Dział: PRASA

Dodano: Kwiecień 20, 2007

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Prezes żużlowego klubu odebrał akredytacje „Wyborczej" w Zielonej Górze

Prezes ZKŻ Zielona Góra Robert Dowhan tłumaczy, że zrobił to, bo internetowe forum zielonogórskiej „GW" nie jest moderowane, a poza tym miał pretensje o jeden z tekstów w „GW".

- To niebezpieczny precedens - uważa Paweł Krysiak, redaktor naczelny zielonogórskiej "Wyborczej". Dowhan zapewnia, że chciał tylko zwrócić uwagę na nieprawidłowe moderowanie zielonogórskiego forum www.gazeta.pl (o co prosił wcześniej jednego z dziennikarzy) oraz nierzetelne przygotowanie artykułu „>>Bandyci precz!<< to za mało!”, z którego wynikało, że współfinansował turniej piłkarski, jaki zorganizowali chuligani ZKŻ. - Ani ja, ani klub nie mamy nic wspólnego z chuliganami. Przeciwnie, sam inicjowałem akcje publikowania w lokalnej prasie zdjęć zadymiarzy, które mieliśmy dzięki monitoringowi na stadionie. Dziennikarze „GW” napisali tekst w oparciu o anonimowy wpis na forum, ale nie zadzwonili do mnie żeby zapytać, jak to naprawdę wyglądało - mówi Dowhan. Co ciekawe, dziennikarze potwierdzają jego słowa. - Prezes rzeczywiście zwracał mi uwagę na obraźliwe komentarze na forum, ale mimo moich próśb nie wskazał, które wpisy wymagają usunięcia. Nie mamy czasu, ani technicznych możliwości żeby na bieżąco monitorować forum - tłumaczy Cezary Konarski, dziennikarz zielonogórskiej „GW”. Na forum gazeta.pl posty są usuwane, kiedy zwróci na nie uwagę internauta. Poza tym część forów lokalnych ma społecznych administratorów, którzy na bieżąco przeglądają pojawiające się wpisy. Forum „Żużel w Zielonej Górze” takiego administratora nie ma. Andrzej Tomasik, współautor tekstu „"Bandyci precz!" to za mało” przyznaje z kolei, że do Dowhana nie zadzwonił. - To nie był tekst o tym, że prezes sponsorował chuliganów, tylko że na zielonogórskim stadionie dzieje się źle, a klub nie robi wszystkiego, by się od chuligaństwa odciąć - mówi Tomasik. Redaktor naczelny zielonogórskiej „GW” Paweł Krysiak jest całą sytuacją zdziwiony i uważa, że sposobem na rozwiązanie problemu byłoby nadesłanie sprostowania bądź wytoczenie gazecie procesu. - Odebranie akredytacji to niebezpieczny precedens, próba podporządkowania sobie dziennikarzy. Nasze łamy są otwarte na polemikę i dyskusje, przecież nawet rzecznik prasowy ZKŻ Kamil Kawicki co tydzień publikuje u nas felietony, w których treść nie ingerujemy. Pozbawienie naszych dziennikarzy akredytacji uderza tak naprawdę nie w redakcję, a w czytelników - mówi Krysiak. Prezes Robert Dowhan przyznaje, że zareagował gwałtownie. - Następnym razem na pewno zacznę od wysłania do redakcji e-maila z prośbą o opublikowanie sprostowania czy wyjaśnienia - mówi. I zapewnia, że w przyszłym tygodniu wybiera się do redakcji „GW” i sprawę wyjaśni. Andrzej Flugel, kierownik działu sportu „Gazety Lubuskiej” poświęcił sprawie kilka zdań cotygodniowego felietonu. - Nie chcę się wtrącać, sprawa mnie nie dotyczy. Uważam jednak, że nawet mając pretensje do redakcji, sprawę trzeba wyjaśnić, a nie sięgać po coś takiego – napisał. - Nie podoba mi się, że prezes odebrał akredytację. To co najmniej dziwne, żeby dziennikarz nie mógł pójść na mecz i go relacjonować. Jestem jednak w stanie zrozumieć zdenerwowanie prezesa, jeśli obraźliwe posty pojawiają się na forum. Myślę, że tę sprawę można było załatwić załatwić polubownie – ocenia Flugel. Materiał o konflikcie między ZKŻ a „GW” przygotował też Jacek Białogłowy z Radia Zielona Góra. – Odbieranie akredytacji to kuriozum. A jeśli ktoś się nie zgadza z treścią artykułu, to może domagać się sprostowania, albo ostatecznie iść do sądu – uważa Białogłowy.

(KRP, BW, 20.04.2007)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.