Byli pracownicy TVP kpią z raportu o mediach publicznych w czasie rządów PiS
Były prezes TVP Jacek Kurski na antenie wPolsce24 mówił, że raport o mediach publicznych w czasach rządów PiS stworzono, by mieć "legitymację do dalszych represji i aby zakłamywać rzeczywistość" (fot. PAP/Piotr Polak)
Jarosław Olechowski, Samuel Pereira, Dorota Kania, Tomasz Sakiewicz, Adrian Stankowski i inni, którzy za rządów PiS, według raportu Komisji ds. represji wobec społeczeństwa obywatelskiego w latach 2015–2023, brali udział w nagonkach mediów publicznych na obywateli i aktywistów, nie chcą o tym rozmawiać. Media, w których wielu z nich teraz pracuje, temat przemilczają lub wykpiwają.
W poniedziałek Komisja ds. wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015–2023 opublikowała prawie 400-stronicowy raport na temat tego, jak media publiczne represjonowały aktywistów i obywateli. Raport dzieli mechanizmy represji na 27 kategorii. Oprócz dezinformacji, manipulacji, ośmieszania, stygmatyzacji i wykluczenia z debaty, nagonki czy dyskredytacji to także m.in. oczernianie, wyszydzanie, wtórna wiktymizacja, ujawnianie wrażliwych danych. Opis każdego z mechanizmów zawiera przykłady z mediów publicznych, czasem ujęte także w ilościowej analizie.
Spróbowaliśmy sprawdzić, jak osoby wymienione w raporcie, które pracowały wtedy w TVP, odbierają ten raport. Większość z nich po odejściu z TVP pracuje lub do niedawna pracowała w stacjach Republika i wPolsce24.
Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny Republiki, "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie", a w latach 2016–2023 jeden z głównych komentatorów TVP, jest wymieniany w raporcie komisji osiem razy. Autorzy przypominają, jak m.in. bezpodstawnie łączył morderstwo działacza PiS z krytykowaną przez polityków tej partii Lotną Brygady Opozycji. Sakiewicz twierdził też, że Marta Lempart, jedna z liderek Strajku Kobiet, ma "krew na rękach", bo jesienią 2020 roku (w okresie pandemii Covid-19), po wyroku Trybunału Konstytucyjnego zakazującym aborcji, współorganizowała protesty.
Jarosław Olechowski, obecnie szef wydawców Republiki, a wcześniej m.in. szef "Wiadomości" TVP i dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, w raporcie wymieniony jest trzy razy. Ale już jego byli i obecni podwładni częściej: Michał Rachoń – 23 razy, Adrian Stankowski – 7, Damian Borecki – 6, a Adrian Klarenbach – 4 razy.
Raport był jednym z głównych newsów tego dnia w większości stacji informacyjnych. Republika nie relacjonowała jednak konferencji prasowej z raportu komisji, w którym często wspominano o jej pracownikach. Na stronach stacji 22 września nie znaleźliśmy żadnego materiału poświęconego temu raportowi. Jednak Sakiewicz przekonuje, że temat pojawił się w programie Republiki "Piachem w tryby". 23 września na stronie internetowej Republiki zamieszczono artykuł "To się nie mieści w głowie. Komisja Bodnara uznała krytykę pomocy migrantom szmuglowanym przez białoruskie służby za »represje«". Napisano w nim o "rzekomych mechanizmach represji".
Tomasz Sakiewicz nie chciał rozmawiać z "Presserwisem" o raporcie, twierdząc, że go nie widział. Gdy mu go wysłaliśmy, straciliśmy z nim kontakt. Jarosław Olechowski nie odbierał telefonów, nie oddzwaniał, nie odpowiadał na nasze pytania wysłane SMS-em.
Adrian Stankowski, obecnie publicysta "Gazety Polskiej Codziennie" i Republiki, tylko w "Wiadomościach" TVP, za rządów PiS, jako opłacany komentator, wypowiadał się co najmniej 771 razy. O demonstracjach Strajku Kobiet mówił m.in. jako o "broni biologicznej" i "siewcach śmierci". – Tam jest masa kłamstw, wszystko jest nakłamane, od początku do końca. Cały raport i bujda na temat moich zarobków są wyssane z brudnego palca. Ja pieniądze na tym zarobię – zapowiedział Stankowski przed rozłączeniem.
Jacek Karnowski, obecnie redaktor naczelny wPolsce24, wymieniony został w raporcie trzy razy, jego brat Michał – raz (dołączył niedawno do Michała Adamczyka i Marcina Tulickiego, którzy odeszli z telewizji wPolsce24 i zapowiedzieli własny projekt). Natomiast pracujący obecnie w stacji wPolsce24 Samuel Pereira wymieniany jest w raporcie dwa razy, Adrian Borecki – sześć, Magdalena Ogórek – dziesięć razy, Marcin Tulicki, do końca sierpnia br. zastępca redaktora naczelnego wPolsce24 – szesnaście razy.
W kanale wPolsce24 o raporcie zaczęto szerzej mówić dopiero następnego dnia po jego opublikowaniu, gdy się okazało, że po zgłoszeniu błędów w nim został czasowo zdjęty ze strony. Małgorzata Gałka zastanawiała się nad celowością takiego raportu. "Cel jest jeden, ciągle wzmagać ten elektorat nienawistników" – komentował Jarosław Sellin, były dziennikarz, a później polityk PiS.
"Łobuzy stroją się w szaty Katonów i ludzi sprawiedliwych. (...) Totalitaryści stroją się w szatki ofiar" - komentował Jacek Karnowski. Opisane w raporcie ofiary kampanii propagandowych nazywał "agresorami", "prowokatorami", "najmitami", "aktywem politycznym opłacanym przez Sorosów", który przebierał się w "społeczeństwo obywatelskie". Jacek Kurski, prezes TVP w czasach rządów PiS, na antenie wPolsce24 dodawał, że stworzono ten raport, by mieć "legitymację do dalszych represji i aby zakłamywać rzeczywistość".
Jacek Karnowski nie odbierał telefonu od nas, nie odpowiedział na prośbę o rozmowę na temat raportu. Samuel Pereira podobnie, dodatkowo nie odpowiedział na pytania wysłane SMS-em. Marcin Tulicki też nie chce rozmawiać. Na pytania wysłane SMS-em odpowiada: "Tezy raportu uważam za nieuczciwe. Materiał w wielu miejscach został zmanipulowany i przygotowany pod z góry założoną, polityczną tezę (...)".
Dorota Kania wymieniona jest w raporcie 12 razy. Demonstracje organizowane przez Strajk Kobiet określała m.in. jako "agresywne i chuligańskie wystąpienia".
Chcieliśmy zapytać Dorotę Kanię o raport, ale przerwała rozmowę w połowie pytania i się rozłączyła. W serwisie X o raporcie napisała dopiero po 27 godzinach od jego publikacji, gdy autorzy zdjęli go czasowo ze strony internetowej. "Gdzie można znaleźć ten śmieszny raport o mediach? Bo na stronie rządowej go nie ma". Potem informowała, że dostała jego fragment, w którym o niej piszą. Opublikowała go. "Czekam na proces – nawet bardzo czekam. Wszystko, co mówiłam (i pisałam) na temat działalności Marty Lempart, jest prawdą. Ale jeśli gang Olsena robi z tego zarzut.....".
(KB, 26.09.2025)










