Wydanie: PRESS 02/2008

Poproszą, to wystąpię

Co Ksiądz Biskup ogląda w telewizji? Mam intensywną pracę, więc nie oglądam telewizji regularnie. Nie jestem w stanie oglądać komedii i filmów science fiction. Życie jest tak ciekawe, że nie musimy się przenosić w obłoki. Odpowiadają mi filmy opowiadające o problemach ludzi. „Taniec z gwiazdami” również? Oczywiście. Jeśli nie mogę obejrzeć, żona mojego kierowcy nagrywa mi odcinki, podobnie zresztą jak „M jak miłość” i „Na dobre i na złe”. Zupełnie się nie wstydzę, że oglądam tasiemce. Może nie mają głębokich wartości artystycznych, ale ukazują realia życia, a o to chodzi. Ponadto często są mi pomocne, bo kiedy piszę kazania albo przygotowuję się do wykładu, pojawia się w podświadomości jakieś skojarzenie, które mogę wykorzystać. Nagrania „Ziarna ” ze swoim udziałem Ksiądz Biskup ogląda? Tak i jestem bardzo ostrym sędzią dla samego siebie. Zapamiętuję, co było źle i w miarę możliwości staram się na planie to poprawić. Musiałem się przyzwyczaić do wielkości pomieszczeń, w których nagrywamy, do czterech kamerzystów, reżysera – to mnie z początku przytłaczało. Zawalałem z dykcją, bywało, że zapominałem tekstu, dlatego że wzorowałem się na dzieciach, które często mówią swoimi słowami tekst przewidziany w scenariuszu. Poza tym sądziłem, że telewizja jest tak drogim miejscem, iż trzeba mówić bardzo szybko. Kiedy wszedłem do programu, reżyser krępował się zwracać mi uwagę. Wyczuwałem to, a widząc, że niewiele mi pomagają, powiedziałem w końcu: „Proszę państwa, odpowiadacie za poziom tych odcinków. Ja nie jestem aktorem i dlatego bardzo proszę skrupulatnie mnie kontrolować i nie przepuścić żadnego błędu”. Wtedy pani Lidia Lasota, autorka programu i scenarzystka, powiedziała mi: „Ksiądz musi zagrać ten tekst”. I wreszcie zrozumiałem, że nie chodzi o czas, tylko o to, bym z wielkim przekonaniem wczuł się w treść, którą przekazuję. Widząc na ekranie siebie śpiewającego „Jak długo w sercach naszych...?”, ubranego w kapelusz i szalik kibica, nie myśli Ksiądz Biskup, że przesadził? Sam podpowiadam autorom „Ziarna”, że przesłanie musi być barwne i urozmaicone, ponieważ dziecko się zanudzi, jeżeli będę występował wyłącznie w sutannie. Dlatego byłem już w programie na przykład klaunem. Wyjątkową schizofrenię miałem wówczas, gdy nagrywaliśmy piosenki do sześciu odcinków. Byłem po kolei: świętym Józefem, klaunem, szlagonem, sportowcem – i tańczyłem w czerwonej i w czarnej sutannie. Lecz to nie „Ziarno” jest dla mnie, tylko ja jestem dla „Ziarna”. Zaznaczyłem to w rozmowie z panią Lasotą: „Jeżeli się znudzę dzieciom, jeżeli nie będę spełniał swojej misji, powiedz mi spokojnie: »Dziadziusiu, dziękujemy serdecznie, zrobiłeś swoje«”. Nie miałbym żadnych dołków psychicznych, bo jako biskup mam urozmaiconą pracę. Kapłaństwo jest dla mnie najważniejszą sprawą, a w myśl przesłania Jana Pawła II o tym, by szukać nowych form ewangelizacji, właśnie to robię. Nie wszyscy biskupi akceptują tę formę ewangelizacji. Niektórzy zarzucają Księdzu Biskupowi brak powagi. Kiedy pani Lidia Lasota obawiała się, że moje występy duchowni, a szczególnie biskupi, mogą krytycznie oceniać, powiedziałem: „Lidziu, nie przejmuj się”. Biskupi, przynajmniej ci, z którymi rozmawiałem, bardzo pozytywnie przyjęli moją misję. Inni nie zabierają głosu. Ja chcę spełnić przesłanie świętego Pawła: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, by przynajmniej niektórych doprowadzić do Pana Jezusa”. Próbuję to robić, może nieudolnie. Nie zwracam uwagi na to, co mówią dorośli, ponieważ ja w tym programie służę dzieciom. Otrzymywałem kiedyś skrajne e-maile, w tym bardzo krytyczne. Ktoś napisał, że „biskup jest sklerotykiem, zamiast dawać coś dzieciom, to sam staje się dzieckiem”. Odpowiedziałem, że to jest program dla dzieci i „jeżeli Pana denerwuje ten program, proszę zmienić kanał”. Teraz się to uspokoiło. Dyrektor Jedynki Małgorzata Raczyńska zarzuciła „Ziarnu” niedostosowanie do standardów współczesnej telewizji. Nie spełnia Ksiądz Biskup standardów telewizji publicznej? A czy postawiła „Ziarnu” konkretny zarzut? Ten jest bardzo ogólnikowy. Proponowałem spotkanie, ale pani dyrektor nie przyjęła tej propozycji. Na jej zarzuty co do programów katolickich biskupi zareagowali listem do prezesa TVP – i zmian nie wprowadzono. Programy katolickie w telewizji publicznej powinny być poza kontrolą TVP? Tylko w kraju „Ziarno” ogląda 1,2 miliona widzów. To katecheza w skali, która nigdzie nie występuje na kuli ziemskiej, może z wyjątkiem wizyt papieża. O tym trzeba pani dyrektor powiedzieć. Niech przedłoży zarzuty, jestem gotów na nie odpowiedzieć. Czy Ksiądz Biskup wpisał kiedyś w wyszukiwarkę tytuł swojej piosenki „Chrześcijanin tańczy”? Nie, ale wiem, że to nagranie jest w Internecie i że w sieci jest też nagranie tej piosenki w wykonaniu satanistów. Takie parodie mogą przesłonić oryginalne przesłanie tego, co Ksiądz Biskup robi. Nie mam na to wpływu. Myślę, że za jakiś czas to przeminie. Bardziej śmieszy mnie to, jak któryś z redaktorów powiedział do mnie: „Biskup chyba niewłaściwie postąpił, bo co stanie się wówczas, gdy tę piosenkę będzie chciało zaśpiewać dziecko żydowskie albo niewierzące?”. Odpowiedziałem: „To niech dziecko śpiewa »Każde dziecko tańczy« i rytm będzie zachowany”. Pytam o parodiowanie, ponieważ Ksiądz Biskup w Radiu Maryja i w „Naszym Dzienniku” ostro zareagował na naśladowanie przez Kazimierę Szczukę Madzi Buczek z Podwórkowych Kół Różańcowych Dzieci. Szczuka nie wiedziała, że Madzia Buczek jest niepełnosprawna. Chodziło mi o to, że pani Szczuka zupełnie jej nie znała. Jak mogę mówić o kimś w ten sposób, jeśli go nie znam? W dodatku postąpiła tak kobieta wobec kobiety. Bolałem nad tym również dlatego, że Madzia jest moim wielkim przyjacielem – to bardzo cierpiący człowiek. Nie ma nikogo, kogo nazywałaby swoim wrogiem. Kazimierę Szczukę określił Ksiądz Biskup jako osobę z kompleksami, a Kubę Wojewódzkiego, w którego programie to się stało, jako „małego rozkapryszonego chłopczyka”. Czy Ksiądz Biskup nie poddał się konwencji narzuconej właśnie przez ten program? Nie oglądam tego programu, czasem widzę jego zapowiedzi. Jeżeli przeżywam radość ze swego życia i jestem zadowolony z tego, co robię, nie będę kogoś w okrutnie skrajny sposób krytykować – a tak robi pan Wojewódzki. Cieszę się, kiedy dzieci się ze mnie śmieją, bo dzięki mnie wtedy ktoś może przeżyć radość. Na tym polega przeżywanie swojej dojrzałej osobowości. Nikt z nas nie jest ideałem. Jednak jeżeli ktoś w każdym programie ciągle ośmiesza, to ja tylko mu współczuję. Pewnie nie może sobie poradzić ze sobą. Młodzież lubi prowokacje, przywilejem wieku jest walka z autorytetami. Ale co dają programy pana Wojewódzkiego odbiorcom? Może celem tego programu jest po prostu chwila relaksu, podczas której widzowie, patrząc na ośmieszanie innych, zapominają o swoich problemach? Występuje Ksiądz Biskup w TVP, w Radiu Maryja, w telewizji Trwam, zabiera głos na łamach „Gazety Wyborczej” i „Tygodnika Powszechnego”. Chyba jako jedyny hierarcha pojawia się w mediach o tak różnym charakterze? Stosuję zasadę tragicznie zmarłego biskupa Jana Chrapka (członka Papieskiej Rady ds. Środków Masowego Przekazu – przyp. red.), który powiedział: „Jeżeli proszą was jakiekolwiek media – występujcie. Tylko odpowiadajcie za wypowiadane słowa, ponieważ wtedy, kiedy wy mówicie, przemawia przez was Kościół”. Nie dzielę mediów na złe i dobre, na pozytywne i negatywne, tylko staram się, jeżeli dany problem znam, coś powiedzieć. Mogę mówić coś na temat Pisma Świętego, dzieci, katechezy, uzależnień. Wtedy jest mi obojętne, jakie medium mnie o to prosi. Nie kieruję się żadnymi uprzedzeniami. Oglądalność programów dla dzieci w TV Trwam to zaledwie kilkanaście tysięcy osób – i to tylko wtedy, kiedy Ksiądz Biskup w nich występuje. Zastanawiało to Księdza Biskupa? W telewizji Trwam mam ten komfort psychiczny, że tam atmosfera moich katechez jest bardzo naturalna, taka jak na katechezie w szkole. Dlatego czasem w tych programach pada odpowiedź jednym słowem, co z pedagogicznego punktu widzenia jest nie do przyjęcia. Wtedy, będąc na wizji, reaguję i powtarzam poprawną odpowiedź. Przesłanie idzie, choć wiem, że to nie jest takie perfekcyjne podejście do programu jak w „Ziarnie”. W TVP, jeśli coś takiego ma miejsce, powtarzamy nagranie. Widziałbym jednak inny powód tej dużo mniejszej oglądalności w telewizji Trwam. „Kropelka radości”, tak się nazywa program dla dzieci nadawany w niedziele, emitowany jest w godzinach południowych, a niedziela jest dniem rodzinnym. Wiele rodzin spędza ten czas poza domem albo są w trakcie rodzinnego obiadu i żeby dzieci przeżywały wspólnotę stołu, telewizor jest wyłączony. Telewizja Trwam powinna przyciągnąć dzieci i młodzież? Wydaje mi się, że nie musimy szukać nadzwyczajności. Chodzi o to, żeby ciągle przekazywać te prawdy Ewangelii, które są nieprzemijające, ale szukać różnych form przekazu. Do tego – uważam – potrzebni są eksperci z różnych dziedzin, którzy wspólnie wypracowywaliby takie lub inne możliwości dotarcia do widza. Może pana zaskoczę, ale moim zdaniem, chcąc znaleźć dobrego eksperta, trzeba go dobrze wynagrodzić. Nie każde medium, a sądzę, że i telewizję Trwam, stać na to, żeby móc zaprosić takich ekspertów. Radia Maryja młodzież nie słucha. Tylko 4,6 proc. słuchaczy to osoby w wieku 15–24 lat. Kiedy ksiądz Rydzyk zakładał Radio Maryja, było nastawione głównie na ludzi samotnych i starych. Dopiero dużo później zaczęto emitować programy dla młodzieży, a ludzie kierują się prawami pierwszych skojarzeń. W Radiu Maryja jest dużo tradycyjnej modlitwy, która nie zawsze musi odpowiadać młodemu człowiekowi. Znów wracam do przesłania Jana Pawła II, że należy szukać nowych form ewangelizacji. Może forma przekazu w Radiu Maryja młodym ludziom nie odpowiada. Skoro wie Ksiądz Biskup, jak do nich dotrzeć, radził coś ojcu Rydzykowi? Nie, nigdy nie rozmawiałem na temat ogólnego programu z ojcem Rydzykiem. Mam tylko kontakt z ojcem Piotrem, który prowadzi programy dziecięce. Szefowie kanału Religia.tv zapewniają, że nie tworzą konkurencji dla telewizji Trwam, ale walka o widza jest nieunikniona. Czy także w tym kanale zobaczymy Księdza Biskupa? Jeszcze mi tam nie proponowano występów. Obawiam się jednak, czy to nie będzie typowy kanał mówiący o religioznawstwie, a nie o religii katolickiej. Tak przynajmniej słyszałem w wypowiedziach księdza Kazimierza Sowy (dyrektor kanału Religia.tv – przyp. red.) – zapowiadał, że będzie chciał mówić o różnych religiach. Obawiam się więc, czy nie dojdzie do takiej sytuacji, że na antenie padnie stwierdzenie: „Katolicyzm jest jedną z wielu religii, o których katolicy powinni się dowiedzieć w takim lub innym wymiarze”. Ale to jest tylko moje przypuszczenie – nie daj Boże, żeby się sprawdziło. A jeśli wtedy Religia.tv coś Księdzu Biskupowi zaproponuje? Jeśli poproszą, żebym mówił tam o tym, na czym się znam, wystąpię.

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.