Wydanie: PRESS 01/2006

Interranking

Mój kontakt z Internetem zasadza się na kilku kompulsywnych atakach w ciągu dnia. Po raz pierwszy rzucam się do klawiatury około 9 rano, następny atak mam koło 13, kolejny około 17, a ostatni po 22. Za każdym razem przeglądam kilkanaście tych samych stron. Zaczynam banalnie, od wielkich portali, gdzie nie zwracam większej uwagi na serwis informacyjny (bo jedyny robiony z jajem ma w tym kraju www.o2.pl). Znacznie bardziej interesuje mnie to, co pod newsami zamieszczają internauci, bo i w beczce wypełnionej intelektualnymi fekaliami trafi się w końcu lśniący oryginalnością argumencik. Lektura forów stymuluje też emocje. Na przykład, gdy czuję, że mam zbyt dobry dzień i zbyt mocno kocham ludzi, natychmiast pędzę na forum Prasa i media w portalu Gazeta.pl, gdzie każdy z dziennikarzy może do woli kąpać się w żółci, jadzie i plotkach, którymi 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu strzykają nasi ciężko sfrustrowani koledzy. Ataku część druga to szybki rzut oka na to, o co dziś zakładają się gracze w systemie zakładów politycznych www.polidea.pl. Następny krok to pytanie, co wysmarował www.slate.com, jeden z najzabawniejszych serwisów publicystyczno-politycznych w USA, gdzie oko cieszy choćby rubryka „Bushyzm tygodnia”, pieczołowicie dokumentująca mozół umysłowy amerykańskiego przywódcy, czy polityczne komiksy wzorowane na rysunkach z „New Yorkera” (oryginalne rysunki z New Yorkera przeglądam na www.cartoonbank.com). Ze Slate’a zaś tylko krok na www.aldaily.com – aktualizowany na bieżąco katalog najlepszych recenzji, esejów i polemik z całego świata. Po sytej strawie duchowej przychodzi czas na deser i wizytę u mojej miłości od pierwszego wejrzenia: www.theonion.com, gdzie można przekonać się, jak wyglądałyby gazety, gdyby redagowali je ludzie, którzy mają ciut nie po kolei w głowach i nie boją się zamieścić newsa o tym, że Britney Spears rozstała się ze swoim dzieckiem, albo liczącego 20 tysięcy znaków eseju autorstwa pewnego emeryta pod tytułem „Jak to się dzieje, że ja, cholera, zawsze mam rację?!”. Na stronie działa też sklep, gdzie kupiłem sobie m.in. firmową bluzę „Ruchu na rzecz Etycznego Traktowania Warzyw”. W całej sieci jest chyba tylko jedna rzecz, która bywa śmieszniejsza – newsy z działu Quirkies na brytyjskim portalu Ananova.com. Opatrzność dała mi niezwykły talent do zapamiętywania głupot, więc do dziś chichoczę na myśl o grupie chirurgów, którzy podczas wypoczynku na tureckiej Riwierze przyszyli kulawej mewie protezę wykonaną z ręki lalki Barbie. Na koniec zostawiam sobie strony poświęcone hobby. A że hobby mam dziwne – interesuję się rzeczami związanymi z wiarą i Kościołem – odwiedzam prowadzony przez grupę zapaleńców różnych wyznań portal Ekumenizm.pl. Precyzyjnie śledzą oni doniesienia płynące chyba ze wszystkich Kościołów na całym świecie (np. o sugestiach pewnego hierarchy, który dostrzegł związek między grzesznością a ociepleniem globalnym), mają też niezłą rubrykę z humorem religijnym. Przyzwoitym źródłem informacji o Kościele w Polsce jest serwis www.ekai.pl. Coraz sensowniej wygląda też serwis modlitewny http://brewiarz.pl, gdzie nie odchodząc od komputera, można przez chwilę skupić się na tym, co nas czeka po śmierci. Zanim umrzemy, warto jednak zrobić małą przyjemność tym, którzy przyjemności nie mają zbyt wiele. Czy wiedzą Państwo, że na stronie www.skrzydla.pl można objąć roczną opieką jedno z czterech tysięcy potrzebujących dzieci? To pierwszy tak profesjonalnie prowadzony program, gdzie darczyńca decyduje, czy stać go na to, by kupić maluchowi ciepłe rękawice i kubek mleka, czy płacić mu za korepetycje i na podstawie przesyłanych ze szkoły raportów cieszyć się z jego postępów w nauce. Podobną rzecz dla naszych braci mniejszych zorganizowało schronisko w Korabiewicach (www.korabiewice.empatia.pl), do którego trafiłem przez stronę Psiego Anioła (www.psianiol.org.pl). Można tu objąć wirtualną opieką jak najbardziej realnego, skrzywdzonego przez los zwierzaka. Od kilku miesięcy próbuję pomóc w ten sposób kundlicy o imieniu Luizjana i tak sobie myślę, że wszystkie te trzy strony są wystarczającym powodem, by dziękować Opatrzności za to, że zesłała ludziom Internet. Na koniec wyznanie. Po kilku latach podglądania tego, co w sieci robią inni, zapragnąłem zaistnieć w niej sam. Odtąd zmagam się z zarządcami domen, nazwami DNS, matrycami w HTML-u, nieustannie pytam kogoś o Flashe i Javy, a każda odpowiedź powoduje kolejną lawinę pytań. Nie tracę jednak nadziei, że na końcu tej drogi krzyżowej zaświeci słońce, a po wpisaniu adresu www.siarkazm.pl ukaże się obiekt moich marzeń. A jeśli nawet nie, to do końca życia, przy każdym wejściu na czyjąś witrynę, bić będę czapką do ziemi przed bohaterstwem twórcy. Szymon Hołownia, zastępca kierownika dodatku „Plus-Minus” w „Rzeczpos-politej”

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.