Wydanie: JAK CZYTAć W ERZE FAKE NEWS 2018

Nie popadać w paranoję - sprawdzać

(fot. Pixabay.com)

Celowa dezinformacja, młot na przeciwnika czy zwykły błąd dziennikarski? Młodzi potrafią szybko zweryfikować prawdziwość newsa – trzeba im tylko uświadamiać konieczność tego.

Młodzi ludzie pozyskują informacje głównie z internetu, ale nie radzą sobie z dezinformacją, manipulacjami i kłamstwami rozsiewanymi w sieci. Spotkania ze studentami w ramach warsztatów Facebooka i Polityki Insight „Jak czytać w erze fake news” pokazały jednak, że tylko pierwsza część tego twierdzenia jest prawdziwa. Uczestnicy zajęć otrzymywali listę depesz i zadanie: określić, które informacje są prawdziwe, a które fałszywe. Brali do rąk smartfony i sprawdzali źródła informacji, ich wiarygodność, szukali nazwisk osób, na które powoływali się autorzy depesz i badali szczegóły. Grupa studentów Uniwersytetu Śląskiego, której przyglądałem się w Katowicach, bezbłędnie oddzieliła wszystkie fałszywe informacje od prawdziwych.

Potrafią – inna sprawa, czy swoje umiejętności wykorzystują na co dzień, czego nie robią nawet niektórzy dziennikarze.

POBITY POLSKI DZIENNIKARZ

Praktykę pokazały wydarzenia z 23 listopada 2016 roku. Twitter i Facebook pełne były informacji, że w studiu rosyjskiej telewizji pobity został polski dziennikarz. W mediach społecznościowych zaczęło krążyć nagranie z kanału TV Centr, na którym widać, jak młody chłopak najpierw mówi z polskim akcentem: „Ukraińcy chcą żyć jak normalni ludzie, a nie w gównie, jak wy, Rosjanie”, a potem szarpie się z uczestnikami programu.

Tego typu wiadomości serwis o mediach Press.pl nie może przepuścić, więc koledzy z redakcji natychmiast zabrali się do pracy. Nie było czasu na dyskusje i rozmowy, bo informację o pobitym polskim dziennikarzu podawały już portale i serwisy internetowe największych mediów. A wiadomo, w internecie kto pierwszy, ten lepszy.

Po kilku minutach nasz tekst był już prawie gotowy, kolega jeszcze tylko szykował zdjęcie do zilustrowania. Spojrzałem mu przez ramię i na ekranie komputera zobaczyłem Tomasza Maciejczuka, częstego gościa w rosyjskich propagandowych programach telewizyjnych, w których jest przedstawiany jako „polski dziennikarz”. Zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Przypomniałem sobie wcześniejszą rozmowę z ludźmi pracującymi w kanale TV Centr, w którym miało dojść do incydentu z Maciej-czukiem. Przyznali, że u nich przypadkowo nic się nie dzieje. Zapaliła mi się druga lampka.

Z kolegami w redakcji zaczęliśmy się zastanawiać, w jakich polskich mediach pracuje lub pracował „polski dziennikarz” Maciejczuk. Nikt nie mógł sobie przypomnieć. Zaczęliśmy sprawdzać i okazało się, że sporo pisał, ale głównie na Facebooku. I to dziwnych rzeczy, bo najpierw gorąco popierał broniących się w Donbasie Ukraińców, ale nagle zmienił front i zaczął oskarżać ich o faszyzm. Po pobieżnym sprawdzeniu w internecie okazało się, że Maciejczuk ma więcej wspólnego z polskimi nacjonalistami niż z mediami. Wystarczyło kilka minut na internetowy research, by nabrać podejrzeń, że pisanie o pobiciu polskiego dziennikarza w rosyjskiej telewizji będzie fałszywą wiadomością. Dezinformacją, która Rosjanom ma pokazać, że Polacy to rusofobi; Polakom, że Rosjanie reagują agresją na prawdę.

Niestety największe i najpoważniejsze media w Polsce nie miały wątpliwości nawet pół roku później, gdy Maciejczuk znów szarpał się w programie publicystycznym rosyjskiej telewizji, tym razem w kanale NTV. Ponownie tytuły w polskich serwisach krzyczały: „Polski dziennikarz pobity w rosyjskiej telewizji”. Dopiero później pojawiły się artykuły mówiące, że Maciejczuk to zagadkowa postać, a bicie go w rosyjskich telewizjach może być inscenizowane. A wystarczyło kilka minut poszukiwań w internecie, by od razu dojść do takich wniosków.

WROBIONE MEDIA

Według najbardziej rozpowszechnionej definicji fake news to fałszywa informacja spreparo-wana celowo i rozpowszechniona, by wywołać określony skutek (np. oczernić kogoś, wywołać konflikt), ale też wygenerować ruch w serwisie internetowym. Klasyczną fałszywą wiadomością był materiał serwisu Tvp.info, w którym pokazano zdjęcia protestujących lekarzy rezydentów na tle egzotycznego krajobrazu i zarzucono im, że domagają się podwyżek, choć stać ich na wakacje w ciepłych krajach. Szybko okazało się, że zdjęcia nie pochodziły z wakacji, tylko z misji medycznych na Bliskim Wschodzie.

Czasami fałszywe wiadomości są produkowane dla żartu lub by pokazać, jak łatwo zmanipulować media. Na fake newsy nabierają się i uwiarygadniają je nawet renomowane agencje informacyjne. W czerwcu Agencja Reutersa podała informację o rozpadzie koalicji niemieckich partii politycznych CDU i CSU. 

Źródłem nieprawdziwej depeszy było fałszywe konto na Twitterze niemieckiego nadawcy Hessischer Rundfunk. Konto założył Moritz Hürtgen, autor satyrycznego pisma „Titanic”. Hürtgen później tłumaczył, że chciał udowodnić, jak łatwo wprowadzić media w błąd.

Polska Agencja Prasowa też nabrała się na fałszywe konto na Twitterze. W styczniu 2018 roku ktoś podszył się pod premiera Mateusza Morawieckiego i napisał, że Morawiecki popiera działalność Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Informacja brzmiała sensacyjnie, bo środowisko premiera zwykle krytykuje WOŚP. PAP uznała, że trzeba szybko przygotować i publikować depeszę, więc agencja zaliczyła wpadkę.

MŁOT NA PRZECIWNIKÓW

Coraz częściej termin fake news służy jako młot, którym uderza się w przeciwników lub próbuje się podkopywać wiarygodność niewygodnych informacji. W marcu 2018 roku prorządowe media zarzuciły portalowi Onet.pl, że zamiesz-cza fałszywe informacje – Onet napisał, że prezydent i wiceprezydent Stanów Zjedno-czonych nie spotkają się z przedstawicielami polskich władz, dopóki Polska nie zmieni ustawy o IPN. Lecz dopóki ustawy nie zno-welizowano, rzeczywiście nikt z najwyższych amerykańskich władz nie spotkał się na dłuższą rozmowę z polskim prezydentem, choć było kilka okazji.

Natomiast prezydent USA do worka z fake newsami wrzucił np. opinię Paula Krugmana, który w komentarzu w „The New York Times” napisał, że wybór Donalda Trumpa na prezydenta może spowodować kryzys gospo-darczy. Trump zapomniał, że opinia może być trafna lub chybiona, ale na pewno nie jest informacją prawdziwą lub fałszywą.

Media i dziennikarzy oskarża się o pu-blikowanie fałszywych informacji, kiedy się po prostu pomylą. Później nie pomagają nawet sprostowania i przeprosiny, bo łatka „fake news” przykleja się niczym błoto.

Jak wobec tego nie popaść w paranoję i komu wierzyć? Podczas warsztatów Facebooka i Polityki Insight wybrzmiewało, że fałszywe informacje, manipulacje i propaganda to nic nowego. Ostatnio pojawiło się tylko więcej narzędzi, które można wykorzystać do rozpowszechniania nieprawdziwych informacji. A bronić można się konwencjonalnymi sposobami – krytycznym podejściem do informacji i sprawdzaniem ich. Oczywiście na weryfikację trzeba poświęcić więcej czasu i wysiłku niż na uwierzenie w fałszywą wiadomość i przekazanie jej innym. Jednak sprawdzanie informacji obecnie jest o wiele prostsze niż w czasach, gdy nikt nie używał sformułowania fake news. Korzystajmy z tego.

Press

Mariusz Kowalczyk

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.