Dział: RADIO

Dodano: Październik 10, 2012

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Naczelna Tok FM pisze do słuchaczy: tego pana nie zapraszamy

Po tym, jak performer Rafał Betlejewski żartował na antenie Tok FM z gwałciciela, redaktor naczelna stacji Kamila Ceran poinformowała słuchaczy w e-mailach, że Betlejewski do Tok FM zapraszany już nie będzie. Część redaktorów jest zdumiona takim postępowaniem naczelnej.

Jak informowaliśmy wczoraj, w piątkowej audycji "Konfrontacje" Rafał Betlejewski żartował z informacji o gwałcicielu. Gdy wywołało to oburzenie słuchaczy (założyli na Facebooku grupę "Nie dla żartów z gwałtu na antenie Tok FM"), Betlejewski przeprosił, naczelna Tok FM wydała oświadczenie, że "były to treści absolutnie nie na miejscu"; w poniedziałek ukazały się przeprosiny na stronie radia i na jego antenie.
Jednak słuchaczom, którzy oburzeni pisali do naczelnej stacji, Kamila Ceran odpowiadała m.in.: "Dopóki pełnić będę funkcję redaktora naczelnego Radia Tok FM, osoba ta nie zostanie zaproszona do współpracy z naszą stacją" (słuchacze wrzucali potem te listy do sieci).
Zdaniem Jacka Żakowskiego z "Polityki", Kamila Ceran zagalopowała się w emocjach. – Wydaje mi się, że przekroczyła swoje kompetencje. Gdyby Kamila Ceran chciała wprowadzać zasadę, że ona decyduje, kogo mogę zapraszać do "Poranków", zrezygnowałbym ze współpracy – mówi Żakowski. Podobnie krytycznie list Ceran ocenia Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Uważam Rze": - To zbyt daleko idące. Ludziom zdarzają się czasem głupie wypowiedzi. Może przez pewien czas nie należy takiej osoby zapraszać, natomiast deklarować, że nigdy - to przesada.
Ale redaktor naczelny "Wprost" Michał Kobosko docenia szybką reakcję Kamili Ceran. - Ma święte prawo decydować, kto będzie, a kto nie na antenie. Redaktor naczelny odpowiada za ramówkę i za zawartość programu – mówi Kobosko.
Kamila Ceran pytana, czy to nie była zbyt daleko idąca deklaracja, odpowiada: – Pan Betlejewski do swoich niestosownych tekstów i zachowania dorabia teraz wątpliwej jakości ideologię performance'ową, starając się wykorzystać w autopromocji dobre imię stacji. Jeśli chce się reklamować, to gdzie indziej. Naszym gościem ani współpracownikiem nie będzie z pewnością.
Redaktorzy zastanawiają się też, czy naczelna Tok FM powinna się włączać w dyskusję ze słuchaczami. – Moim zdaniem to przesadne działanie. Jeżeli Radio Tok FM ma słuchaczy, których to tak bardzo uraziło, może to jest i dobra forma. Mnie się wydaje, że wystarczyłoby oświadczenie, iż radio nie utożsamia się z poglądami pana Betlejewskiego – mówi Paweł Lisicki.
– Dialog jest pozytywną wartością, natomiast nie wydaje mi się, żeby to była indywidualna sprawa redaktora naczelnego – ocenia Jacek Żakowski.
Z punktu widzenia PR naczelna Tok FM postąpiła dobrze - ocenia z kolei Marek Wróbel, prezes Neuron Agencja Public Relations. – Zapowiedź, że nie będzie już Betlejewskiego i jeszcze fakt, że naczelna osobiście przepraszała, korespondując ze słuchaczami, to słuszne i poprawne działania - mówi Wróbel. Jego zdaniem sprawa Tok FM jest dużo cięższa niż afera z Kubą Wojewódzkim i Michałem Figurskim w Radiu Eska Rock. – Betlejewski pogwałcił wszystkie wartości, które wyznaje radio Tok FM i jego słuchacze – uważa Wróbel. Natomiast prezes Neurona nie pochwala sposobu, w jaki stacja sprawę Betlejewskiego podkręcała. Bo poniedziałkową audycję "Post factum" zapowiedziała na Facebooku: "Czy gwałt może być tematem żartów? Gdzie leży granica? Po 18:20 dyskutować będą: Maria Czubaszek, Grzegorz Miecugow i Paweł Sulik. Zaczynamy Post factum!". – Źle zrobili. Zasada zarządzania kryzysowego brzmi: nie powtarzaj zarzutu, bo go wzmacniasz, nawet zaprzeczając – ocenia Marek Wróbel. Jeden ze słuchaczy skomentował zapowiedź stacji: "Jak widzę (bo słucham Studni), Radio Tok FM postanowiło całą sytuację zmonetyzować jak się tylko da".
Sam Rafał Betlejewski tak reakcję Tok FM skomentował na swoim profilu na Facebooku: "Historia z Tok FMem jest dla mnie niezwykle interesująca ze względu na teorię kozła ofiarnego. Od czasu książek Rene Girarda i moich wielu akcji, w których stawiałem się w roli kozła i szukałem miejsca pod pręgierzem, jest to dla mnie teoria centralna. Obok teorii spektaklu. I nagle mogę to obserwować w zdarzeniu rzeczywistym, że tak się wyrażę, które nie jest już moją projekcją. Zostałem rzeczywiście wykluczony przez grupę, która projektuje na mnie własne fobie i odczuwa ulgę związaną z dokonanym na mnie symbolicznym linczem. Ostatecznym aktem tego wykluczenia jest list dyr. naczelnej Tok FM. Nigdy nie udało mi się tego sprowokować tak dobrze jak teraz. Odczuwam lekki niedosyt, że stało się to na tak banalnym tle, ale zapewne każda ofiara mechanizmu kozła ma dokładnie to samo odczucie". (KOZ)

(10.10.2012)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.