Dział: PRASA

Dodano: Październik 11, 2021

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Maciorowska wicenaczelną Polska Press w Białymstoku pomimo protestu zespołu

Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska w piątek objęła stanowisko zastępcy redaktora naczelnego "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej" (screen YouTube/Dzień Dobry Białystok)

Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, mimo protestu zespołu "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej" (Polska Press Grupa), objęła w piątek stanowisko zastępcy redaktora naczelnego. O posłance Kamili Gasiuk-Pihowicz mówiła: "Pani powinna jako pierwsza zamknąć się, ale to tak centralnie po prostu, zamknąć japę tak po prostu na kłódkę", a o portalu OKO.press: "To jest rak, nie polecam tego czytać ani tam zaglądać, bo można dostać nowotworu mózgu".

Pracownicy białostockich redakcji należących do Grupy Polska Press zaprotestowali, po tym jak usłyszeli, że do zespołu, jako zastępczyni redaktora naczelnego, dołączy Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska. W liście z 29 września adresowanym do zarządu spółki pisali, że jest to osoba "znana z posługiwania się językiem nienawiści i nie zachowuje podstawowych zasad etyki dziennikarskiej". Mimo ich apelu Siewiereniuk-Maciorowska w piątek objęła stanowisko.

Z redakcją wicenaczelna spotkała się w piątek na porannym planowaniu. - Panowała grobowa atmosfera. Pani Maciorowska oczywiście była świadoma, że nie witaliśmy jej z radością. Zwróciła się do nas, chcąc odnieść się do tego, co znalazło się w mediach, czyli do naszego protestu - mówi jeden z pracowników, który woli zachować anonimowość. - Zaskoczyła wszystkich bardzo emocjonalną opowieścią ze sporą dozą prywatnych dygresji. Próbowała streścić nam swoje życie. Tłumaczyła się nieco z tego, co jej zarzucamy, i zapewniała, że wyroki, które są na jej koncie, są niesprawiedliwe i że się od nich odwołuje - opowiada nasz informator.

Redakcja sprzeciw przeciwko zatrudnieniu Siewiereniuk-Maciorowskiej argumentowała między innymi tak: "Ta białostocka dziennikarka została skazana prawomocnie m.in. za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Jest też znana z posługiwania się językiem nienawiści w przestrzeni publicznej. W artykułach, które publikuje w portalu ddb24.pl oraz na YouTube nie zachowuje podstawowych zasad etyki dziennikarskiej – bezstronności, rzetelności i obiektywizmu" - napisano we wspomnianym już liście, pod którym podpisało się 30 pracowników "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej".

Siewiereniuk-Maciorowska była dotychczas redaktor naczelną serwisu internetowego Dzień Dobry Białystok, a także stałą komentatorką m.in. Telewizji Republika i TVP Info. Znane są jej kontrowersyjne komentarze, np.: "To już takie tradycje ma chyba Donald Tusk, mi się wydaje, że jacyś niewygodni ludzie ginęli chyba. Ostatnio 96 ofiar w katastrofie smoleńskiej to byli ludzie w znacznej większości dosyć niewygodni dla Donalda Tuska" - mówiła w swoim programie na YouTubie "Przedpiątek". Z kolei o posłance Kamili Gasiuk-Pihowicz: "Pani powinna jako pierwsza zamknąć się, ale to tak centralnie po prostu, zamknąć japę tak po prostu na kłódkę". O OKO.press: "To jest rak, nie polecam tego czytać ani tam zaglądać, bo można dostać nowotworu mózgu". O wystawie w Galerii Arsenał: "Chciało mi się później rzygać. W mojej ocenie to nie jest żadna sztuka, jest to gówno".

Jak podaje Polskie Radio Białystok, w 2018 roku Siewiereniuk-Maciorowska przegrała proces o zniesławienie prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, a sąd uznał, że sformułowania zawarte w artykule prowadziły do poniżenia prezydenta w opinii publicznej i naraziły go na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania urzędu. Wicenaczelna "Kuriera Porannego" procesuje się także z Ośrodkiem Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.

- Nie przekonała nas, że jest osobą uczciwą, wydała nam się fałszywa - mówi pracownik "Kuriera Porannego". - Zapytaliśmy, dlaczego przed nami staje osoba ze łzami w oczach, która sprawia wrażenie miłej, a w rzeczywistości, kiedy występuje publicznie, to pluje jadem. Pani Maciorowska odpowiedziała, że kiedy ruszała ze swoim portalem Dzień Dobry Białystok, miała olbrzymie trudności, żeby przebić się na rynku mediów, więc by się wyróżnić, założyła maskę takiej osoby, która nie boi się krytykować, która węszy i odkrywa afery - opowiada nasz informator i dodaje gorzko: - Według mnie ośmiesza się w swoich mediach, a dziś już w naszych.

Siewiereniuk-Maciorowska odmówiła oficjalnego komentarza w sprawie swoich kontrowersyjnych wypowiedzi.

Kolejna osoba z "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej" potwierdza także, że prezes białostockiego oddziału Polska Press Aureliusz Mikos wiedział o liście protestacyjnym, poprosił, by pracownicy wstrzymali się z jego wysyłką, a w międzyczasie firma rozstała się z dotychczasowym naczelnym - Czujemy się oszukani przez prezesa jak dzieci. Poprosił o czas, by sam mógł porozmawiać z centralą, a my mu uwierzyliśmy. To było w czwartek, postanowiliśmy poczekać z wysłaniem listu do zarządu do poniedziałku, a w poniedziałek zastępca redaktora naczelnego Bartosz Wacławski opuścił firmę, oficjalnie za porozumieniem stron - mówi jeden z pracowników.

- W sprawie protestu zespół był zgodny jak nigdy, że zatrudnienie pani Maciorowskiej to koniec naszej redakcji. List napisaliśmy wspólnie, każdy mógł coś do niego dopisać. Później położyliśmy go na biurku i kto chciał, to przychodził go podpisać. Zrobiło to 30 osób, niemal wszyscy pracownicy. To było wzruszające - opowiada jedna z osób z "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej". 

Inna przyznaje, że w prywatnych rozmowach pracownicy mówią o szukaniu nowej pracy, choć rynek mediów w Białymstoku nie jest ani duży, ani łatwy.

Aureliusz Mikos był nieuchwytny.

(KRY, 11.10.2021)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.