Będzie śledztwo wobec dziennikarzy "Wprost"
Naczelna Prokuratura Wojskowa zapowiedziała wszczęcie postępowania w sprawie upublicznienia materiałów ze śledztwa na temat katastrofy smoleńskiej przez dziennikarzy tygodnika "Wprost".
Tygodnik "Wprost" zamieścił wczoraj materiały z niewydanej jeszcze książki swoich dziennikarzy Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego "Smoleńsk. Zapis śmierci". Według prokuratorów publikacja we "Wprost" wskazuje, że dziennikarze bezprawnie dotarli do informacji z 57 tomów akt śledztwa smoleńskiego. Z tekstu dziennikarzy wynika m.in., że śledczy skupiają się na badaniu hipotezy, czy gen. Andrzej Błasik siedział za sterami samolotu; o jego relacje z załogami rządowych samolotów mieli wypytywać pilotów, ich rodziny i znajomych. "Opublikowanie niezweryfikowanych jednoznacznie, wybranych ustaleń śledztwa, nie tylko w sposób negatywny rzutuje na jego bieg, czy też dezinformuje opinię publiczną, ale może być także rozpatrywane przez pryzmat naruszenia praw pokrzywdzonych - dóbr osobistych rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej" - czytamy na stronie internetowej Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Prokuratorzy zaznaczyli też, że "zawarte w artykule niektóre stwierdzenia stanowią de facto wskazanie osób rzekomo winnych katastrofy, jeszcze przed zakończeniem pracy organów Państwa, ustawowo powołanych do zbadania sprawy". - Powołaniem dziennikarza jest informować. Nie opublikowaliśmy jednak wszystkich zdobytych przez nas informacji. Ograniczyliśmy się do takich, które nie naruszają godności ofiar katastrofy ani nie ranią uczuć ich rodzin. Ucięliśmy część spekulacji na temat katastrofy i odpowiedzieliśmy na kilka istotnych pytań. Wiedzieliśmy, że prokuratura rozpocznie śledztwo w sprawie naszej publikacji. Wolałbym, żeby skupiła się na śledztwie po katastrofie, a nie na badaniu źródła wycieku - mówi Michał Krzymowski. - Postanowiliśmy ujawnić dokumenty ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, bo są ważne dla opinii publicznej. Pominęliśmy najbardziej drastyczne fragmenty, wybierając te, które rzucają informację na śledztwo - dodaje Aleksandra Karasińska, zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Wprost”. Jak informuje, do wczorajszego wieczora zawiadomienie w sprawie wszczęcia postępowania przeciw "Wprost" do redakcji nie dotarło. Za rozpowszechnianie bez zezwolenia wiadomości z postępowania przygotowawczego grozi do dwóch lat więzienia.(MW, 03.11.2010)










