Wydawcy nadal są okradani, ale przynajmniej informują, co jest ich własnością
Regulamin korzystania z artykułów prasowych nie zapobiegł kradzieżom treści, ale zwrócił uwagę na problem.
W styczniu minął rok, od kiedy m.in. „Dziennik Gazeta Prawna”, „Puls Biznesu”, „Rzeczpospolita”, „Tygodnik Powszechny”, dzienniki Grupy Polska Press i Polska Agencja Prasowa (w sumie ponad 20 tytułów) wprowadziły „Regulamin korzystania z artykułów prasowych”, który ma zapobiegać kradzieżom treści w Internecie. Zgodnie z jego zapisami nie wolno m.in. bez posiadania licencji rozpowszechniać artykułów prasowych dotyczących tematów politycznych, gospodarczych i społecznych w ciągu doby od ich publikacji. Artykuły podlegające regulaminowi są oznaczane symbolami © (zastrzeżenie pełnych praw autorskich) i
(wykorzystanie materiału jest możliwe tylko po uiszczeniu opłaty).
Wydawcy, którzy przyjęli regulamin, deklarują, że coraz więcej osób jest zainteresowanych zakupem artykułów. Nie podają jednak, ile licencji sprzedali. – O około 60 procent wzrosła liczba zapytań licencyjnych, co bezpośrednio przełożyło się na wzrost przychodów z tego obszaru – informuje tylko Wiktor Tokarczyk, business development manager e-Kiosku (należy do Grupy Gremi). Uważa, że regulamin okazał się sukcesem. – Po kilku miesiącach możemy potwierdzić, że naruszeń i nagięć prawa cytatu jest mniej – informuje wydawca „Wprost”, AWR Wprost. O tym, że przypadki kradzieży są rzadsze, mówi również Paweł Nowacki, zastępca redaktora naczelnego ds. online „DGP”. – Wdrożenie regulaminu bardzo uporządkowało rynek. Łatwiej jest prowadzić rozmowy, powołując się na regulamin. Teraz firmy pytają wprost o prawo do publikacji – podkreśla Nowacki.
Wysokość opłat nie zmieniła się w ciągu roku i wynosi netto za tekst: „DGP” – 250 zł, „Rz” – 300 zł, „PB” – 500 zł, „TP” – 500 zł za wykorzystanie tekstu w gazecie i Internecie i 300 zł za wykorzystanie tekstu tylko w Internecie, „Wprost” – 3 tys. zł za tekst okładkowy i 2 tys. zł za tekst z aktualnego numeru.
– Otrzymujemy wiele pytań od wydawnictw edukacyjnych chcących kupić fragmenty tekstów i właściwie nie ma tygodnia, byśmy nie sprzedali licencji – mówi Jacek Ślusarczyk, prezes spółki Tygodnik Powszechny. Ale dodaje: – Kupowanie licencji było dotychczas bardziej sporadyczne, lecz trudno stwierdzić, czy ta zmiana jest zasługą regulaminu. Jego wprowadzenie ma wymiar bardziej wizerunkowy.
Natomiast Przemysław Barankiewicz, redaktor naczelny Pb.pl, nie dostrzega zmian z racji wprowadzenia regulaminu. – Chronimy nasze teksty i sprzedajemy licencje już od pięciu lat, więc w ostatnim roku rewolucji nie zauważyliśmy – stwierdza. Ostatnie procesy sądowe wydawcy „PB” z powodu kradzieży tekstów odbywały się w latach 2012–2013. – Od tego czasu obserwujemy stopniową cywilizację polskiego Internetu – dodaje Barankiewicz.
Słabą stroną regulaminu jest na pewno brak mocy prawnej, ale Izba Wydawców Prasy dąży, by temu zaradzić. – Rozmawiamy z kancelariami prawnymi na temat warunków, na których chciałyby one poprowadzić sprawy wynikające z naruszeń praw do tekstów – mówi Wiesław Podkański, prezes IWP.
(IKO, 15.02.2016)










