Wydanie: PRESS 11/2005

Ranking

Codzienną konsumpcję mediów zaczynam po szóstej rano od „Sygnałów dnia” w Programie I Polskiego Radia. Ani się nie obejrzałem, jak wpadłem w ich grupę docelową. Doceniam różnorodny serwis informacji, ale razi mnie warszawocentryczny przegląd prasy. Jedynka próbuje jednak dopieszczać gazety lokalne, łącząc się z korespondentami omawiającymi teksty z regionów. Zauważam (wreszcie!) większą drapieżność, w dobrym tego słowa znaczeniu, prowadzących „Rozmowę dnia”, szczególnie Krzysztofa Grzesiowskiego. Od końca września w Opolu mogę słuchać Tok FM. Poranny blok komentarzy, opinii i analiz prowadzony przez Janinę Paradowską, Jacka Żakowskiego i innych uzupełnia informacje usłyszane w Jedynce. O 8.15 przerzucam się na rozmowę Moniki Olejnik w Radiu Zet, ale od kiedy słucham Tok FM, przychodzi mi to z trudem. Pani Monika coraz mniej słucha rozmówców, przerywa im w najciekawszych momentach. To staje się dla mnie niebezpieczne, bo słucham przy goleniu, a jej maniera wywiadowcza tak mnie irytuje, że coraz częściej się zacinam. Aby nie zalać się krwią, wracam do Tok FM. W prasie jazda obowiązkowa to: „Rzeczpospolita”, „Gazeta Wyborcza”, „Fakt” i „Super Express”. Przed redesignem „Rzepa” była moim drugim tytułem, teraz zaczynam od niej. Makieta Marka Knapa pokazuje, że poważna gazeta może być atrakcyjna estetycznie i precyzyjnie poukładana. Z zazdrością patrzę na wysmakowane, pełne informacji infografiki. Z uwagą czytam oszczędne reportaże Iwony Trusewicz, pękam ze śmiechu przy felietonach Stanisława Tyma i Macieja Rybińskiego, rwę włosy z głowy, gdy brakuje mi czasu, aby połknąć „Plus Minus”. Myślę – dziennikarstwo śledcze, słyszę – „Rzepa”. Ale po paśmie błyskotliwych sukcesów przyszła zadyszka. Od dawna czekam na mocny tekst mistrzyni Anny Marszałek. „Gazeta Wyborcza” to walec toczący się po rynku prasowym. Choć z pewną dozą nonszalancji wyraża się o dziennikach lokalnych, wielu naszych dziennikarzy i redaktorów jest jej czytelnikami. Wiernymi. No cóż, ja także. Nie razi mnie jej mentorstwo i dumnie uniesiony podbródek, bo to dobra, wyrazista gazeta, rozumnie gospodarująca swoimi najlepszymi piórami: Teresa Bogucka, Ewa Milewicz, Piotr Pacewicz, Roman Pawłowski. Staram się czytać wszystko Wojciecha Tochmana i nie opuszczam żadnego listu w „Wysokich Obcasach”. Ze smutkiem obserwuję marginalizowanie roli Adama Michnika. Jak sądzę, bezwzględne prawa rynku prasowego (i wymogi akcjonariuszy) miażdżą tę ikonę „Gazety”. Obym się mylił. „Fakt” i „Super Express” bardziej oglądam, niż czytam. Wielokrotnie słyszałem, że po wejściu „Faktu” nic nie będzie tak jak przedtem, bo ten tytuł będzie wyznaczał nowe standardy w naszym dziennikarstwie. Faktycznie. Tfu..., rzeczywiście. Wiele spraw rozgrywają na granicy smaku, ale mocne zdjęcia, pełne emocji i bliskie czytelnikom tytuły, atrakcyjne infografiki budzą uznanie dla żelaznej konsekwencji redaktorów. Przynajmniej raz w tygodniu sięgam po „Puls Biznesu”, aby podpatrzeć, czy czegoś nowego nie pokazał dyrektor artystyczny Jacek Utko. Rytm, kompozycja, szczegół – „PB” uczy nowoczesnego designu. Z bólem musiałem zrezygnować z czytania wszystkich tygodników. Już dawno porzuciłem „Wprost”, po króciutkim flircie z „Przekrojem”, a ostatnio z „Ozonem”, wybrałem „Politykę”, „Newsweek Polska” i „Forum”. W „Polityce” zawsze szukam Barbary Pietkiewicz, jej reportaże czytam jednym tchem. To mistrzyni emocji, które buduje niezwykle oszczędnymi środkami. Piotr Zaremba i Rafał Ziemkiewicz z „Newsweeka” to chyba najbardziej wnikliwi obserwatorzy sceny politycznej. Czytam, porównując ich opinie z sądami Janiny Paradowskiej. „Forum” kiedyś było dla mnie oknem na świat, potem warsztatem, z którego uczyłem się zawodu. Dziś, czytając przedruki z prasy zagranicznej, z satysfakcją obserwuję, że dziennikarstwa polskiego nie dzieli już od świata głęboka przepaść. Po „Tygodnik Powszechny” sięgam w celach terapeutycznych, traktuję go jako oazę wytchnienia w pogoni za newsem, efektownym komentarzem czy błyskotliwą analizą. Mądrość, szlachetna dostojność, powaga. Proszę wybaczyć ryzykowne porównanie – pismo ks. Adama Bonieckiego jest papieżem polskich mediów. Głód informacji uzupełniam wieczorem, oglądając polsatowskie „Wydarzenia”, „Fakty” TVN-u, publiczne „Wiadomości” i TVN 24. Na zmagania dwóch pierwszych patrzę przez pryzmat pojedynków, które toczy Hanna Smoktunowicz z Justyną Pochanke. „Wiadomości” ciągle szukają czegoś, co by je odróżniło od konkurentów. Im bardziej się starają, tym bardziej – mam wrażenie – są do nich podobne. Co miesiąc potykam się o inforowski „Personel i Zarządzanie”. Tak, tak, nawet w tekście „Kreatywność z efektem, czyli program zarządzania w firmie Philip Morris Polska” można natknąć się na coś, co inspiruje do zmiany. Nikt już nie wstydzi się mówić o gazecie – produkt, o czytelniku – grupa docelowa, a o treści – kontent. Dlatego regularnie sięgam po branżowe: „Media i Marketing Polska”, „Brief” czy „One Way Mirror”. Nie chcę, aby jakiś media content producer forsował w mojej gazecie pomysły, o których nic nie wiem. Autor jest redaktorem naczelnym „Nowej Trybuny Opolskiej”

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.