Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Grudzień 02, 2023

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Dzieci kapitana Granta. O tym, jak mali wydawcy nie potrafią sięgać po granty

Polskie media mogą wybierać spośród grantów z Unii Europejskiej i stowarzyszonych z nią funduszy, a także konkursów finansowanych przez fundacje miliarderów takich jak George Soros (fot. Ibrahim Boran/Unsplash.com)

Po granty nie sięga się łatwo. Zwłaszcza jeżeli jest się małą lub średnią firmą na polskim rynku mediów.

***

Ten tekst Ryszarda Parki pochodzi z archiwalnego wydania magazynu "Press" – nr 09-10/2023. Teraz udostępniamy go do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników. Przyjemnej lektury!

***

„Tak się uda, zaproszę cię do nas na wczasy” – takie słowa usłyszał jeden z dziennikarzy, który poinformował swojego znajomego lokalnego wydawcę o korzystnym programie grantowym dla lokalnych mediów. Naprawdę korzystnym – można było zdobyć 250 tys. euro na półtoraroczny projekt, i to bez własnego wkładu. – Potraktowałem to jako żart, ale zdaje się kolega mówił poważnie. Dla niego i dla każdego lokalnego wydawcy takie pieniądze inaczej są nieosiągalne. Ale nie udało się – mówi „Press” dziennikarz, który z oczywistych powodów woli zachować anonimowość swoją i wydawcy.

Od innego, którego o konkursie poinformował tego samego dnia, usłyszał: „Wiesz, ale my nie jesteśmy dobrzy w granty”.

Bo nie jest prawdą, że po cudze pieniądze sięga się najłatwiej. Zwłaszcza kiedy trzeba być naprawdę pomysłowym, a potem przekuć to w precyzyjny wniosek.

JAK PRZEPADAJĄ WNIOSKI

Tomasz Kuriata, wydawca lokalnych serwisów internetowych Doba.pl i radia Doba.fm, też próbował swoich sił w zdobyciu zagranicznego grantu. – Do grantu praskiego siedliśmy ze wspólnikiem w sobotę. Na wypełnianiu wniosku zszedł nam tydzień – wspomina. Nie udało się.

Podobnie o swoich doświadczeniach mówi Bogdan Rojkowicz, wydawca serwisów i tygodników lokalnych Korso na Podkarpaciu. – Usiadłem w sobotę. W niedzielę stwierdziłem, że trudno ten wniosek wypełnić. Ale jak już poświęciłem dwa dni, to głupio było to zostawiać. Wypełniłem do końca. Wniosek przepadł.

Głośnym echem odbiła się inna grantowa aplikacja. Podległa krakowskiemu magistratowi telewizja miejska Play Kraków News wystąpiła o grant USAID – funduszu wspierającego rozwój niezależnych mediów w Europie Środkowej i Wschodniej. Jak tłumaczyła wtedy Marta Szkudlarek, rzeczniczka prasowa spółki miejskiej Kraków 2050, która zarządzała lokalną telewizją: „Celem programu realizowanego przez USAID jest ochrona praworządności, demokracji oraz fundamentalnych wolności w krajach Europy Centralnej. Środki ewentualnie pozyskane w ramach programu przez spółkę Kraków 2050 mają zostać przeznaczone na wzmacnianie struktur i instytucji społeczeństwa obywatelskiego, w tym rozwój niezależnych mediów”. Szkudlarek nie widziała sprzeczności pomiędzy mediami podległymi władzom samorządowym a mediami niezależnymi. Senat USA, który przyznaje środki z programu USAID, tę różnicę dostrzegł. Wniosek nie przeszedł.

Dr Dominika Bychawska-Siniarska, prawniczka i działaczka społeczna związana niegdyś z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, mówi wprost: – Polskie media, zwłaszcza lokalne, mają problem z wypełnianiem wniosków grantowych. Mam do czynienia z wnioskami mediów z Europy Środkowej i Wschodniej. Zdecydowanie najlepsi w nich są Węgrzy.

Czego brakuje polskim mediom? Według prawniczki przede wszystkim strategii rozwoju. – Można ją podzielić na niewielkie fragmenty, a potem szukać grantów, które będą do nich pasować – wyjaśnia. – Tymczasem u nas panuje zasada: wymyślmy szybko, na co przeznaczymy zdobyte pieniądze. To nie jest tylko wina redakcji, ale wielu różnych czynników. I tego, że polskie redakcje nie są przyzwyczajone do udziału w konkursach grantowych. Widać to potem w ich aplikacjach – mówi Bychawska-Siniarska, która przyjmowała m.in. wnioski do programu grantowego Prague Civil Society Centre dla mediów lokalnych.

TYDZIEŃ TO ZA MAŁO

Polskie media mogą wybierać spośród grantów z Unii Europejskiej i stowarzyszonych z nią funduszy, organizacji dziennikarskich czy filantropijnych, a także konkursów finansowanych przez fundacje miliarderów takich jak George Soros.

– Do udziału w programie szkoleniowym Thomson Foundation wystarczy wypełnić dwie strony wniosku – opowiada Andrzej Andrysiak, szef Stowarzyszenia Gazet Lokalnych i wydawca „Gazety Radomszczańskiej”. Jego dziennikarze biorą udział w jednym z programów tej organizacji. Dwustronicowy wniosek w tym samym programie dał też szansę na rozwój dziennikarzom śląsko-zagłębiowskiego serwisu Ślązag.pl. Tymczasem, jak mówi Andrysiak, wniosek do grantu praskiego był mocno skomplikowany i trudny do wypełnienia. Dlatego mógł wydawcom zabrać czas i nie przynieść efektów.

– Wnioski grantowe zawsze wypełnia się przez co najmniej tydzień – mówi Jacek Ślusarczyk, prezes spółki Tygodnik Powszechny. On i Aleksander Kardyś, prezes rady Fundacji Tygodnika Powszechnego, mają spore doświadczenie w konkursach grantowych. – To nie jest tak, że w ciągu dnia czy dwóch wypełni się niezbędne dokumenty. Każdy konkurs wymaga przemyślenia.

– Ale to nie znaczy, że my jesteśmy tacy dobrzy w te wnioski – zastrzega Aleksander Kardyś. – Mamy w fundacji ludzi, którzy to potrafią robić, bo nauczyli się na własnych potknięciach.

– To prawda – dorzuca Ślusarczyk. – Trzeba wysłać 50 albo i więcej wniosków, żeby dostać środki z kilku z nich.

W POWODZI GRANTÓW

Jarosław Śliżewski, który niemal trzy dekady spędził w „Gazecie Wyborczej”, a dziś jest wydawcą sprawnie poruszającym się na rynku grantów, uważa, że cezurą czasową dla tego sektora był rok 2022. – To oczywiście nie znaczy, że wcześniej grantów nie było. Były fundusze unijne, były bardzo rozsądne granty wielkich firm technologicznych – na przykład Google’a i Facebooka – dzięki którym w Polsce zrealizowano w ciągu ośmiu lat, o ile dobrze pamiętam, 156 projektów medialnych, czy Microsoftu nakierowane na rozwój technologiczny mediów. Były też granty przyznawane przez milionerów czy rząd amerykański. Ale dopiero w 2022 roku nastąpił prawdziwy wysyp konkursów grantowych z różnych źródeł.

Mówiąc o obfitości programów grantowych, Śliżewski nie przesadza, choć swoich programów nie ogłasza już co prawda Meta – właściciel Facebooka, który ograniczył wydatki z powodu projektu Metaversum. Ale programy, m.in. w ramach Google News Initiative skupionej na monetyzacji treści, walce z fake newsami i wprowadzaniu nowych technologii, czy News Equity Fund adresowanego do mediów wspierających mniejszości, wciąż prowadzi natomiast Alphabet – właściciel Google’a.

Dzięki współpracy z tą firmą Stowarzyszenie Mediów Lokalnych od dwóch lat organizuje zajęcia e-Journalism University. To seria szkoleń z zakresu skutecznego dziennikarstwa internetowego oraz monetyzacji treści dla dziennikarzy i wydawców. Swoje programy grantowe mają władze USA (wspomniany już USAID), programy dla mediów ogłaszają też Parlament Europejski i Komisja Europejska. Do dziennikarzy adresowany jest jeden z komponentów programu Creative Europe. Popularnym źródłem finansowania mediów są też Fundusze Norweskie – czyli Mechanizm Finansowy Europejskiego Obszaru Gospodarczego (MF EOG) i Norweski Mechanizm Finansowy (NMF) – ustanowione przez Norwegię, Islandię i Liechtenstein, w zamian za dostęp do wspólnego rynku UE.

Z tych funduszy korzysta m.in. Stowarzyszenie Gazet Lokalnych przy projekcie „Audytor wyborczy sieci mediów lokalnych”, który ma wypracować i wprowadzić nowy model dziennikarskiej kontroli procesu wyborów samorządowych. W tym samym programie Stowarzyszenie Mediów Lokalnych pozyskało środki na rozwój i wzmocnienie 25 lokalnych portali internetowych.

Również norweskie fundusze finansują projekt „rE-medium” „Tygodnika Powszechnego”. To technologiczny panel CMS dla małych i średnich wydawnictw prasowych. Gotowe narzędzie będzie się składać z w pełni funkcjonalnego modułu CMS (Content Management System) znacząco upraszczającego zarządzanie treściami w wydaniu papierowym oraz w serwisie online, narzędzia do prowadzenia stron WWW, moduł paywall, który pozwoli na monetyzację publikowanych treści, i wreszcie kompletu rozwiązań służących do prowadzenia bazy kont użytkowników wraz z integracją z narzędziami analitycznymi i marketingowymi (Google Analytics, platforma marketing automation).

– Całe rozwiązanie będziemy bezpłatnie udostępniać małym, ale niezależnym i zachowującym wysokie standardy dziennikarstwa redakcjom prasowym, które same nie mogły dotąd sobie pozwolić na tworzenie własnych narzędzi – mówi Jacek Ślusarczyk z „TP”.

– To bardzo ciekawy program – komentuje inicjatywę „Tygodnika Powszechnego” Dominika Bychawska-Siniarska. – „Tygodnik” odniesie własne korzyści, ale równocześnie pomaga innym. Mam przykład ze Słowenii, gdzie dziennikarze śledczy wykorzystali grant na zdobycie wiedzy i umiejętności, aby później zrobić szereg szkoleń, które będą dostępne za darmo online. Takie myślenie, szersze, żeby pomóc społeczności wokół nas, a nie tylko nam samym, przewija się we wnioskach grantowych coraz częściej – dodaje.

METODA NA ŁATANIE

Ale zbytnich optymistów Bychawska-Siniarska szybko sprowadza na ziemię, dodając, że wciąż wielu wnioskodawców liczy, iż środkami z grantów załata dziury w budżecie. – Często po grancie widać, że pieniądze są wydawcom potrzebne tylko na pensje. Tymczasem większość grantów z założenia ma funkcję strategiczną, to znaczy pomaga mediom w rozwoju, a nie tylko łata dziury. Inaczej granty byłyby bezsensowne – zauważa.

Jarosław Śliżewski mówi: – Jeśli ktoś ma nadzieję, że weźmie grant i nic nie będzie musiał więcej zrobić, albo zrobi z tymi pieniędzmi to, co mu najbardziej pasuje, to się myli. Tym bardziej że swoje warunki grantodawca przedstawia najczęściej na etapie rekrutacji wniosków, a kolejne na etapie podpisywania umowy. Może też wypłacać pieniądze w formie rat i warunkować kolejne realizacją poprzednich zadań.

WIELKA SZÓSTKA

W branży medialnej panuje przekonanie, że tylko sześć podmiotów dobrze sobie radzi z pozyskiwaniem grantów. To wspomniany już krakowski „Tygodnik Powszechny”, ale również Agora, która chętnie i z dobrymi efektami przystępuje do projektów międzynarodowych. Jako grantowych liderów wymienia się też „Krytykę Polityczną” i „Kulturę Liberalną”. Podobnie z konkursów grantowych korzysta Fundacja Reporterów, specjalizująca się w międzynarodowych grantach na dziennikarstwo śledcze i jej Frontstory oraz Kolektyw Outriders –  chętnie biorący udział w konkursach grantowych obejmujących dziennikarstwo i szeroko pojętą ekologię.

Według Dominiki Bychawskiej-Siniarskiej Outriders jest najlepszym przykładem skutecznego grantobrania: – Mają strategię i wizję siebie na najbliższe pięć lat, mają zawsze kilka projektów dodatkowych i gdy widzą ogłoszenie o projekcie grantowym, który im pasuje, to będą w nim startować. Ale nigdy sztucznie nie dopasowują się do programu – zauważa.

– Podmioty najlepiej starające się o granty mają ludzi, którzy wyspecjalizowali się w wypełnianiu i składaniu wniosków – mówi Jarosław Śliżewski.

Przyznają to Jacek Ślusarczyk i Aleksander Kardyś z „Tygodnika Powszechnego”. – Są ludzie w strukturach naszej fundacji, którzy nie tylko śledzą konkursy, ale potrafią też zwięźle, a przy tym precyzyjnie opisać projekty. A to jest sztuka.

Wojciech Cieśla, założyciel i członek międzynarodowego kolektywu dziennikarzy Investigate Europe, redaktor naczelny Frontstory.pl, serwisu dziennikarstwa śledczego wydawanego przez Fundację Reporterów, zaznacza, że nie lubi rozmawiać o szczegółach. – Nad naszym know-how w pozyskiwaniu funduszy pracowaliśmy 13 lat i nie mówimy o tym, kto ani w jaki sposób to robi. Może kiedyś o tym opowiemy – zastrzega.

GRANT Z PRZESZKODAMI

Dominika Bychawska-Siniarska mówi wprost: – Czasem na formularzach wniosków miejsce na opis projektu jest specjalnie ograniczone. I wygrywa ten, kto potrafi przekonać grantodawcę do swojego pomysłu w kilkudziesięciu słowach.

– Musimy wiedzieć co, do kogo i w jaki sposób piszemy. Nie da się stworzyć idealnego wniosku o grant, a potem kopiować go do kolejnych dokumentów – dodaje Jarosław Śliżewski. – Grantodawca ma swoje intencje i jeżeli grantobiorca ich nie zrozumie, jego wniosek najprawdopodobniej odpadnie.

Do tego dochodzi jeszcze często bariera językowa. Czasem wnioskodawcy pomaga syn lub córka i wtedy może się okazać, że podstawowa znajomość angielskiego to za mało, by przekonać grantodawcę.

Bychawska-Siniarska radzi, żeby każdy, kto już wypełnił wniosek o grant, przeczytał go jeszcze raz pod kątem tego, czy sam przyznałby komuś własne środki na podstawie tego, co we wniosku zostało napisane. – To doskonała metoda weryfikacji – stwierdza.

Przeszkód przy zdobywaniu grantów jest więcej. Czasem barierą może być konieczność wniesienia wkładu własnego wydawcy. Grantodawca określa dofinansowanie nie tylko jego kwotą, lecz również częścią swojej partycypacji w całym projekcie – zwykle jest to 70–80 proc. kosztów. W przypadku kwot grantu w wysokości kilku–kilkunastu tysięcy euro nawet mali i średni wydawcy mają zwykle środki na pokrycie swojej części. Kiedy jednak w grę wchodzą setki tysięcy euro – może być problem. Zdaniem Bychawskiej-Siniarskiej i Śliżewskiego to dla grantodawcy dobry sposób na zabezpieczenie. Wie, że wnioskodawca już poczynił jakieś przygotowania do realizacji swojego projektu, a nawet zabezpieczył część środków. Wtedy chętniej dołoży się do jego realizacji.

W przypadku projektów międzynarodowych i transgranicznych fundusze wymagają zwykle również powołania konsorcjów minimum dwóch–trzech redakcji, które będą realizować projekt. To cecha charakterystyczna dla projektów skupionych na problemach migrantów, handlu ludźmi czy bardzo dużych śledztwach gospodarczych lub finansowych. Tomasz Wolf, redaktor naczelny „Głosu – Gazety Polaków w Republice Czeskiej”, przyznaje, że sam chętnie przystąpiłby do takiego transgranicznego konsorcjum, by pozyskać grant, może we współpracy z „Kroniką Beskidzką” i którąś ze słowackich redakcji z rejonu Żyliny. – Ale wydaje mi się, że w tej chwili największe szanse na udział w podobnych projektach ma „Kurier Wileński” z Litwy – stwierdza.

Samo zdobycie grantu to nie wszystko. – Trzeba jeszcze dobrze go raportować i rozliczyć – zastrzega Jacek Ślusarczyk. – To najtrudniejsza część oprócz samej realizacji.

A POMOC NIE NADEJDZIE

O ile „wielka grantowa szóstka”, czyli Agora, „Tygodnik Powszechny”, „Krytyka Polityczna”, „Kultura Liberalna”, Fundacja Reporterów i Kolektyw Outriders, ma w swoich strukturach specjalistów od pozyskiwania funduszy, o tyle inne wydawnictwa nie mogą nawet liczyć na specjalistów zewnętrznych, podobnych do tych, którzy pomagają przedsiębiorcom czy rolnikom w pozyskiwaniu dotacji udzielanych w ramach programów unijnych.

– Specjalistów, którzy mogliby pomóc mediom w wypełnianiu wniosków grantowych, w Polsce po prostu nie ma – przyznaje Jarosław Śliżewski.

Dlatego specjalisty od grantów nie ma w Biurze Reklamy Gazet Lokalnych, które obsługuje lokalnych wydawców z całej Polski. Nie mają go ani Stowarzyszenie Gazet Lokalnych, ani Stowarzyszenie Mediów Lokalnych. Podobnej funkcji nie ma w strukturze Izby Wydawców Prasy. Próżno szukać nie tylko specjalisty, lecz również merytorycznej pomocy pod tym względem w stowarzyszeniach dziennikarskich.

– Wiem, że na Zachodzie działają fundraiserzy, którzy pomagają pozyskać środki dla organizacji dziennikarskich. W Polsce o takich nie słyszałem – mówi Wojciech Cieśla.

W Polsce działa Polskie Stowarzyszenie Fundraisingu, ale skupia się głównie na pomocy organizacjom pozarządowym. Chwali się m.in. organizacją 12 edycji Zawodowego Kursu Fundraisera. Taki zawód, dzięki staraniom stowarzyszenia, trafił na urzędową listę zawodów wykonywanych w Polsce. Kurs dotychczas ukończyło 360 certyfikowanych absolwentów (średnio 30 na edycję). Wśród przeszkolonych przez PSF znaleźli się przedstawiciele tylko jednej organizacji dziennikarskiej – Fundacji Solidarności Dziennikarskiej – przybudówki Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

– Przyznam, że pojawił się już pomysł szkoleń z grantów dla wydawców i z tego, co wiem, sporo osób jest zainteresowanych – stwierdza Jarosław Śliżewski. Nie wie kto ani według jakiego programu miałby takie szkolenia poprowadzić. Uważa jednak, że wobec obfitości grantów na niezależne dziennikarstwo, jaka pojawiła się od 2022 roku, szkolenia stały się niezbędne.

MEDIA NA TRZECH NOGACH

Pod koniec 2022 roku Outriders uruchomili zbiórkę w serwisie Patronite. – Chcemy, by było to nasze główne źródło przychodu od stycznia 2024 roku – mówi Jakub Górnicki z Kolektywu. – Wcześniej już prowadziliśmy takie akcje na własnej platformie, gdzie pozyskaliśmy około 800 wspierających, i na Zrzutka.pl. Teraz zachęcamy darczyńców, by przenosili się na Patronite.

Na podobny krok zdecydowała się w kwietniu br. Fundacja Reporterów, wydawca Frontstory.pl. Dotychczas międzynarodowe granty na dziennikarstwo śledcze były ich głównym źródłem finansowania serwisu.

Jarosław Śliżewski uważa, że to mądre posunięcia, które wcale nie skreślają grantów jako źródła finansowania.

– Gdybym sam miał prowadzić takie medium, pewnie starałbym się oprzeć na czterech, a przynajmniej na trzech nogach – mówi Śliżewski. Pierwszymi dwiema według niego powinien być core business, czyli wydawanie mediów cyfrowych i, jeżeli jest taka konieczność, również papierowych. – Kolejne dwie nogi to zbiórki publiczne, które przy przemyślanej organizacji zapewniają stabilne finansowanie bieżącej działalności, oraz konsekwentny udział w programach grantowych, który zagwarantuje środki na rozwój wydawnictwa – wylicza.

– Szczególnie małym czy średnim redakcjom zalecałabym najpierw przygotowanie strategii – mówi Dominika Bychawska-Siniarska. – Choćby w przypadku digitalizacji mediów lokalnych czy subregionalnych trzeba zrobić rachunek sumienia, w jakim stopniu jesteśmy silni w internecie, jak na nim zarabiamy oraz jak szybko i czy w ogóle planujemy odejście od papieru. Stąd wyniknie, jakie konkretne działania trzeba podjąć, żeby osiągnąć cel w określonym czasie. Dopiero takie zestawienie pozwoli na wyszukiwanie i dopasowywanie projektów grantowych do własnych potrzeb, a nie na dopasowywanie swojej strategii do ogłaszanych konkursów.

***

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Terlikowski o parciu na szkło, misja Schwertnera, Celiński, Soros i Karp

Press

Ryszard Parka

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.