Dział: PRASA

Dodano: Czerwiec 04, 2018

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Po mistyfikacji śmierci Babczenki SBU wzywa do siebie kolejnych dziennikarzy

Arkadij Babczenko mieszka na Ukrainie od 2017 roku. ( (screen YouTube/SkyNews)

Śmierć rosyjskiego dziennikarza pracującego na Ukrainie Arkadija Babczenki była mistyfikacją Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Ukraińskie służby twierdzą, że dzięki tej operacji ujawniły organizatora planowanego zamachu, jego wykonawcę i zdobyły listę 47 osób, które miały być zabite – w większości dziennikarzy. Zachodnie media krytykują wykorzystanie dziennikarza do swoich działań. Na Ukrainie dziennikarze dyskutują na ten temat.

We wtorek 30 maja ukraińska policja poinformowała, że Babczenko został zastrzelony we własnym mieszkaniu. Następnego dnia SBU ogłosiła, że dziennikarz żyje, a jego zabójstwo było inscenizacją, dzięki której udaremniono operację rosyjskich służb, które rzeczywiście planowały zamach. Arkadij Babczenko zapewnia, że uczestniczył w operacji SBU z własnej woli. Na konferencji prasowej powiedział, że o operacji wiedzieli jedynie jego najbliżsi, w tym żona, która wezwała policję i karetkę. Opisując szczegóły operacji, Babczenko mówił, że po „ataku” został przetransportowany karetką do kostnicy, gdzie początkowo udawał martwego, a następnie przebrał się i śledził telewizyjne doniesienia o swojej "śmierci". Operacja miała się zakończyć ok. 5 rano. Babczenko tłumaczył, że w trakcie operacji wykorzystano świńską krew, a na miejscu pracował charakteryzator.
Dziennikarz zaznaczył, że początkowo miał wątpliwości co do tego, że jest planowany na niego zamach i nie chciał brać udziału w operacji SBU, jednak "nie miał innego wyjścia". Podaje, że przygotowania do operacji trwały miesiąc.
Szef SBU Wasyl Hrycak powiedział, że organizator udaremnionego zamachu na Babczenkę został zwerbowany przez służby specjalne Rosji. Ukraińskie media piszą, że miał nim być obywatel Ukrainy Borys German, dyrektor wykonawczy jedynego na Ukrainie prywatnego niemiecko-ukraińskiego przedsiębiorstwa produkującego broń. Według wersji SBU German miał wynająć wykonawcę morderstwa Aleksieja Cymbaliuka, który wcześniej brał udział w walkach na wschodzie Ukrainy po stronie ukraińskich sił. German miał obiecać Cymbaliukowi 30 tys. dol. za zabicie Arkadija Babczenki, przy czym Cymbaliuk przed wykonaniem zadania miał otrzymać tylko część tej kwoty. SBU twierdzi, że z rozmów Germana i Cymbaliuka, do których dotarła, wynika, że istniała lista ponad 30 osób, które miały zostać zabite na Ukrainie. Prokurator generalny Jurij Łucenko zapewnił, że na liście jest 47 nazwisk – w większości znanych ukraińskich dziennikarzy i tych, którzy przyjechali pracować na Ukrainę z Rosji.
Ukraińskie media donoszą, że SBU wzywa na rozmowy kolejnych dziennikarzy. Ci nie ujawniają szczegółów tych spotkań, bo podpisują zobowiązania do zachowania tajemnicy.
Na Ukrainie trwa dyskusja, czy SBU powinna wykorzystywać dziennikarza do swojej operacji, a on sam brać w niej udział. Wielu komentatorów wierzy informacjom podawanym przez SBU i uważa, że nie było innego wyjścia, by uratować Arkadija Babczenkę, a być może też innych. Z tego powodu usprawiedliwiają też dziennikarza, że poszedł na współpracę ze służbami. - Ukraina prowadzi wojnę, a to powoduje, że nie wszystkie zasady i standardy dziennikarskie, o których mówią zachodnie media, mogą być u nas dotrzymywane – mówi „Presserwisowi” Jewhen Fedoczenko, dyrektor Szkoły Dziennikarstwa w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej w Kijowie.
Ceniony na Ukrainie dziennikarz śledczy Dmytro Gnap na Facebooku zwraca uwagę na sprzeczności w informacjach Prokuratury Generalnej i SBU. 1 czerwca pisał, że Jurij Łucenko w ciągu niecałej doby podawał trzy różne liczby osób, jakie są na liście kolejnych ofiar, którą miała zdobyć SBU dzięki mistyfikacji śmierci Babczenki.
Operacja SBU była komentowana w mediach na całym świecie. Głos zabrali  Reporterzy bez Granic. - O ile pojawienie się dziennikarza wywołało wielką ulgę, to smutny i godny ubolewania jest fakt, że ukraińskie służby bawią się prawdą, bez względu na kierujący nimi motyw - powiedział sekretarz generalny organizacji Christophe Deloire. - Ta sytuacja nie zwiększy wolności prasy, lecz wystarczy, by rzucić cień na wszystkie przypadki zabójstw politycznych. Było to kłamstwo państwa, nawet jeśli trwało krótko - dodał.
Brytyjskie media podkreślają, że przeprowadzona akcja może w przyszłości podkopać wiarygodność Kijowa w walce z rosyjską propagandą. Były korespondent „The Guardian” w Moskwie Shaun Walker napisał: "Następnym razem, kiedy krytyk Kremla zostanie zastrzelony, zatruty lub wypadnie z okna na betonowy chodnik pod swoim domem, pierwsze pytanie będzie brzmiało: czy on na pewno nie żyje?".
Po ujawnieniu mistyfikacji w środę wieczorem Arkadij Babczenko napisał na Twitterze: "Dobry panie, znudziło mi się umieranie. (...) Obiecałem, że umrę, jak będę miał 96 lat, gdy zatańczę na grobie Putina".
41-letni Babczenko brał udział jako żołnierz w dwóch wojnach czeczeńskich. Po odejściu z armii został korespondentem wojennym rosyjskich mediów. Od 2017 roku mieszka na Ukrainie, gdzie pracuje w krymsko-tatarskim kanale telewizyjnym ATR. Jak tłumaczył, opuścił Rosję ze względu na groźby, które otrzymywał w związku z krytyką rządów prezydenta Władimira Putina.

(MAK, PAP, 04.06.2018)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.