Andrzej Poczobut może wyjeżdżać z Białorusi
Andrzej Poczobut (fot. Andrei Liankevich)
Andrzej Poczobut, mieszkający w Grodnie korespondent „Gazety Wyborczej” na Białorusi, został wczoraj zwolniony z kary trzech lat więzienia, którą nałożono na niego dwa lata temu.
Andrzej Poczobut, wybrany Dziennikarzem Roku 2011, w tym samym roku został skazany na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. W ten sposób ukarano go za zniesławienie w swoich publikacjach prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki - m.in. nazwał go „dyktatorem”. Poczobut zanim usłyszał wyrok, przebywał w areszcie 91 dni.
Po upływie dwóch lat zawieszenia kary Poczobut został wezwany do sądu. To standardowa praktyka na Białorusi. Sąd mógł go zwolnić z odbywania kary, przedłużyć jej zawieszenie lub odesłać do więzienia. Wczoraj odbyło się posiedzenie sądu w tej sprawie. - Szef inspekcji wykonania wyroków wnioskował o zwolnienie mnie z odbywania kary, bo nie dopuszczałem się naruszeń i poprawnie się zachowywałem. Ja zaznaczyłem, że jestem niewinny. Decyzja sądu oznacza, że sprawa jest zakończona. Mogę nareszcie wyjeżdżać za granicę – mówi „Presserwisowi” Andrzej Poczobut.
Korespondent „GW” w czerwcu ub.r. trafił ponownie na dziewięć dni do aresztu, bo wytoczono mu wtedy kolejną sprawę o zniesławienie Łukaszenki. Groziło mu wówczas nawet osiem lat więzienia, bo z racji poprzedniej sprawy karnej jego wyroki by się sumowały. W marcu br. ta druga sprawa została jednak umorzona.
Wczoraj, po ogłoszeniu decyzji sądu, dziennikarz zaznaczył, że wyrok z 2011 roku nie miał żadnego wpływu na jego pracę, którą wykonywał tak samo, jak przed wyrokiem. W tym czasie Poczobut napisał m.in. książkę „System Białoruś”, która ukaże się w Polsce 23 października br.
MAK










