu Miedzianka, na którym to ona miała napastować Kąckiego, napisała do niego "jakby nigdy nic", co z jej kolejnym tekstem, po czym nieproszona pojawiła się w redakcji, a Kącki nigdy więcej miał z nią nie rozmawiać.

Czytaj też: Marcin Kącki musi zamówić dodruk swojej książki o dziennikarstwie "Bez znieczulenia"

"Po opublikowaniu mojego reportażu o kenijskich biegaczach (…) napisał do mnie z pytaniem, czy szykuję jakieś tematy. Było to w maju, na długo przed Miedzianką i przed przekroczeniem moich granic. Zgłosiłam temat o śląskiej nacjonalistce, a Kącki się zachwycił (…). To on zaprosił mnie do redakcji, by o temacie gadać. I nie, po skrzywdzeniu mnie na początku września wcale nie przestał ze mną konwersować – wymienialiśmy maile aż do listopada" – wyjaśniła.

Dodała, że tekstu ostatecznie nie skończyła, chociaż Kącki chciał, aby tak się stało. "I uprzedzając pytania: a czemu z nim pracowałaś, skoro cię tak skrzywdził? Początkowo wypierałam to, co się wydarzyło" – dodała. Swój post zakończyła informacją, że planuje przygotowanie i złożenie pozwu o zniesławienie oraz o ochronę dóbr osobistych.

Kącki: "Czekam na pozew"

Marcin Kącki skomentował post Karoliny Rogaskiej godzinę później na swoim profilu na Facebooku, powtarzając zarzuty w stosunku do dziennikarki i podkreślając, że książka miała zamknąć temat. Przedstawia własną chronologię: opisuje sytuację na festiwalu w Miedziance, gdzie to Rogaska miała zachowywać się wobec niego nachalnie.

Czytaj też: Po artykule w "Wyborczej" Kącki został zawieszony, ale się bronił. "Tekst był sprawdzany"

Twierdzi, że później sama kontynuowała kontakt zawodowy, odwiedzała go w mieszkaniu, a nawet próbowała zacieśnić relację mimo braku zachęty z jego strony. Dodaje, że nigdy nie odpowiedział na przesłany przez nią tekst, bo nie chciał dalszej współpracy. Wskazuje też na spotkania w kolejnych latach jako dowód na to, że ich relacja nie miała charakteru jednostronnej krzywdy. Dodał, że na wiadomości na temat tekstu Rogaska usłyszała od niego po prostu "precz".

Skomentował też opublikowane przez Rogaską nagranie, w której ją przeprasza. Dziennikarz stwierdził, że ton pogodzenia wynikał z rady otoczenia i presji, aby złagodzić napięcie, a nie z poczucia winy i podkreślił, że nie przyznawał się w nim do niczego.

Wiadomość o treści "Rozumiem, przepraszam" miała być efektem prośby żony dziennikarza, która "nie potrafi sobie tego wybaczyć, a która chciała, by mój tekst był wyrozumiały, nawet wobec Rogaskiej".

"Karolina sugeruje proces? C'mon do sądu! Niech rządzą fakty, nie lajki, czekam na pozew – mój adres jest na stronie wydawnictwa" – zakończył Kącki.

Czytaj też: Niech fakty zatańczą. Kącki po publikacji swojej spowiedzi był chwalony – do czasu

(KAP, 02.12.2025)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.