Dział: REKLAMA

Dodano: Październik 08, 2009

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Festiwal reklamy w Portorożu: Polacy zawiedzeni i głodni nagród

Polacy nie kryli wczoraj rozczarowania - mimo kilku nominacji na 16. Międzynarodowym Festiwalu Reklamy Golden Drum w Portorożu nie zdobyli jeszcze żadnej nagrody.

Ogłoszono już zwycięzców w kategoriach Design & Art Direction, Interactive, Media i Advertising Campaigns. Wręczono 13 złotych statuetek w konkursie głównym oraz sześć złotych statuetek w konkursach towarzyszących. Interactive Grand Prix powędrowała do agencji Betc Euro RSCG - za prace ”Baby Moonwalk”, ”Baby Breakdance” i ”Rollerbabies”. Natomiast Media Grand Prix zdobyła agencja Leo Burnett Beirut za program zwiększający zatrudnienie kobiet przygotowany dla Hariri Foundation. Polacy nie zdobyli na razie żadnego Bębna, choć nominowane były: Saatchi & Saatchi - za projekt ”Orzeźwienie Leniwego Romka” dla Lemoniady Tymbarku (Maspex Wadowice) i za kampanię autopromocyjną ”Ruchome biuro”; Change Integrated - za kampanię Škody Yeti; McCann Erickson - za kampanię ”Brud” dla Greenpeace; G7 -za kampanię ”Monohrom Projekt” przygotowaną dla marki Cropp (LPP). - Cóż mogę powiedzieć? Szkoda –nie kryje Marek Żołędziowski, prezes Change Integrated, który liczył, że jury doceni kampanię wprowadzającą na rynek Škodę Yeti. - Nieoficjalnie wiem, że od nagrody dzielił nas ułamek punktu. Trudno powiedzieć, co zdecydowało, że nie dostaliśmy nagrody. Mam też mieszane uczucia co do niektórych nagrodzonych prac. Wiele zależy od jurorów. Zgłosiliśmy jeszcze jedną ciekawą kampanię, dla WWF, może ona zostanie dostrzeżona – liczy Żołędziowski. Podobne odczucia wobec ocen jurorów ma Tomasz Wojciechowski, dyrektor kreatywny G7. - Kampania Škody Yeti jest realizowana z większym rozmachem niż Pomnik Onowałowa dla marki SpecTab, za który Change została w ubiegłym roku Agencją Roku w Portorożu – uważa. - Choćby ze względu na efekt PR, jaki osiągnięto, przecież o kampanii Škody pisały nawet zagraniczne media – dodaje Wojciechowski. Przypuszcza, że wyroki jurorów mogą oznaczać, że poziom konkursu rośnie i trudniej zdobyć nagrodę. Na pociechę Polakom pozostaje to, że o Onowałowie wciąż się mówi w Portorożu. - Dla wielu osób ta kampania jest punktem odniesienia i ludzie wciąż chcą z nami o niej rozmawiać – mówi Marek Żołędziowski. Poza tym polscy kreatywni narzekają, że festiwal nie ma w tym roku takiego rozmachu jak zazwyczaj. - Jest kryzysowo. Mniej prac, mało ludzi – oceniają.

(MŁ, 08.10.2009)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.