Dział: PRASA

Dodano: Luty 11, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Były fotoreporter "Gazety Wyborczej" wygrał w sądzie pracy z Agorą

Damian Kramski, były fotoreporter trójmiejskiego oddziału "Gazety Wyborczej", wygrał z Agorą przed sądem pracy. Proces dotyczył zwolnienia fotoreportera z pracy za to, że odmówił podpisania aneksu, który pozbawiał go praw do zysków z publikowania jego archiwalnych zdjęć.

Wydany w piątek wyrok gdańskiego Sądu Pracy, który unieważnia zwolnienie z pracy Damiana Kramskiego, nie jest prawomocny. - Pełnomocnik Agory SA zapowiedział, że złoży odwołanie - mówi Michał Kozicki, który reprezentował przed sądem Damiana Kramskiego. - Nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku, ale jego ustne uzasadnienie nie daje Agorze SA wielkich szans na wygraną - przekonuje Kozicki.
- To wielki sukces naszej zakładowej organizacji, która powstała m.in. w reakcji na bunt fotoreporterów, którzy odmówili podpisania niekorzystnych dla siebie aneksów do umów o pracę - mówi Wojciech Orliński, szef "Solidarności" w Agorze. - Związek zawodowy zapewnił Damianowi Kramskiemu pomoc prawną. Gdy dostaniemy pisemne uzasadnienie, zdecydujemy, czy wyrok gdańskiego sądu to precedens, który umożliwia innym fotoreporterom dochodzenia swoich praw w sądzie - dodaje.
Przypomnijmy, że na początku ub.r. Agora przedstawiła fotoreporterom do podpisu aneksy do umów o pracę, w których mieli zrzec się praw do honorarium za publikację zdjęć z archiwum (zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami połowa kwoty za publikowane zdjęcie trafiała na konto fotoreportera). - To średnio kilkanaście tysięcy złotych rocznie - mówi jeden z fotoreporterów "Gazety Wyborczej". Odmowa podpisania tego aneksu oznaczała zwolnienie z pracy - dodaje.
- Mój przypadek był szczególny, bo w listopadzie 2011 roku zmniejszono podstawę mojej pensji o 70 proc., przez co dostawałem 1,2 tys. zł podstawy plus honoraria za publikowane zdjęcia - mówi Damian Kramski. - Przedstawiony mi na początku ub.r. aneks był dla mnie niekorzystny również dlatego, że zakazywał pracy na rzecz konkurencji. Gdybym go podpisał, musiałbym pracować tylko dla Agory, mając bardzo skromną podstawę i potencjalne, bardzo niepewne zyski z honorariów autorskich za publikowane zdjęcia. Pracowałem dla Agory od 1996 roku, trzy razy pojechałem do Afganistanu; uznałem, że nie zasłużyłem na takie traktowanie - argumentuje Kramski.
- Sąd w ustnym uzasadnieniu podkreślił, że proponowany przez pracodawcę aneks praktycznie uniemożliwiał pracownikowi wykonywanie działalności zarobkowej, np. nie pozwalał na zasiadanie w organach spółek prawa handlowego czy wykonywanie prac, które de facto nie są pracą na rzecz konkurencji, np. produkcję zdjęć do legitymacji - mówi Michał Kozicki. - Wynika z tego, że zaproponowany Damianowi Kramskiemu aneks do umowy o pracę był niezgodny z prawem formalnie, bo miał cechy wypowiedzenia zmieniającego warunki pracy. Ale był niezgodny z prawem również co do treści, bo zakaz pracy na rzecz konkurencji był sformułowany zbyt ostro - dodaje Kozicki.
W warszawskiej centrali Agory początkowo podpisania aneksów odmówiła zdecydowana większość z ok. 20-osobowej grupy fotoreporterów. Ostatecznie na proponowane przez pracodawcę warunki zgodziło się 10 fotoreporterów. - Mam nadzieję, że wyrok w sprawie Damiana Kramskiego pozwoli nam do tej sprawy wrócić - mówi Adam Kozak, fotoreporter "Gazety Wyborczej", który na początku ub.r. odmówił podpisania aneksu i rozstał się wydawnictwem. Przyznaje, że sytuacja prawna pracujących w Warszawie fotoreporterów była z formalnego punktu widzenia inna. W momencie, gdy pracodawca zaproponował im podpisanie aneksów, nie mieli etatów. Zrezygnowali z nich, przechodząc na samozatrudnienie. - Rozumieliśmy, że etaty to dla Agory obciążenie, ale nie przypuszczaliśmy, że zostaniemy sterroryzowaniu aneksami, które pozbawiają nas prawa do zdjęć z archiwum - wspomina Adam Kozak.
- Gdański sąd uznał pierwsze argumenty naszego powództwa i nie analizował kolejnych, w których podnosiliśmy m.in., że aneksy przedstawiane fotoreporterom naruszały ogólną zasadę współżycia społecznego - mówi Michał Kozicki. - Podczas jednej z rozpraw okazało się, że podobne aneksy Agora wręczała również innym pracownikom, m.in. dziennikarzom. Analiza tej sprawy pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy tak jak Damian Kramski mogą skutecznie dochodzić swoich praw w sądzie.
Agora uznała, że sprawa dotyczy wewnętrznych spraw spółki i dlatego biuro prasowe odmówiło jej komentowania. (JF)

(11.02.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.