Debata o ACTA - długa i nierozstrzygająca
Prawie osiem godzin trwała w Kancelarii Premiera debata w sprawie umowy ACTA. Donald Tusk zapowiedział, że Polska nie wycofa podpisu spod tego dokumentu, ale także go nie ratyfikuje, dopóki będą wątpliwości co do skutków nowego prawa. Internauci i obserwatorzy podkreślają, że debata niczego nie rozstrzygnęła.
Na debatę w sprawie umowy ACTA do kancelarii premiera zaproszono dziennikarzy, prawników, przedstawicieli związków twórczych, internautów i przedsiębiorców.
Część przeciwników ACTA zbojkotowała spotkanie, domagając się od rządu, by dyskusję o ACTA poprzedziło ujawnienie wszystkich dokumentów dotyczących okoliczności negocjowania tego międzynarodowego porozumienia.
Członkowie Fundacji Panoptykon nie przyjęli zaproszenia do uczestnictwa w debacie, wzięli jednak w niej udział za pośrednictwem Internetu. Podobnie jak wiele innych organizacji, których przedstawiciele nie pojawili się na spotkaniu z premierem. - Chcieliśmy zwrócić uwagę na formułę, którą wybrał premier. Uważamy, że to nie jest dobry punkt wyjścia do rzetelnej debaty w sprawie ACTA - mówi Katarzyna Szymielewicz, prezes Fundacji Panoptykon. - Bardzo ważnym krokiem ze strony rządu powinno być położenie wszystkich kart na stole, bo dopóki nie zostaną odsłonięte, dopóty trudno będzie nam rozmawiać po partnersku - dodaje Szymielewicz.
Tymczasem premier podkreślał, że ujawnienia wszystkich dokumentów nie będzie, bo takie są zasady negocjacji międzynarodowych. Zapowiedział jednak, że część materiałów zostanie odtajniona.
Na brak czasu potrzebnego do przygotowania się do spotkania zwracają uwagę członkowie innych stowarzyszeń. - Organizacja debaty z piątku na poniedziałek nie pozwoliła należycie się do niej przygotować – przekonuje Kamil Śliwowski, koordynator projektu Creative Commons z Centrum Cyfrowego Projekt: Polska. - Dyskusja o ACTA powinna być przyczynkiem do szerokiej rozmowy o polskim prawie do własności intelektualnej w ogóle i o uniezależnieniu tych rozstrzygnięć od kwestii międzynarodowych – podkreśla Śliwowski.
Pierwsze godziny wczorajszej debaty składały się właściwie z samych wypowiedzi zaproszonych przez rząd gości. Pytali oni m.in. o to, dlaczego premier zapowiedział jedynie zawieszenie procedury ratyfikacyjnej ACTA, a nie skorzystał z możliwości wycofania podpisu spod tego dokumentu.
Debata nie spotkała się z przychylnością internautów korzystających z Twittera, który w jej trakcie cieszył się niespotykaną popularnością. Jeszcze w trakcie dyskusji użytkownik o nicku @wuhuhuh krytykował brak sprawności w moderowaniu spotkania: "czy ktoś z rządu wreszcie odpowie na jakieś pytania?" Na temat istoty rozmowy o ACTA wypowiadał się m.in. @sirmacik: "Skoro nie będzie wycofania podpisu, to niestety #debataACTA staje się bezcelowa (ACTA w końcu była jej tematem) i powinna zostać zakończona".
Premier zapowiedział, że najpóźniej do maja br. rząd przedstawi swoje stanowisko na temat ewentualnych zagrożeń dla wolności Internetu związanych z ACTA. Fundacja Panoptykon ubolewa, że zapowiedzi takie padają dopiero teraz. Potrzebę szerokiej dyskusji fundacja sugerowała w trakcie spotkań z rządem w maju i lipcu ub.r. - W czasie tych spotkań wskazywaliśmy, że temat ACTA jest niezwykle istotny dla regulacji Internetu i nie można go pominąć. Bardzo źle się stało, że te sugestie nie zostały wówczas podjęte przez stronę rządową – podsumowuje Katarzyna Szymielewicz. (PAP, AT)
(07.02.2012)










