Wydanie: PRESS 02/2005

Ranking

Dla reportera, który ostatnie dwa lata zawodowego życia spędził na relacjonowaniu obrad komisji śledczych, lekturą obowiązkową są stenogramy z ich posiedzeń. Jest to jednak lektura wyjątkowo ciężka, wyłącznie dla koneserów. Każdy dzień rozpoczynam podobnie: od mocnej kawy, „Rzeczpospolitej” i „Gazety Wyborczej”. Kawa zawsze jest świetna. Jeśli chodzi o dwa najbardziej opiniotwórcze polskie dzienniki, bywa różnie. Dla mnie, dziennikarza newsowego, zdecydowanie bardziej pobudzająca jest poranna lektura „Rzeczpospolitej”. Znakomity dział śledczy, którego reklamować nie trzeba. Do tego teksty Luizy Zalewskiej, która najlepiej w polskiej prasie relacjonuje obrady kolejnych komisji śledczych. Zaspanego czytelnika świetnie potrafią dobudzić Michał Majewski i Piotr Śmiłowicz. Ten pierwszy z równą łatwością nakłania do zwierzeń byłego kierowcę Marka Dochnala i wyciąga najtajniejsze sekrety służb specjalnych. Piotr z kolei to rasowy reporter polityczny, który dobrze wie, co w sejmowych kuluarach piszczy. Krótko mówiąc, „Rz” to duża liczba własnych newsów doprawiona świetnym publicystycznym sosem. Szkoda tylko, że tego sosu nie będzie już przyrządzał Bronisław Wildstein. W porównaniu z „Rz” „Gazeta Wyborcza” zbyt często, jak dla mnie, przypomina przegląd doniesień agencji prasowych. Wyraźnie staje się lżejsza. Ciekawe, czasem nawet sensacyjne materiały z kraju wypierają poważną politykę. Nie można oczywiście zapominać, że to publikacje „GW” dały początek sejmowym śledztwom w sprawie Rywina i Orlenu. Na co dzień jednak brakuje jej działu śledczego z prawdziwego zdarzenia. Wciąż nie potrafię zrozumieć, dlaczego dwie znakomite dziennikarki: Dominika Wielowieyska i Agata Nowakowska zostały przesunięte z działu politycznego do szeroko rozumianej ekonomii. Choć trzeba przyznać, że w nowej roli odnalazły się znakomicie. Pisząc o „GW”, trudno nie wspomnieć o „Dużym Formacie”. W dawnej wersji podobał mi się co prawda bardziej, ale i dziś jest to lektura wciągająca. Szczególnie cykl „Zdarzyło się dzisiaj” - tu klasą dla siebie jest Włodzimierz Kalicki, który krótko i ciekawie pisze o historycznych wydarzeniach. Już dobudzony sięgam po „Trybunę”. Robię to jednak z obowiązku i bez przyjemności. Jej redaktorzy, orędownicy jedynej słusznej prawdy, konsekwentnie podążają ścieżką wytyczaną im przez partyjnych liderów z SLD. W poniedziałki obowiązkowo sięgam po „Newsweek Polska” - z przyjemnością, nie z obowiązku. Głównie ze względu na teksty Piotra Zaremby, Michała Karnowskiego i Amelii Łukasiak. Szczególnie dobre są sylwetki polityków i osób publicznych ich pióra - ostatnio choćby „Prześwietlanie Lisa” i „Nie jestem małym Jasiem”. Coraz lepsze są też „Ścinki - Polityczny antysalon” Bogusława Mazura, z wpadkami „antypolityków”. W tej jednak kategorii bezapelacyjnie mistrzami są Igor Zalewski i Robert Mazurek, autorzy rubryki z „Z życia koalicji, z życia opozycji” we „Wprost”. Wszyscy to czytają i każdy polityk, choć się do tego nie przyzna, chciałby się znaleźć na celowniku obu redaktorów. To dodaje prestiżu. Jak każdy dziennikarz zajmujący się polityką, czytam też „Politykę”. Niestety, coraz częściej odnoszę wrażenie, że znani i uznani redaktorzy tego tygodnika popadają w rutynę i stają się nieznośnie przewidywalni w swoich opiniach i sądach. Tego samego z pewnością nie można powiedzieć o „Przekroju”. Tu jednak problem polega na tym, że jest to tygodnik bardzo nierówny. Jeden numer czytam od deski do deski. W drugim zaciekawia mnie tylko rubryka „W tym tygodniu nie piszemy o…” i „Biznes Magazyn Mosza” - prosto, krótko, przystępnie i co najważniejsze, ciekawie o ekonomii. Na pewno nie dla specjalisty, ale dla mnie - jak najbardziej! Równą formę trzyma Kazimierz Kutz ze swoją „Zalewajką”. To chwila refleksji nad polską rzeczywistością. Jak każdy prawdziwy facet, podczytuję żonie tzw. prasę kobiecą. Wśród artykułów z cyklu „kto z kim, dlaczego i za ile” można odnaleźć prawdziwe perełki, których nie powstydziłaby się tzw. prasa poważna. Na przykład reportaże Aleksandry Boćkowskiej („Pani”) o domach dziecka czy przeżyciach ludzi, którzy stracili rodziców. W pracy i w domu prawie bez przerwy towarzyszy mi radio. Rano, od poniedziałku do piątku, jest to przede wszystkim Tok FM. Codziennie inny prowadzący i inna osobowość. Jestem pod wrażeniem Rafała A. Ziemkiewicza, można się z nim nie zgadzać, ale trudno wobec jego porannego show przejść obojętnie. W ciągu dnia słucham zazwyczaj RMF FM - ze względu na dynamiczne, robione z pomysłem, serwisy informacyjne. Staram się słuchać wywiadów Tomasza Skorego - krótko i treściwie. Pracując w telewizji, mam niewiele czasu na jej oglądanie. O „Faktach” TVN-u pisać mi nie wypada, bo „Fakty” mówią przecież same za siebie. Co do konkurencji to z ciekawości, o ile to możliwe, staram się oglądać „Wydarzenia” Polsatu, na razie wyłącznie ze względu na to, „kto za nimi stoi”, być może kiedyś będę je musiał oglądać, by „wiedzieć, co najważniejsze”. Zerkam też na „Wiadomości” TVP, które, co warto odnotować, przestały być tubą propagandową partii rządzącej. Wciąż jednak mimo wielkich zmian kadrowych i scenograficznych efekt antenowy jest niewielki. Młode dziennikarki, które jeszcze nie tak dawno były asystentkami Przemysława Orcholskiego, i nowe twarze, dobrze znane z innych telewizji, to za mało, by mówić o nowych jakościowo „Wiadomościach”. Autor jest dziennikarzem newsowym i politycznym TVN-u i TVN 24

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.