Bartosz Węglarczyk o zabijaniu jak o sporcie
"Snajperski rekord" – napisała wczoraj "Gazeta Wyborcza", informując, że brytyjski snajper ustanowił rekord świata, zabijając dwóch talibów strzałami z odległości 2475 metrów.
Informacja pojawiła się na stronach ogólnopolskich ”GW” w dziale Świat. Wyczyn snajpera podkreślono tym, że producent karabinu, którego użył strzelec, ocenia, że broń ta jest skuteczna na odległość najwyżej 1600 metrów. Na koniec zaś podano, że poprzedni rekord należał do snajpera kanadyjskiego, który zabił członka Al-Kaidy z odległości mniejszej o 45 metrów. Autorem tej informacji jest szef działu Świat Bartosz Węglarczyk. Napisał ją, powołując się na telewizję Sky News. Nie widzi nic niestosownego w informowaniu o zabijaniu ludzi w tonie relacji sportowej. – To po prostu ciekawa informacja, jej ocena moralna i etyczna to zupełnie coś innego – uważa Węglarczyk. – Gdy zobaczyłem tę informację w Sky News, od razu skojarzyła mi się z jedną ze scen z filmu ”The Hurt Locker. W pułapce wojny”. Snajperzy oddawali strzały z bardzo dużej odległości, widząc jedynie kontury wrogów. Ta informacja pokazuje, że tak jest również w rzeczywistości – podkreśla dziennikarz. Jego zdaniem takie informacje są potrzebne, by zrozumieć istotę współczesnego konfliktu zbrojnego. Jednak reakcje internautów (informacja pojawiła się m.in. na Wyborcza.pl) pokazują, że nie wszyscy podzielają opinię redaktorów ”GW”. Internauci notkę nazywają makabryczną. ”Wojna w Afganistanie to nie olimpiada” – zauważa jeden z nich. ”Pisanie o tym w takim kontekście o możliwościach broni jest co najmniej bezmyślne” – ocenia inny. - Pisanie o zabijaniu jako o rekordzie to stylistyka nieetyczna – uważa Marek Ostrowski, szef działu zagranicznego w ”Polityce”. – To niestosowne pomieszanie gatunków. Wojna to nie zabawa, strzela się do żywych ludzi - podkreśla.(SK, 06.05.2010)










