Ballada o końcu pewnej epoki. Michał Nowosielski napisał wiersz
Michał Nowosielski (fot. materiały prasowe)
Temat przyczyn klęski kandydata Koalicji Obywatelskiej w ostatnich wyborach prezydenckich wydaje się być cały czas wiodącym w dyskusji publicznej, dlatego Michał Nowosielski, creative partner w agencji Brain i właściciel butiku Bigthinkski, pokusił się o stworzenie krótkiego podsumowania, "żebyśmy mogli zamknąć ten rozdział i w końcu zacząć spoglądać śmielej w przyszłość".
Jak sam tłumaczy: "Tymczasem, abyśmy spróbowali spojrzeć na przyszłość naszej znękanej Ojczyzny pozytywnie i powiedzieć o tej szklance, do której wlaliśmy łyżeczkę wody, że jest prawie do połowy pełna, oraz na poprawę nastroju przed wakacjami, napisałem taki wiersz o tematyce politycznej".
Ballada o końcu pewnej epoki
Co tam panie w polityce
Cła podnoszą w Ameryce
Trump buduje w strefie Gazy
Spa hotele i oazy
W Los Angeles na ulice
Wyszli ludzie głód w Afryce
Stop wystarczy ja mam w nosie
Co się dzieje dziś w Laosie
W Argentynie czy w Dubaju
Ja się pytam co tam w kraju
Polska Polska mnie obchodzi
Co się dzieje w Ełku w Łodzi
W Gdyni w Końskich czy w Rzeszowie
Niech mi o tym ktoś opowie
Co się dzieje dziś w Warszawie
W takiej dziś się zwracam sprawie
W Polsce? Panie Polsce biada
Koalicja się rozpada
Kłóci się ze sobą władza
Bo peesel się nie zgadza
Na aborcję na życzenie
A poza tym rząd to lenie
Po co robić coś - wciąż słyszę
Jak prezydent nie podpisze
Po co nam wytężać głowy
Miał wszak przyjść prezydent nowy
Wtedy ruszyć miały zmiany
Lecz niestety wszystkie plany
Wzięły w łeb cóż trudna rada
Coś wymyślić więc wypada
Ponoć Rafał miał pomysły
Ale wpadły mu do Wisły
Toną nasze więc nadzieje
Piękne plany wiatr rozwieje
Lecz są tacy których cieszy
Taki obrót spraw i śmieszy
Trzask gałęzi pod Rafałem
(Sorry ja nie piłowałem)
Kto to? Polski pół bez mała
Polska cała nie wygrała
Pół wygrało pół świętuje
Niech nam Karol N króluje
Lecz wydaje także mi się
Że się dzieje źle też w pisie
Może jeszcze nie w terenie
Tam to jeszcze zagrożenie
Niewidoczne jest wciąż ale
Gdy spojrzymy na centralę
Tu już inne są nastroje
Czuć wyraźnie niepokoje
Wręcz pojawia się panika
Jarosław Kaczyński znika
Robi się wciąż mniejszy coraz
Zmniejsza mu się też iloraz
Tak to jest już że wraz z wiekiem
Starszym stajesz się człowiekiem
A czym starszy jesteś stary
To tym mniejsze masz wymiary
A to wszystko jest dlatego
Że ci kurczą się kolego
Te komórki mój kochany
Z których jesteś zbudowany
Więc jak człowiek się starzeje
To też chudnie i maleje
Mniej się rusza wolniej chodzi
Nie to co ci wszyscy młodzi
Mówi cicho i powoli
Głowa go też często boli
Więc ją często w piasek chowa
Wkrótce jest go już połowa
I się coraz cześciej zdarza
Że go nikt nie zauważa
I wszak te okrutne prawa
Też dopadły Jarosława
I już nasz Jarosław cały
Jest naprawdę bardzo mały
Sapie poci się z mozołu
By dosięgnąć blatu stołu
By dosięgnąć do włącznika
Musi użyć podnośnika
Żeby zrobić groźną minę
Musi wspiąć się na drabinę
Szeregowy pośle Jarek
Proszę spojrzeć na zegarek
Pański czas się kończy raczej
Świat wygląda już inaczej
To krańcówka koniec trasy
Bowiem chyba żadne asy
Nie zostały ci w rękawie
I zostałeś goły prawie
Tylko w kapciach i w krawacie
Dobra dam ci jeszcze gacie
I królowie gdy są nadzy
Też nie mają żadnej władzy
Teraz bowiem wszystkie klocki
W ręku Karol ma Nawrocki
On gra teraz główną rolę
A Polacy i kibole
Stoją murem za Karolem
On sam kiedyś był kibolem
A więc ciągnie swój do swego
Niczym jakieś klocki lego
Teraz wreszcie będzie Polska
Wielka dumna i kibolska
Wszyscy wkrótce się zdziwicie
Ale takie już jest życie
Spojrzy Karol na Bosaka
I zobaczy w nim Polaka
Który naszą Polskę kocha
A ciapate won wynocha
Powie Bosak słuchaj Sławek
Wiesz jaki jest los przystawek
Co się z nimi robi w pisie
Taki los nie marzy mi się
A Karola zaś osoba
Bardzo mi się wszak podoba
Z nim trza robić politykę
A nie z jakimś starym prykiem
Karol to jest facet twardy
Się nie będzie bił zza gardy
Ani robił co wypada
On już wszak jednego dziada
Raz umieścił w depeesie
Teraz w swoim interesie
Może dosłać mu kompana
Będą sobie codzień z rana
Pan Jarosław i pan Jerzy
Łupież zbierać se z kołnierzy
Powie Jarek słuchaj Jerzu
Otrzep trochę mnie z łupieżu
Jerzy na to dobra Jarku
Potem pójdźmy zaś do parku
Nakarmimy kaczki w stawie
Czyż to nie jest szczęście prawie
Weźmy z sobą skórki chleba
Do nich zęby by mieć trzeba
A jak skórka w wodzie będzie
Wtedy kaczki i łabędzie
Skórkę se rozgniotą dziobem
Życie trzeba brać sposobem
Nic trwać wiecznie wszak nie może
I to jest niczyja wina
Gdy się kończy coś mój Boże
To się inne coś zaczyna
Gdy ze sceny schodzi aktor
Inny aktor na nią wchodzi
Jest ponadto taki faktor
Schodzą starzy wchodzą młodzi
Żegnaj zatem nasz bliźniaku
Żegnaj pośle szeregowy
Nie będziemy płakać z braku
Twej łupieżem białej głowy
(27.06.2025)










