Wydanie: PRESS 03-04/2024

Niech fakty zatańczą

Marcin Kącki po publikacji był powszechnie chwalony. Nazajutrz odsądzano go od czci i wiary

Opublikowana w piątek 5 stycznia br. spowiedź reportera „Gazety Wyborczej” Marcina Kąckiego „Moje dziennikarstwo, alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem” zachwyciła wiele osób.

Kącki napisał o swoim życiu w cieniu śmierci starszego brata, przyznawał się do alkoholizmu i krzywdzenia kobiet. Wyrażał nawet skruchę, choć czynił to dość powściągliwie. Twierdził, że do niektórych kobiet dzwonił z przeprosinami i przeprosiny te zostały przyjęte.

Zachwyceni tekstem byli zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Aleksandra Sobczak gorąco polecała Kąckiego w newsletterze dziennika: „Artykuł ma tylko jedną wadę – powinien być książką. Dawałabym ją w prezencie wszystkim kolegom i koleżankom” – napisała z entuzjazmem.

Bartosz T. Wieliński pisał 5 stycznia w portalu X: „Kochani, mam do Was prośbę. Przeczytajcie ten tekst Marcina Kąckiego. Do końca”.

„Czytam, oddycham, czytam, oddycham czytam, Jezu, Marcin, jak to jest napisane. Dzięki” – zachwycał się Michał Nogaś, wówczas dziennikarz działu kultura „Gazety Wyborczej”.

Mariusz Szczygieł, prezes Fundacji Instytut Reportażu, napisał w komentarzu: „Należy docenić, gdy ktoś rozbiera się do naga z pożytkiem dla innych. Ten tekst to prezent dla wielu ludzi w podobnej sytuacji. Może im pomóc coś zrozumieć. Zawsze szanuję takie wyznania, które mogą służyć innym”.

Kąckiemu nie posłużyły.

Małgorzata Wyszyńska

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.