Dział: PRASA

Dodano: Maj 12, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Adwokat ministra Nowaka chce zastraszyć wydawców

Sądowego zakazu ewentualnej sprzedaży tytułu "Wprost" (AWR Wprost) domaga się adwokat ministra transportu Sławomira Nowaka, Roman Giertych. - To próba zastraszenia - oceniają przedstawiciele mediów.

Roman Giertych złożył w warszawskim sądzie wniosek o zabezpieczenie powództwa, które Sławomir Nowak chce wytoczyć wydawcy tygodnika w związku z opublikowanymi przez "Wprost" tekstami o koleżeńskich układach ministra z biznesmenami zarabiającymi na kontraktach z państwowymi firmami i doradzającymi PO. Jak powiedział Giertych dla PAP, wniosek o zabezpieczenie powództwa poprzez orzeczenie zakazu sprzedaży tytułu innemu podmiotowi wynika z wyliczenia na 20-30 mln zł kosztu opublikowania w wielu mediach przeprosin, których minister Nowak będzie domagał się od wydawcy tygodnika. Adwokat wyjaśnił, że wszystkie media przez kilka dni zajmowały się doniesieniami "Wprost" o Nowaku, np. "Wiadomości" TVP poświęciły sprawie trzy minuty. "A zatem mamy prawo jako strona powodowa domagać się np. trzyminutowych przeprosin w czasie antenowym tuż przed »Wiadomościami«" - oświadczył Giertych. Biorąc pod uwagę liczbę mediów, w których miałyby zostać opublikowane przeprosiny, ich koszt może sięgnąć według Giertycha nawet 30 mln zł. "Według nas »Wprost« jest istotnym składnikiem majątku wydawnictwa" - dodał Giertych.
Adwokat ministra Nowaka poinformował, że po rozstrzygnięciu przez sąd wniosku o zabezpieczenie powództwa złoży w jego imieniu pozew przeciw wydawcy "Wprost" w związku z tym, że tygodnik "bezzasadnie sugerował przyjmowanie przez ministra transportu korzyści majątkowych przy kontraktach". Giertych nie wykluczył pozwania także autorów inkryminowanego tekstu i redaktora naczelnego pisma.
W końcu kwietnia "Wprost" opisał m.in. wizyty ministra Sławomira Nowaka w ekskluzywnym klubie w Warszawie, do którego był zapraszany przez osoby związane ze spółką CAM Media. Według autorów artykułu firma dzięki kontraktom z państwowymi spółkami i instytucjami rządowymi zarobiła miliony złotych; z jej usług korzystały m.in.: Ministerstwo Spraw Zewnętrznych, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, PGE, PKP, Poczta Polska, Ruch i Totalizator Sportowy. Nowak zapowiedział po publikacji, że skieruje sprawę do sądu, bo tygodnik naruszył jego dobre imię, a artykuł oparty został na zestawieniu plotek z faktami.
W ocenie Sylwestra Latkowskiego, redaktora naczelnego tygodnika "Wprost", faktycznym celem wypowiedzi Romana Giertycha informującej o złożeniu wniosku o zabezpieczenie powództwa jest zastraszenie wydawców. - Pośrednio też dziennikarzy, którzy za cel stawiają sobie patrzenie na ręce - mówi Latkowski. - Publikacje o ministrze Nowaku mamy udokumentowane, najważniejsze potwierdził zresztą osobiście Sławomir Nowak - dodaje.
"Co wycenił Nowak? Na pewno nie swój wizerunek. To po prostu cyniczne zagranie, przemyślana strategia ocalenia swojej mocno nadszarpniętej
reputacji. Przede wszystkim Nowak w ten sposób ratuje swoją posadę w
rządzie (..) To pospolite polityczne pałkarstwo. Próba zastraszenia nas i wydawcy: przestańcie o mnie pisać. Gwarantujemy ministrowi Nowakowi i jego prawnikowi, że nie przestaniemy" - napisali na stronie "Wprost" redaktor naczelny tygodnika Sylwester Latkowski, jego zastępca Cezary Bielakowski oraz szef działu śledczego Michał Majewski.
Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy", zachowanie ministra Nowaka i jego adwokata nazywa próbą szantażu i zastraszania mediów. - To pomysł wręcz skandaliczny - mówi Lisicki. - Pomijam już aspekt prawny i prawdopodobieństwa - bo zakładam, że sąd ten wniosek odrzuci. Ale chodzi o szkodliwość tego typu działań, bo można by przyjąć, że poprzez takie akcje rząd walczy z wolnością mediów. Tekst we "Wprost" nie dotyczył osoby prywatnej, ale publicznej, i mówił o sprawach istotnych z punktu wiedzenia funkcjonowania państwa, a więc jak najbardziej jest to pole do działania dla dziennikarza. Minister Nowak może bronić swojego dobrego imienia choćby poprzez udowodnienie, że było inaczej. Nawet jeśli dziennikarz popełnił jakiś błąd, to roszczenia powinny być adekwatne do sytuacji - tłumaczy Lisicki.
Także Jadwiga Sztabińska, redaktor naczelna "Dziennika Gazety Prawnej", mówi o próbie zastraszania mediów: - Nie mogłam wyjść ze zdumienia, jak się o tym dowiedziałam - mówi. - Nie przypuszczałam, że można się tak daleko posunąć. Jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony, to niech idzie do sądu, ale niech nie straszy - dodaje Sztabińska. Jej zdaniem kwota, na którą Giertych wycenił koszty sprostowań, jest absurdalna.
Anna Pawłowska-Pojawa, rzeczniczka Platformy Mediowej Point Group SA (AWR Wprost jest spółką zależną PMPG), pytana o sprawę mówi jedynie: - Zapowiedzi mecenasa Romana Giertycha wydawnictwo nie komentuje.
Komentowali za to już w piątek dziennikarze - na Twitterze, nawiązując do wątku tekstu "Wprost" o drogich zegarkach, żartowali, że minister wytacza pismu sprawę, bo "zbiera na Big Bena". (JF, AMS, PAP)

(12.05.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.