Co zmieniają gwiazdki i rekomendacje Michelina. Studycase: Wrocław i obecność 23 restauracji w przewodniku

05.09.2025, 04:00 Materiał partnera

Wrocław po raz pierwszy trafił do przewodnika Michelin – i to od razu z mocnym wejściem: wyróżniono 22 restauracje oraz trzy nagrodzono Bib Gourmand, czyli tytułem dla lokali łączących wysoką jakość z rozsądną ceną. To debiut, który może zmienić sposób, w jaki stolica Dolnego Śląska jest postrzegana na mapie turystycznej i kulinarnej Europy.

Nie jest to jednak wydarzenie przypadkowe. Od kilku lat miasto prowadzi konsekwentną politykę wspierania lokalnej gastronomii – od konkursów kulinarnych, imprezy gastronomiczne prowadzone przez Roberta Makłowicza i wybitnych szefów kuchni z całej Europy, przez warsztaty i szkolenia dla restauratorów, po współpracę z międzynarodową siecią DELICE. Jak zauważa dyrektor Departamentu Marki Miasta, Radosław Michalski, „wrocławska branża gastronomiczna czekała na ten moment latami. Fakt, że znaleźliśmy się w przewodniku Michelin, to ogromne wyróżnienie, ale także kolejne narzędzie do promocji miasta”.

Dane pokazują, że turystyka już wcześniej była w fazie wzrostu. W 2024 roku Wrocław odwiedziło 6,6 mln osób, z czego 3,5 mln stanowili turyści, a 3,1 mln odwiedzający jednodniowi. To wzrost o 10 procent w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Port lotniczy, który zresztą właśnie jest największym przebudowywanym lotniskiem w Europie - obsłużył 4,5 mln pasażerów, a liczba turystów zagranicznych zwiększyła się o 6,6 proc. Symbolicznym rekordem był grudzień, kiedy Jarmark Bożonarodzeniowy przyciągnął ponad 700 tysięcy osób. Wpływy z turystyki szacuje się na co najmniej 450 mln zł.

Na tym tle pojawienie się w Michelin wygląda jak logiczne uzupełnienie szerszej strategii. Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk podkreśla, że „obecność w przewodniku to dowód, że nasza gościnność, kreatywność i otwartość znajdują odbicie również na talerzach. To ważny dzień dla wrocławskiej gastronomii”. W tym tonie wypowiadają się także przedstawiciele branży. Alfred Wagner z Wrocławskiej Organizacji Turystycznej zwraca uwagę na konkretne efekty ekonomiczne: restauracje notowane w przewodniku odnotowują średnio 40-procentowy wzrost dochodów, a zagraniczni turyści – zarówno biznesowi, jak i indywidualni – wydłużają pobyt i zostawiają w mieście więcej pieniędzy - średnio to 40 euro więcej. I to nawet jeśli nie korzystają z restauracji rekomendowanych w przewodniku. Pojawia się efekt: „skoro restauracje z miasta są w przewodniku, to na pewno gerenntlie warto w tym mieście skosztować więcej niż planowaliśmy”.

Warto jednak pamiętać, że debiut w Michelin to dopiero początek drogi. „Jest punkt startowy – 22 lokale. A kolejny rok, mam nadzieję, przyniesie jeszcze lepszy efekt. Możemy poczekać, ale nie biernie” – dodaje Michalski, wskazując, że teraz kluczowe będzie utrzymanie standardów i dalsza praca całego sektora. Prawdziwy test nadejdzie w momencie, gdy inspektorzy zdecydują się przyznać pierwsze gwiazdki.

Doświadczenia Krakowa i Warszawy pokazują, że sama obecność w przewodniku nie wystarczy, by stać się gastronomiczną stolicą regionu. Potrzebna jest konsekwencja i dalsze inwestycje – zarówno w edukację, jak i w profesjonalizację branży. Wrocław ma jednak atuty: rosnącą liczbę turystów, rozpoznawalną markę miasta „przygody” oraz lokalną scenę kulinarną, która zaczyna działać w synergii z miejską polityką promocji. Michelin jest tu nie tyle celem, ile narzędziem – narzędziem, które może na trwałe wpisać Wrocław na mapę europejskich destynacji gastronomicznych.