Sympatycy byłego działacza Samoobrony nękali dziennikarzy telefonami
W nocy z czwartku na piątek kilkudziesięciu dziennikarzy budziły telefony i SMS-y wzywające do zajęcia się sprawą rzekomo poszkodowanego przez fiskusa byłego działacza Samoobrony Zbigniewa Stonogi. Redakcje zastanawiają się nad podjęciem kroków prawnych wobec natrętów.
Telefowano i wysyłano SMS-y do dziennikarzy, głównie telewizyjnych, których lista została opublikowana na facebookowym profilu Zbigniewa Stonogi. Obok listy umieszczony został apel Stonogi do jego sympatyków: "Będę ich prosił o publikację mojej sprawy, o to i Was proszę najlepiej SMS". Dalej działacz podaje treść do przekazania dziennikarzom. W oświadczeniu stwierdza, że wymiar sprawiedliwości wyrządził mu "niebotyczne szkody" i prosi o "solidne wykonywanie zawodu dziennikarza" i zajęcie się jego sprawą.
W nocy z czwartku na piątek i następnego dnia dziennikarze - m.in. Kamil Dziubka z TVP 1, Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN, Grzegorz Kajdanowicz z TVN, Paweł Płuska z TVN i Agnieszka Rucińska z IAR - odebrali setki telefonów i SMS-ów od internautów domagających się od nich interwencji w sprawie Stonogi. - W nocy odebrałem około 150 telefonów i SMS-ów , a dziś jeszcze ponad 20. Brzmiało to tak, jakby odczytywali tekst z kartki, ale nie byli wobec mnie niegrzeczni - mówił w piątek Krzysztof Skórzyński, dziennikarz "Faktów" TVN. - Trudno traktować te telefony w kategoriach racjonalnych, to był raczej hejterski atak. Do całej sprawy mam duży dystans, nie zamierzam domagać się ukarania winnych, bo i kogo? Wobec Stonogi trudno wyciągnąć konsekwencje, bo to nie on dzwonił, tylko jego akolici - dodaje Skórzyński. Sądzi, że lista telefonów mogła pochodzić od któregoś z polityków Samoobrony. Zawierała wiele nieaktualnych numerów, także do osób, które od dawna w mediach już nie pracują.
Konrada Piaseckiego, dziennikarza RMF FM, pierwszy telefon obudził o 1 w nocy. - Dzwonili do trzeciej na ranem. Jednocześnie przychodziły SMS-y. Nie wyłączyłem telefonu tylko dlatego, że mam rodziców w starszym wieku i chcę stale mieć z nimi kontakt – opowiada Piasecki. Na policję nie poszedł. - Gdybym dostał od kogoś telefon w sprawie Stonogi o normalnej porze, nie traktowałbym go jako czegoś niewłaściwego. Rozumiem, że obywatel ma prawo prosić dziennikarza o pomoc, a numeru swojego telefonu nie ukrywam. Ale cała ta akcja wbrew zamierzeniom jej organizatorów skutecznie zniechęciła dziennikarzy do zainteresowania się sprawą – sądzi Piasecki.
W piątek po interwencji redakcji lista telefonów do dziennikarzy została zdjęta z profilu Stonogi na Facebooku. - Poinformowaliśmy pracowników o sposobie blokowania niechcianych połączeń, analizujemy sprawę pod kątem przekazania jej organom ścigania – mówi Emilia Ordon, rzeczniczka prasowa TVN.
Piotr Konieczny, szef zespołu bezpieczeństwa serwisu Niebezpiecznik.pl poświęconego bezpieczeństwu w sieci, uważa, że nękanym przez sympatyków Stonogi dziennikarzom nie pozostaje nic innego niż zmienić numer telefonu. "Niektóre z modeli nowszych telefonów mają co prawda funkcję blokady natrętów (połączenia z danego numeru są ignorowane), ale nie zmienia to faktu, że natręt może ciągle próbować dzwonić, blokując linię i utrudniając innym, zaufanym osobom możliwość dodzwonienia się. Dziennikarze powinni też jak najszybciej wyłączyć pocztę głosową - czasem znajomość numeru telefonu wystarczy, aby za pomocą odpowiedniego oprogramowania móc odsłuchać nagrania na skrzynce głosowej należącej do tego numeru" - wyjaśnia Konieczny.
(MW, 12.05.2014)










