Obywatelski projekt ustawy medialnej odsuwa polityków od radia i telewizji
Przygotowany przez Komitet Obywatelski Mediów Publicznych projekt ustawy medialnej odsuwa polityków od wpływu na publiczną telewizję i rozgłośnie radiowe. Podczas debaty ”Bitwa o media publiczne” w Fundacji Batorego wytknięto mu jednak kilka słabości.
Projekt, który niedługo ma trafić do Sejmu, odbiera Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji prawo wyboru rad nadzorczych mediów publicznych. Tworzy za to 250-osobowe Kolegium Elektorskie złożone z osób zgłoszonych m.in. przez organizacje pozarządowe, konferencje rektorów szkół wyższych, organizacje twórców i dziennikarzy oraz samorządy lokalne. Z tego gremium losowo będzie wyłaniany 50-osobowy Komitet Mediów Publicznych, który z kolei w konkursie wybierze siedmioosobową Radę Mediów Publicznych. W ręce Rady trafi większość władzy nad mediami publicznymi: będzie przydzielać stanowiska, dzielić pieniądze i określać zadania mediów. Media publiczne będą finansowane z pobieranej wraz z podatkiem dochodowym opłaty w wysokości 8 zł miesięcznie. Na dofinansowanie będą mogły również liczyć stacje komercyjne, producenci, twórcy itp. Ma też powstać Portal Mediów Publicznych gromadzący archiwa programowe (będą digitalizowane i udostępniane bezpłatnie). We wczorajszej dyskusji projekt chwalono głównie za odebranie politykom wpływu na media oraz próbę uporządkowania sytuacji TVP i publicznego radia. Zarzucano mu zaś m.in., że jest imperialny i przesadnie reguluje drobne kwestie (np. procent udziału poszczególnych rodzajów audycji w czasie nadawania), inne pozostawiając niedoprecyzowane (np. sposób typowania osób do Kolegium Elektorskiego). – Ta ustawa powinna spełniać trzy główne zadania: ograniczyć wpływ polityków na media publiczne, ograniczyć ich komercjalizację i nałożyć na nie zadania służby publicznej – mówił podczas wczorajszej debaty Jan Dworak, producent i były prezes TVP. – Pierwsze dwa spełnia. Problem zaczyna się przy trzecim: projekt nie tworzy właściwej więzi między nadawcami a odbiorcami – dodał. Za wady projektu Dworak uważa: oddanie zbyt dużej władzy w ręce Rady Mediów Publicznych, nadmierną regulację mediów, tworzenie warunków do rozwoju ”papierologii” oraz nakazowe, anachroniczne podejście do dziennikarzy i innych twórców mediów. Poparcie z zastrzeżeniami deklarował też poseł PO Rafał Grupiński. – Jego wielkim walorem jest odcięcie polityków od mediów publicznych – chwalił projekt. Nie podoba mu się jednak wyłączenie mediów spod regulacji kodeksu handlowego (radio i telewizja mają już nie być spółkami), ”imperialny”, jak powiedział, charakter ustawy dającej zbyt wielką władzę mediom, a także pozostawienie aż 79 proc. czasu antenowego na produkcje komercyjne. Zwrócił też uwagę na wysokie koszty tworzenia nowych instytucji, przy pozostawieniu KRRiT. Poseł Grupiński zgodził się też z zarzutem szefa TVN 24 Adama Pieczyńskiego, który stwierdził, że nie sposób odejść od komercjalizacji w mediach publicznych bez rezygnacji z reklam. Z kolei według Andrzeja Wajdy prawdziwego problemu TVP nie rozwiązano w omawianym projekcie. – Jest to telewizja pracownicza, której celem jest finansowanie samej siebie, a nie misja publiczna – mówił Wajda. - Jeśliby się chciało rozwiązać problem radykalnie, należałoby oddziały regionalne wydzielić i zostawić na własnym rozrachunku, a telewizję w Warszawie zaorać. Potem można się zająć uzdrawianiem mediów publicznych – mówił reżyser. Chęć pracy nad projektem w Sejmie zadeklarowała posłanka PiS i była przewodnicząca KRRiT Elżbieta Kruk. Podobnie stwierdził poseł lewicy Marek Borowski.(RUT, 19.03.2010)










