Ustawa medialna wysłana, ale prezydent jej nie podpisze. "Szanse równe zeru"
Szefowa resortu kultury Marta Cienkowska zapowiedziała przyspieszenie prac nad nową ustawą medialną, ale szanse podpisania jej przez Karola Nawrockiego są równe zeru (fot. Piotr Nowak/PAP)
Ministra kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska oświadczyła, że projekt nowej ustawy medialnej, likwidujący abonament RTV i Radę Mediów Narodowych, jest gotowy i będzie szybko procedowany w Sejmie. Jednak szansa na podpisanie ustawy medialnej przez prezydenta Karola Nawrockiego jest równa zeru.
- Niestety, z kursu przyjętego przez Karola Nawrockiego wynika, że obecnie szanse na uzyskanie podpisu prezydenta pod ustawą medialną są jeszcze mniejsze niż za czasów prezydenta Dudy - zauważa Marek Rutka z Rady Mediów Narodowych, były poseł Lewicy. - Naturalnie, z tego nie wynika, że ustawy medialnej nie należy procedować. Implementuje ona Europejski Akt Wolności Mediów do polskiego prawa, więc powinna być jak najszybciej uchwalona przez Sejm. A odpowiedzialność za skutki ewentualnego weta będzie ponosić w pełni obóz prezydencki - dodaje.
- Dzisiaj widzimy, jak wielkim błędem było postawienie wszystkiego na jedną kartę: zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich - mówi poseł Koalicji Obywatelskiej, prosząc o zachowanie anonimowości. - Ustawa medialna powinna być gotowa w zeszłym roku, aby wywiązać się z obietnic wyborczych i pokazać naszą sprawczość - dodaje.
Marta Cienkowska podczas wczorajszego wywiadu przeprowadzonego przez Bogdana Rymanowskiego w Radiu Zet zaznaczyła, że ustawa medialna już jest gotowa i została wysłana "na rząd" oraz "powoduje wdrożenie bardzo ważnej dyrektywy unijnej - europejskiego aktu o wolności mediów - która obowiązuje od 8 sierpnia". Wyraziła nadzieję, że ustawa przejdzie przez Sejm i będzie szybko podpisana przez prezydenta. Jednak zdaniem obserwatorów jest to praktycznie nierealne.
Jedną z fundamentalnych zmian zawartych w ministerialnej koncepcji jest likwidacja Rady Mediów Narodowych, która – jak podkreślali politycy obozu rządzącego - działa w oparciu o ustawę niezgodną z konstytucją. Projekt nowej ustawy medialnej miał być gotowy pod koniec grudnia ubiegłego roku, ale prace nad nim zostały wstrzymane. Powód? Politycy obozu rządzącego byli przekonani, że nie podpisze jej prezydent Andrzej Duda. Liczyli, że jego następcą zostanie Rafał Trzaskowski, który byłby chętniejszy do współpracy w tym zakresie. Niestety się przeliczyli.
Założenia nowej ustawy medialnej, które de facto były koncepcją wdrożenia Europejskiego Aktu Wolności Mediów (EMFA) do polskiego systemu prawnego, resort kultury ogłosił w czerwcu ub.r.
Koncepcja zawierała postulat przywrócenia dziewięcioosobowego składu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz jej rotacyjności. Abonament RTV miałby zostać zlikwidowany. Po zmianie przepisów media publiczne dostawałyby na realizację misji co najmniej 0,09 proc. PKB rocznie.
"Chcemy, żeby media publiczne były w pełni finansowane z budżetu państwa, bo w ten sposób gwarantujemy im niezależność" - potwierdziła te założenia szefowa resortu kultury w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim. "Chcemy zlikwidować opłatę abonamentową, bo jest archaiczna. Chcemy wprowadzić zmiany zabezpieczające, dotyczące wolności słowa, wolności mediów. Chcemy wprowadzić zmiany dotyczące KRRiT, chcemy usunąć Radę Mediów Narodowych" - podkreśliła.
"Nie wyobrażam sobie sytuacji, że prezydent Nawrocki nie podpisuje ustawy medialnej, która wdraża dyrektywy unijne, a jej brak powoduje kary dla Polski" - zaznaczyła. "Mam poczucie, że to jest dobrze wypracowany kompromis, który będzie łatwy do wdrożenia. Mam nadzieję, że w październiku wejdzie na Sejm" - stwierdziła.
Tymczasem polityk KO w rozmowie z "Presserwisem" zaznacza, że w sytuacji, gdy wejście w życie nowej ustawy medialnej jest nierealne, a w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji (KRRiT), mimo zawieszenia w pracy Macieja Świrskiego, większość mają nominatki szeroko pojętej prawicy, wysoce prawdopodobna staje się konieczność wykorzystania Rady Mediów Narodowych do kontrolowania mediów publicznych. Choć to rozwiązanie tymczasowe.
Pod koniec ub.r. miejsce związanego z PiS Krzysztofa Czabańskiego zajął polityk Platformy Obywatelskiej - Wojciech Król. Dzięki temu koalicja rządząca uzyskała w RMN większość, a nominaci PiS Piotr Babinetz i Joanna Lichocka znaleźli się w mniejszości, która przegrywa w głosowaniach.
Ustawa o Radzie Mediów Narodowych daje jej prawo do wyboru władz publicznych. Politycy obecnej strony rządowej podkreślali wprawdzie, że RMN jest niezgodna z Konstytucją, ale w połowie lipca br. skorzystała z ustawowych uprawnień i powołała nowe nowe rady nadzorcze rozgłośni: Radia Katowice, Radia Lublin oraz Radia Wrocław.
- Nie ma jeszcze wyznaczonego terminu posiedzenia RMN, ale najpewniej w drugiej połowie września powołamy kolejne rady nadzorcze rozgłośni Polskiego Radia, bo obecnym kończy się kadencja - zapowiada Marek Rutka.
- W większości rad nadzorczych rozgłośni Polskiego Radia zasiadają nominaci Zjednoczonej Prawicy. Pobierają diety, choć w sytuacji, gdy rozgłośnie są postawione w stan likwidacji, nie mają nic do roboty. Tolerowanie tego stanu rzeczy przez dwa lata, od przejęcia władzy, to nasz wielki grzech zaniechania - irytuje się poseł Koalicji Obywatelskiej.
(JF, 04.09.2025)










