Wydanie: PRESS 11/2005

Interranking

Wśród wstukiwanych przeze mnie adresów www.google.pl bije inne na głowę. Nie jest to myśl oryginalna, ale jest coś zachwycającego w tym, że chaos internetowego świata został pod tym adresem choć w pewnym stopniu okiełznany. Od tej strony zaczynało się wiele moich sieciowych wycieczek – zwłaszcza tych związanych z pracą redakcyjną. Sprawdzanie faktów, szukanie źródeł, poszukiwanie kontaktów z podróżnikami, naukowcami, fotografami z całego świata rozpoczynałem właśnie od Google’a. Mam ten przywilej, że moja praca i moje hobby w ogromnej części się pokrywają. Co za tym idzie, strony, które odwiedzam, trudno mi podzielić na służbowe i prywatne. Odkąd National Geographic ruszyło z ogromnym Projektem Genograficznym, często bywam na stronie www.nationalgeographic.com . Dzięki temu projektowi można śledzić losy i kierunki migracji naszych przodków aż do 60 tysięcy lat wstecz! Wiadomo mniej więcej, że 200 tysięcy lat temu gatunek homo sapiens narodził się w Wielkich Rowach Afrykańskich, a jakieś 150 tysięcy lat później postanowił opuścić Czarny Ląd i rozejść się po świecie. Jakimi drogami, kiedy i dokąd dotarli nasi przodkowie? – oto pytania, na które nowoczesna nauka odpowiada dzięki połączeniu genetyki, geografii i odrobiny awanturniczego pieprzu. Polecam. Zwłaszcza że do puli badanych genów można dodać również własne. Jako członek amerykańskiego Explorers Club odwiedzam stronę www.explorers.org . Jest w tych wizytach coś z atmosfery powrotu do dziecięcych marzeń o mapach pachnących wielką przygodą i spotkaniach z Indianą Jonesem naszych czasów. Większość moich przygód podróżniczych i eksploracyjnych związana była ze wspinaniem lub z nurkowaniem. Zaczynam zazwyczaj od kultowego „Brytana” – dawniej polskiego fanzinu wspinaczy z Krakowa, dziś portalu internetowego www.wspinanie.pl . Szukam tam nie tylko nowych wiadomości o dokonaniach polskich i światowych wspinaczy, ale też opisów najciekawszych rejonów wspinaczkowych na świecie. Gdy mało mi wspinania na rodzimych stronach, zaglądam za ocean – na strony amerykańskich magazynów: „Alpinist” ( www.alpinist.com ), „Climbing” (www.climbing.com ) i „Rock and Ice” (www.rockandice.com ). Każde z tych pism wypracowało własny styl. „Rock and Ice” jest najbardziej zwariowany, „Climbing” to poważniejsze pismo, więc i tematy, i zdjęcia traktowane są bardziej serio, „Alpinist” – najmłodszy w tym gronie – nastawiony jest na najpoważniejsze wyczyny na skalnych ścianach, lecz ma też chyba najciekawsze pomysły designerskie. Kiedy popadam w depresję, że inni się wspinają, a ja tkwię za biurkiem, wpadam jeszcze na stronę rodzimych wspinaczkowych obrazoburców www.wdahu.com . Rozrywka to bardzo niszowa, ale gdyby Monty Python wiedział, o co chodzi we „wspinie”, toby zaprenumerował ich newsletter. Lekturę stron o nurkowaniu zazwyczaj zaczynam od rodzimych grup dyskusyjnych na forum Gazety.pl (usenet.gazeta.pl/usenet), a dalej wpisuję: pl.rec.nurkowanie albo forum Nuras na stronie forum.jds.pl. Choć na obu można znaleźć newsy, plotki i opinie, to każda widzi je w innym świetle, są wręcz w opozycji wobec siebie i przezywają się nawzajem „Forum Lizus” i „Sekta”. Kopalnią wiedzy i magazynem użytecznych linków nurkowych okazuje się też zazwyczaj brytyjski www.divernet.com – można tam nie tylko przeczytać ostatnie wydanie doskonałego magazynu „Diver”, ale także, buszując po ich archiwach, znaleźć rady i wskazówki, które przydają się każdemu miłośnikowi wielkiego błękitu. Poszukiwania newsów zaczynam zazwyczaj od portalu www.gazeta.pl. Choć jako drzwi do internetowego świata strona ta nie jest wolna od wad, funkcję informacyjną ów portal spełnia świetnie. Inne portale polskie odwiedzam sporadycznie, wyjątkiem jest jedna z podstron Onet.pl, ale o tym za chwilę. Newsów po angielsku szukam na ogół na stronach wielkich wydawców: „The International Herald Tribune” www.iht.com, BBC www.bbc.co.uk lub „The New York Times” www.nytimes.com. Bezsprzecznie najlepsza na świecie strona z nowościami naukowymi to www.eurekalert.org. Pod jednym internetowym dachem zgromadzono tu prawie wszystko, co niezbędne dla dziennikarza naukowego i każdego, kto interesuje się wynikami raportów z badań ogłaszanych w takich periodykach, jak „Science”, „Nature”, „Cell”, „PNAS”. Zakupy w Internecie robię rzadko. Należę do maniaków, którzy muszą dotknąć, nim coś kupią. Wyjątkiem są książki – i wtedy oczywiście ląduję pod adresem www.amazon.com. Z konieczności zaś szukam w Internecie sprzętu fotograficznego, zwłaszcza drobiazgów, których nigdy nikomu nie będzie się opłacało sprowadzać do Polski – wtedy wstukuję www.bhphotovideo.com lub www.seacam.com. Gdy zaś się zdarzy, że w zdominowanym przez język Szekspira Internecie zabraknie mi jakiegoś słówka, zaglądam do sieciowego tłumacza pod adresem: www.portalwiedzy.onet.pl/tlumacz.html. I to jest dodatkowa pozytywna strona sieci: im częściej się jej używa, tym tych słówek brakuje rzadziej. (today.reuters.com/news) Autor jest redaktorem naczelnym „National Geographic Polska”

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.