Sąd Najwyższy: w Internecie "nie można więcej"
(Fot. mosina.blox.pl)
Sąd Najwyższy odrzucił wczoraj podczas rozprawy kasacyjnej większość zarzutów wobec Łukasza Kasprowicza, blogera z Mosiny, oskarżonego o zniesławienie burmistrz tego miasta.
Sprawa dotyczy wypowiedzi Kasprowicza z jego bloga. Krytykował w nich burmistrz Mosiny Zofię Springer, używając m.in. takich słów i określeń, jak: „kłamczucha”, „kłamliwa bestia”, „Mosiński magistrat to według mnie burdel na kółkach”. W styczniu ub.r. Sąd Rejonowy w Poznaniu uznał go winnym zniesławienia i skazał na trzysta godzin ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania prac społecznych. Zasądził także zapłatę nawiązki oraz roczny zakaz wykonywania zawodu dziennikarza. Ten zakaz mógł pozbawić Łukasza Kasprowicza, który jest dziennikarzem lokalnego tygodnika "Fakty Mosińsko-Puszczykowskie", źródła utrzymania (dlatego m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka protestowała przeciwko orzeczeniu).
W czerwcu ub. roku Sąd Okręgowy w Poznaniu, rozpatrując apelację, generalnie uniewinnił blogera. Uznał, że jako dziennikarz obywatelski miał on prawo do wyrażania opinii w społecznym interesie. Przy czym dwa stwierdzenia blogera, w tym to, że "Zofia Springer zmusza urzędników do bezprawia pod groźbą konsekwencji”, mogły zdaniem sądu narazić burmistrz na utratę dobrego imienia, ale sąd sprawy te umorzył z powodu znikomej szkodliwości. Stwierdził natomiast, że bloger użył ostrego języka w interesie społecznym, a poza tym w Internecie język podlega mniejszym rygorom niż ten stosowany w publikacjach prasowych, bo jest odbierany „mniej dosłownie”.
Wczoraj Sąd Najwyższy oddalił większość zarzutów zawartych w skardze kasacyjnej burmistrz Mosiny. Zgodził się z opinią Sądu Okręgowego, że większość ostrych określeń użytych przez Kasprowicza to były opinie, a nie stwierdzenia faktów. Nakazał jednak ponownie rozpatrzyć zarzut dotyczący cytowanego stwierdzenia o zmuszaniu urzędników do bezprawia, jako że odnosił się on do rzekomego faktu i stawiał burmistrz bardzo poważny zarzut.
Jednocześnie jednak SN nie zgodził się ze stanowiskiem Sądu Okręgowego w kwestii języka. "Inaczej musielibyśmy zaakceptować, że w Internecie »można więcej«, a treści nie są szkodliwe społecznie - mówił sędzia. - A przecież Internet jest medium daleko bardziej niebezpiecznym niż tradycyjne media" - dodał. (MW, PAP)
(17.10.2012)










