Jaki jest koń każdy widzi. Anna Gołębicka dla Press.pl o wyborach

Anna Gołębicka (fot. Monika Szałek)
Ksiądz Benedykt Chmielowski w swojej encyklopedii w 1745 napisał, że jaki jest koń każdy widzi. Minęło zaledwie 280 lat i dziś tego samego konia każdy widzi inaczej. Każdy teatr ma swoją widownię, każdy sklep swoich stałych klientów a każdy kandydat swój elektorat - pisze dla Press.pl Anna Gołębicka.
Ekipa Rafała Trzaskowskiego jest widownią tenisa. Otwarci na świat, na zmiany, różnorodni bardziej wymagający i szybciej skłonni do wypowiadania negatywnych opinii o swoich zawodnikach. Szybko oceniający, niełatwo wybaczający. Chcą być pytani o zdanie i wybiorą takiego, który daje szansę, że zapyta. Nie cierpią na chorobę poczucia odrzucenia przez elity, bo sami czują się w jakimś sensie elitą. Trudno być ich kandydatem, bo w swojej jedności są bardzo podzieleni. Ci wyborcy są trochę jak zebranie wspólnoty mieszkaniowej indywidualistów. Niby wszyscy z jednego bloku a każdy mówi i słyszy swoje. Tu nie ma nadreprezentacji wyznawców.
Po drugiej stronie jest drużyna piłkarska z hasłem „Polacy nic się nie stało”. Jak naszego biją to chociaż łotr, to trzeba za nim stanąć. Wyborcy Karola Nawrockiego są jak sycylijska rodzina. Ojciec nawet jak ma swoje „za uszami”, to jest nasz i trzeba go wspierać. „Guma” podczas debaty – „ale o co chodzi”. Starszy Pan, którego Pani Dulkiewicz ukryła – no wiadomo, że z tym Panem to wina Pani Dulkiewicz. Dobrze jak lider jest trochę bezczelny, do wypitki i do wybitki. Ma imponować, być silny. Żadne tam ą, ę. Żadne mniejszości i inności. Kotki i pieski mają tu swoje miejsce. Czują się upokorzeni przez elity i potrzebują swojego chłopa co będzie emanacją tego wszystkiego, co każdy z nas chciałby zrobić, ale się boi. I przecież każdy wie, że tata choć nie idealny jak trzeba zawsze stanie po stronie dzieci.
Pomiędzy tymi dwoma drużynami, a nawet bastionami, rozciągają się szerokie jak nigdy dotąd flanki. To właśnie na nich rozgrywa się prawdziwa gra o tron. Tutejsi kibice różnych dyscyplin próbowali się wyróżnić, odróżnić, znaleźć coś nowego, zamanifestować. Była tu grana wolna amerykanka, berek, koszykówka, pływanie a nawet hulajnoga - co kto lubi. Generalnie flanka jest rozdarta, bo jak tu głosując na mainstreem’owych kandydatów zamanifestować swój bunt i pokazać inność. Można iść na wariant „za” skupiając się na pasującej obietnicy jednego z kandydatów. My lubimy jednak bardziej przeciw. Tak nie lubię jednego, że pójdę za drugim. Trochę ten mechanizm przypomina prezydenckie veto.
Marketerzy coraz częściej przekonują, że segmentacja i myślenie o obietnicy jakie znaliśmy z Kotlera umarły. Tak bardzo się zróżnicowaliśmy, że każdy konia każdy widzi inaczej i nawet jak jest czarny to dla połowy będzie biały i odwrotnie. Wszystko stało się jak ta szklanka co nikt nie wie czy w połowie pusta czy pełna. W kampanii o szeroki środek pola nie liczy się już, aż tak precyzyjne targetowanie co jak największa zasięg, bo nigdy nie wiadomo kto i kiedy trafi na swoją obietnicę. Jaki jest koń każdy widzi ze swoje perspektywy i dla niektórych mógłby być bez zębów i nogi i tak byłby ich.
A wracając do naszych kandydatów zadajcie sobie państwo jedno pytanie. Czy chcielibyście żeby waszym trenerem w trudnej dyscyplinie był ktoś kto miał tylko swój trening i to bardzo specyficzny.
Anna Gołębicka, ekonomistka, strateżka komunikacji i zarządzania.
(30.05.2025)
