Hanna Lis grozi procesem "Super Expressowi"
24.04.2008, 08:34
Hanna Lis zagroziła wydawcy "Super Expressu" (Murator SA) wniesieniem sprawy do sądu po tym, jak dziennik podał we wtorek, że staranowała przed swoim domem samochód.
Wczoraj do wydawcy ”Super Expressu” i do redaktora naczelnego trafiło pismo od adwokata Hanny Lis. Domaga się w nim, by ”Super Express” natychmiast zaprzestał wykorzystywania, rozpowszechniania i publikowania informacji, jakoby spowodowała ona stłuczkę pod swoją posiadłością. Adwokat żąda też, by tabloid zaprzestał zbierania jakichkolwiek informacji, które naruszałyby prywatność jego klientki. Jednocześnie zapowiada, że w razie niezastosowania się do tych wymagań skieruje sprawę do sądu. To reakcja Hanny Lis na wtorkowy artykuł ”Super Expressu”. Gazeta napisała, że Lis żyje w ogromnym stresie, bo grozi jej 200 tys. zł kary, jeśli zerwie kontrakt z TVP. Na potwierdzenie tezy opisano stłuczkę, do której doszło pod domem Lisów. Według gazety Hanna Lis kilkakrotnie uderzyła swoim samochodem w zderzak mazdy. Relacja dziennikarki różni się od podanej przez ”SE”. „Nie byłam sprawcą żadnej kolizji. Nie uderzyłam, nie staranowałam. Powoli się zbliżyłam i zatarasowałam wyjazd. Zza samochodu wyskoczył fotoreporter. Potem wezwałam ochronę” – powiedziała dziennikarka Wirtualnej Polsce. Jej zdaniem była to prowokacja ”SE”, którą powinien się zająć sąd. Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny ”SE”, zaprzecza, jakoby w zajściu uczestniczyli reporterzy lub fotoreporterzy jego gazety. Przekonuje, że informacje o zdarzeniu pochodzą od naocznych świadków. Czy jednak naoczni świadkowie nie byli przypadkiem fotografami z agencji paparazzich? - To byli paparazzi, ale nie działali na moje zlecenie – mówi Jastrzębowski. Zapowiada, że ”SE” będzie nadal pisał o Hannie Lis. – Jak mamy nie pisać o Hannie Lis, skoro sama w wywiadach publicznie opowiada o swoim życiu prywatnym? – mówi Jastrzębowski.(MAG, 24.04.2008)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter










