Rosjanie są zainteresowani doniesieniami z Ukrainy, ale oglądają propagandę
Wydarzenia na Ukrainie spowodowały w Rosji gwałtowny wzrost oglądalności serwisów informacyjnych. Jednak rosyjski widz dowiaduje się z nich czegoś zupełnie innego, niż przekazują zachodnie media.
Z danych TNS Rosja wynika, że w Rosji znacząco wzrosła oglądalność państwowego kanału informacyjnego Rossija 24. W okresie 1-17 lutego br. udział tej telewizji wynosił 1,2 proc. Gdy sytuacja na Ukrainie się zaostrzyła, a w Kijowie ginęli ludzie, udział Rossija 24 w dniach 18-22 lutego wzrósł do 3,2 proc. W sobotę 22 lutego, gdy prezydent Ukrainy uciekł z Kijowa, rosyjski kanał informacyjny notował udział 4,4 proc.
W ostatnich dniach na potrzeby kanałów Rossija 24 i Rossija 1 pracowało w Kijowie 57 osób. Jednak materiały, które dostarczali rosyjscy dziennikarze, diametralnie różniły się w wymowie od tego, co przekazywały zachodnie media. Np. w ostatnią niedzielę w programie podsumowującym wydarzenia tygodnia „Wiesti niedieli” w Rossija 1 informowano widzów, że na Ukrainie doszło do zamachu stanu, wywołanego przez – jak nazwano protestujących – ekstremistów i radykałów. Informowano też widzów, że pieniądze na przewrót w Kijowie przywożą w workach Amerykanie, ale za swoją klęskę odpowiada też były prezydent Ukrainy, który swoim niezdecydowaniem naraził zdrowie i życie broniących go milicjantów.
Gdy w połowie stycznia na Ukrainie protesty się rozwijały, w Rosji doprowadzono do marginalizacji prywatnego kanału Dożd, który o wydarzeniach w Kijowie informował podobnie jak zachodnie media. Po tym jak dziennikarze tej telewizji zadali pytanie, czy podczas II wojny światowej nie lepiej było poddać Leningrad, zamiast narażać mieszkańców na śmierć podczas niemieckiej blokady tego miasta, rozpętała się nagonka na tę telewizję. Operatorzy kablowi usunęli Dożd ze swoich ofert.
(MAK, 25.02.2014)










