Wydanie: PRESS 01/2005

Ranking

Dziennikarz śledczy powinien czytać, słuchać i oglądać dwa razy więcej od każdego kolegi po fachu zajmującego się inną działką. Dlatego jeszcze przed śniadaniem sprawdzam w Internecie poranne newsy. Najczęściej zaglądam do portalu Gazeta.pl. Wizyta w nim pozwala szybko sprawdzić, co dała konkurencja. Niezły jest też Onet.pl, który robi obszerny przegląd prasy. O „Rzepie” nie będę pisać. To oczywiste, że jest moją lekturą obowiązkową. „Wyborczą” uważam za najlepiej redagowaną polską gazetę. Niestety, brakuje jej pazurów. Od lat w „GW” nikt na poważnie nie uprawia dziennikarstwa śledczego. Jej najlepsi ludzie z tej działki - Tomek Patora i Marcin Stelmasiak - nie wyściubiają nosa poza Łódź. Radzą sobie na tym podwórku świetnie (najlepiej wie o tym poseł Pęczak), ale szkoda, że centrala nie daje im rozwinąć skrzydeł. Cenię komentarze Piotra Stasińskiego, szczególnie te dotyczące komisji śledczej ds. Orlenu, bo przeważa w nich zdrowy rozsądek. To, niestety, niezbyt częsta cecha komentatorów „Gazety”. Tęsknię za starym „Dużym Formatem”, szkoda, że zmienił wygląd. Stracił wiele, m.in. możliwość publikowania fotoreportaży. Irytuje mnie język, jakim pisane są teksty w „Wysokich Obrotach”, szczególnie testy samochodów. Staram się przeglądać „Życie”. Trafił do niego Wojciech Sumliński, którego kilka zeszłorocznych tekstów przejdzie do historii. Ja długo nie zapomnę tego o mecenasie Olszewskim - to chyba najbardziej spektakularna wpadka dziennikarska roku. Czytanie „Trybuny” z jej partyjno-propagandowym stylem należy do ciężkich obowiązków. Coraz rzadziej zaglądam do „Życia Warszawy”, które spuszcza z tonu. Jeszcze rok temu wróżyłem mu niezłą pozycję, dziś widzę, że rozmienia się na drobne. Publikuje coraz mniej dobrych newsów, co kiedyś było jego mocną stroną. Może redaktorzy „ŻW” sparzyli się na kilku wpadkach, np. na tej z terrorystami arabskimi, którzy okazali się imigrantami z Wietnamu. Wertuję tabloidy. „Fakt” raczej szybko. W „Super Expressie” szukam informacji policyjnych Roberta Zielińskiego. Chyba nawet niektórzy policjanci z Komendy Głównej Policji, a zwłaszcza z Centralnego Biura Śledczego dowiedzą się z nich więcej niż na korytarzach własnej komendy. W końcu odejście komendanta Chwalińskiego to właśnie zasługa „Superaka”. Tygodniki przeglądam z obowiązku. Mam kilka ulubionych pozycji. Numer jeden to rysunki Marka Raczkowskiego w „Przekroju”. Niestety, poza tym tygodnik ma bardzo nierówny poziom. Wywiady Piotra Najsztuba dobrze się czyta, ale poza nimi zdarzają się teksty na poziomie wypracowania ze szkoły średniej. Z ciekawością sięgam po „Politykę”, chociaż nie przepadam za punktem widzenia, który prezentuje m.in. Janina Paradowska. Ale w „Polityce” przynajmniej jest co czytać, zwłaszcza teksty Igora T. Miecika. „Newsweek Polska” i „Wprost” tylko wertuję. W tym pierwszym zawsze starałem się wychwycić teksty śledcze Marka Kęskrawca, który niedawno przeszedł do TVN-u. Chylę czoło za zrobienie sprawy krakowskiego NFZ-etu. We „Wprost” zwalniam w przerzucaniu kartek, by przeczytać teksty Jarka Jakimczyka. Niekiedy zbyt detalicznie opisuje relacje biznesu i polityki, ale jego teksty są rzetelne. Niektórzy autorzy „Wprost” mają bardzo specyficzny styl pisania, jak Jan Piński, który opisuje sprawę Orlenu. W efekcie niektórych tekstów zapewne nie rozumieją sami opisywani bohaterowie. W „Przeglądzie” regularnie śledzę plotkarski notes dyplomatyczny. Choć niestety, jakość plotek bardzo się ostatnio pogorszyła. Z obowiązku zaliczam też „Nie”, choć zaczyna coraz bardziej mierzić rosnące w nim chamstwo i pisane pod tezę teksty. Przeglądam również kolorowe tygodniki. Kroniki towarzyskie „Vivy!” czy „Gali” to dobre źródło informacji. Warto śledzić, jakie kto ma notowania w tzw. towarzystwie. Szczególnie aktywni w kolorówkach są ludzie lewicy, kroniki wypełniają np. zdjęcia Aleksandry Miller. Do niedawna brylowali też Kulczyk z Dochnalem, ale to już przeszłość. W ciągu dnia słucham radia wyłącznie w samochodzie. RMF FM stosuje sprytną zagrywkę. Jego „Fakty” zaczynają się minimalnie wcześniej niż wiadomości w innych stacjach. W serwisach ma dużo informacji lokalnych. Niektórych to drażni, ale według mnie ożywia serwis. W Zetce z uwagą słucham Mariusza Gierszewskiego, reportera sejmowego z ambicjami. Zdarza mu się zrobić niezłą, rozbudowaną informację o przekrętach gospodarczych na marginesie afery Orlenu. Wywiady Moniki Olejnik ściągam z Internetu, żeby rano nie warować przy radiu. Od kilku lat pierwszą moją poranną czynnością jest włączenie TVN 24. Rzucam okiem na kolor paska z informacjami: niebieski czy czerwony. Mają kilku niezłych reporterów, a wśród nich wyróżnia się Brygida Grysiak, która bez zająknięcia przez kilka minut na żywo może opowiadać o problemach hutnictwa. Irytuje mnie za to drętwy „Bilans”. „Fakty” w TVN-ie uważam wciąż za bezkonkurencyjne. „Wydarzenia” w Polsacie to krok w dobrym kierunku. Ale tylko krok, bo zapowiadana reforma jakby stanęła w miejscu. Mocnym punktem „Wydarzeń” jest Radek Kietliński, który przygotowywał chyba najlepsze relacje z Ukrainy. Słabą stroną polsatowskich programów informacyjnych są prezenterzy. Szczególnie widać to w wieczornych wydaniach programu, które drętwawo prowadzi Wojciech Szeląg. „Wiadomości” TVP 1 są nudne. Kiedyś krytykowane za służalczość wobec władz, dziś nie wzbudzają żadnych emocji. Autor jest dziennikarzem śledczym „Rzeczpospolitej”

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.