KRRiT nie może sprawdzić, czy nadawcy ściszyli reklamy
19.07.2010, 16:42
Od połowy czerwca obowiązuje rozporządzenie KRRiT o tym, że reklamy w radiu i telewizji nie mogą być głośniejsze niż poprzedzające je programy. Czy nadawcy się do niego stosują – nie wiadomo. Krajowa Rada nie może tego sprawdzić.
Według rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, które obowiązuje od połowy czerwca, nadawcy mają dbać o to, by reklamy nie były głośniejsze niż program emitowany 20 sekund przed nimi. Do pomiarów opracowano specjalne algorytmy – bo odczuwana przez widzów głośność reklam wynika nie tyle z przekroczenia dopuszczalnego poziomu decybeli, ile z uwypuklenia tonów wysokich, przy jednoczesnej redukcji niskich. Oprócz wzorów pomiary wymagają także zastosowania specjalnej aparatury – a tej Krajowa Rada nie ma. – Chcieliśmy kupić sprzęt, ale sejmowa komisja kultury i środków przekazu wykreśliła to z naszego budżetu na ten rok – mówi przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski. – Posłanka Śledzińska-Katarasińska stwierdziła, że i bez pomiarów ”wszyscy słyszą, czy jest głośno, czy cicho” – dodaje. Przewodnicząca komisji kultury Iwona Śledzińska-Katarasińska (posłanka PO) nie pamięta, jakie argumenty przemawiały za korektą budżetu Krajowej Rady. – Rozumiem, że tak się tłumaczą. Ja i bez sprzętu mogę powiedzieć, że to rozporządzenie nie jest wykonywane – dodaje Śledzińska-Katarasińska. Sprawdziliśmy zapis posiedzenia komisji kultury z października ub.r. Kołodziejski tłumaczył, że podstawą rozpatrywania skarg na reklamy musi być sprzęt do monitoringu. ”W tej chwili szacujemy koszt zakupu takiego sprzętu na 183 tys. zł. (…) Niektórzy nadawcy już zakupili taki sprzęt, ale, oczywiście, specjalnie się tym nie chwalą, bo wiadomo, że to KRRiT musi dysponować narzędziami, które będą umożliwiały kontrolę” – argumentował. ”Po co robić zakupy inwestycyjne, by stwierdzić to, co jest stwierdzalne w każdym domu” – zareagowała Śledzińska-Katarasińska, dodając, że ”wystarczy rozporządzenie i tu w ogóle nic nie trzeba badać”, a ”głośność reklam to są fakty stwierdzone”. Na razie departament techniki KRRiT stwierdził, że faktycznie jest ciszej. – Skorzystaliśmy z uprzejmości pewnej firmy zewnętrznej, która zrobiła dla nas pomiary – mówi dyrektor departamentu Witold Mazur. Stuprocentowej pewności nie ma, bo to wymagałoby stałego monitoringu. Nie mając pieniędzy na sprzęt, KRRiT nastawia się chwilowo na kupowanie usług pomiarowych. – Mogłyby to robić na przykład konserwatoria muzyczne lub firmy mające laboratoria dźwiękowe – mówi Kołodziejski. Są nawet chętni. Jednak ewentualne umowy o współpracy podpiszą już nowo wybrani członkowie KRRiT. – Ściszyliśmy reklamy, bo przestrzegamy prawa bez względu na to, czy Krajowa Rada jest w stanie to sprawdzić, czy nie – zapewnia rzecznik prasowy TVN Karol Smoląg. Od połowy czerwca do KRRiT nie wpłynęła ani jedna skarga na hałaśliwe reklamy. – Są tylko telefony z pytaniami, co robić, gdyby się to zdarzyło. Ludzie interesują się sprawą hałaśliwych reklam po publikacjach medialnych – stwierdza Witold Mazur z KRRiT. Urzędnicy tłumaczą dzwoniącym, że trzeba podać datę i godzinę emisji głośnej reklamy, rodzaj telewizora i sposób, w jaki odbiera się sygnał (antena naziemna, platforma satelitarna, telewizja kablowa). – Poprosimy wtedy nadawcę o przesłanie materiału i dokonamy pomiarów – dodaje Mazur. Oczywiście, nie w KRRiT.(RUT, 19.07.2010)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter










