Wydanie: PRESS 12/2006

Ranking

Czytam prasę, gdyż muszę. A gdybym nie musiał? To pewnie bym nie czytał, tylko przeglądał. Przecież tyle jest dobrej literatury do czytania. Prasa polityczno-społeczna jest toksyczna. I kto z nas nie ma już dosyć naszych mysich i szczurzych „wojen”? A ci, co je komentują, też coraz częściej są irytujący. Coraz mniej jest prasy literackiej. Lub może jej zasięg jest coraz mniejszy. To ją marginalizuje. A przecież nadal ciekawy bywa miesięcznik „Odra”, godna uwagi jest „Krytyka Polityczna”, czytam kwartalnik „Res Publica Nowa”, pismo, które kiedyś budziło tyle emocji i nadziei, a teraz po cichutku umiera. Szkoda. Zanik miesięczników i pism kulturalnych to zjawisko ogólnoświatowe. Ich rolę przejmują dzienniki i coraz grubsze do nich wkładki. W prasie literackiej, tej, która istnieje, nie ma już tematów, które prowokują dyskusje. Te pisma są jak studnie, do których każdy wrzuca swój osobny kamyk – może ktoś jest na dole, a może nie? I jak na dłoni widać wszędzie upadek krytyki literackiej, filmowej, teatralnej. Z dominujących u nas dzienników nie ma ani jednego centrowego, podobnie jak nie ma centrowej partii. Mam wrażenie, że nie tylko nasze życie polityczne jest chore, media cierpią na podobne schorzenia co politycy, ale chyba mimo wszystko więcej tu jest fachowości i talentów. „Dziennik” udaje, że jest centrowy, gdy z głębi przekonań jest konserwatywny i prawicowy. W przypadku tego pisma ów wysiłek, by nie być stronniczym, bywa chwilami wzruszający. „Rzeczpospolita” coraz wyraźniej idzie, a nawet biegnie, na prawo, mówi jednak: nadal chcemy być w środku. Życzę powodzenia. Z kolei „Gazeta Wyborcza” jest mściwa, pamiętliwa i dworska. Ale skala niechęci do niej kilku publicystów z „Dziennika” ma charakter obsesji. Najbardziej regularnie czytam „Gazetę Wyborczą”, chociaż obniża się jej poziom i często mnie drażni. W „Gazecie” lubię „Gazet´ Stołecznà”, chociaż mogłaby być jeszcze lepsza. „Dziennik” stara się, ale jego dział miejski jest słabszy, w „Rzeczpospolitej” zaś całkiem beznadziejny. Dzienniki chyba nadal nie są świadome, jak ważny jest dzisiaj dla czytelników dział miejski. Polska nadal jest światowym mocarstwem w tygodnikach. W wielu krajach już nie ma ani jednego. „Wprost” niestety stał się komiksem. Najlepsza jest nadal „Polityka”, jej dodatek „Niezb´dnik Inteligenta” czasami bywa świetny. Dobrze, że jeszcze żyje lewicowy „Przeglàd”. Jak na pismo, co ledwie żyje, radzi sobie nieźle i nie obowiązują go pewne poprawności, które pętają inne tygodniki. Jak w dawnych czasach, tak i teraz chętnie czytam „Forum”. W telewizji, wstyd się przyznać, najchętniej oglądam programy o zwierzętach, szczególnie o małpach. Lubię serial o surykatkach na Animal Planet. W TVN 24 staram się oglądać „Kropk´ nad i”, bo cenię Monik´ Olejnik. Najczęściej jednak tylko zerkam na TVN 24 i zawsze coś tam oglądam do śniadania. Lubię programy „Kawa na ław´” Bogdana Rymanowskiego i oczywiście „Teraz my!” Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego – to sympatyczni i rzetelni dziennikarze. Radio włączam na „Śniadania z Radiem Zet”, czyli znowu Monika Olejnik. W Radiu Tok FM kiedyś najbardziej lubiłem pogadanki o psach i kotach. Teraz chyba trochę się popsuło, ale to nadal niezłe radio dla kierowców. Miesięcznikiem, który czytam dosyć regularnie, jest „Architektura”, jeszcze nie tak dawno pisałem tam na stałe felieton. To, jak się budowało, zawsze było świadectwem stanu cywilizacji – mamy więc się o co dzisiaj martwić. Na dodatek prawie nikt już nie potrafi o architekturze pisać. Czytam też oczywiście miesięcznik „Zwierciadło”, pismo tyleż kobiece, co psychologiczne i niekomercyjne, w tym segmencie trochę taki cud na naszym rynku. Warto nie tylko wiedzieć, co piszczy w trawie, ale też, co bulgocze na bagnach. Dlatego bywa, że umartwiam się Telewizją Trwam. Przeglądam „Nasz Dziennik”, organ ojca dyrektora, czasami „Gazet´ Polską”, a nawet „Myśl Polską” – tu już śmierdzi faszyzmem, a może przede wszystkim głupotą i psychiatrią. Doprawdy nie są to wesołe lektury, ale pożyteczna jest wiedza, jakimi obłędnymi ścieżkami chadzają ludzkie myśli, a korzenie totalitaryzmu wszędzie i zawsze są do siebie podobne. Smutno, że w Polsce, tak okrutnie doświadczonej przez historię, takie pisma mają nadal swoich czytelników – znak, jak mało się uczymy na swoich i cudzych błędach. Ale to jednak tylko margines. Większy problem, a może nawet dramat, to mechanizm sensacji i komercji, który żelazną ręką rządzi nie tylko mediami, ale w mediach to najwyraźniej widać. Ten ogólnoświatowy mechanizm deprawuje zarówno widzów, czytelników, jak i dziennikarzy, jakbyśmy wszyscy podążali w otchłań tanecznym krokiem, wachlując się różnymi sztafażami, zupełnie bezradni. Autor jest poetą, prozaikiem, eseistą i krytykiem literackim

....

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.