Proces Marka Króla z Jerzym Urbanem od początku
Proces o ochronę dóbr osobistych, w którym były naczelny "Wprost" Marek Król żąda od redaktora naczelnego "Nie" Jerzego Urbana przeprosin za zarzut agenturalności, będzie toczył się od początku - orzekł we wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie.
W grudniu ub.r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Urban nie musi przepraszać Króla za twierdzenie, że był on agentem SB. Król złożył apelację. Wczoraj sąd apelacyjny uchylił grudniowe orzeczenie i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. Tygodnik Urbana po raz pierwszy napisał, że Król był agentem SB o kryptonimie "Rycerz", w 1996 roku. Powtórzył to pięć lat temu, powołując się na oficera SB. Te dwie publikacje stały się powodem wytoczenia przez Króla procesu. W 2006 roku "Rzeczpospolita" podała, że były oficer SB Witold N., zeznając przy zamkniętych drzwiach jako świadek w tym procesie, potwierdził informacje "Nie". We wtorek sąd apelacyjny uznał, że sąd pierwszej instancji nie odniósł się do wszystkich zarzutów pozwu, m.in. do kwestii rzekomej współpracy Króla z Urzędem Ochrony Państwa już po 1989 roku. Ponadto formalnym błędem było tajne przesłuchanie Witolda N. W grudniu 2007 roku Wprost24.pl poinformował, że Marek Król był zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie "Adam". Opublikował też oświadczenie Marka Króla. "Stanowczo jednak zaprzeczam, aby moje relacje ze Służbą Bezpieczeństwa miały charakter tajnej współpracy. Spotkania odbywały się w siedzibie >>Wprost<<, a ja - będąc wówczas zastępcą redaktora naczelnego - zostałem do nich >>oddelegowany<<" – napisał Król.(SK, PAP, 20.10.2010)










