Mroziewicz pozywa do sądu "Nasz Dziennik"
W numerze "Polityki", który dziś się ukazał na rynku, jest oświadczenie Krzysztofa Mroziewicza w związku z piątkową informacją "Naszego Dziennika", że współpracował on ze służbami PRL i WSI. Dziennikarz "Polityki" zaprzecza i zapowiada podanie dziennika do sądu.
Piątkowy ”Nasz Dziennik” napisał, że Krzysztof Mroziewicz był agentem peerelowskiego wywiadu wojskowego i miał pseudonim ”Sengi”. Gazeta pisze, że raport końcowy z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych w części dotyczącej agentów i współpracowników wojskowego wywiadu precyzuje, że Mroziewicz od początku lat 80. do końca 1992 roku współpracował najpierw z wywiadem wojskowym PRL-u, a następnie z WSI. ”W latach przypisywanej mi współpracy z wywiadem wojskowym przebywałem prawie cały czas za granicą, i to w tych krajach Trzeciego Świata, gdzie nie było ani jednego Polaka poza pracownikami ambasad: w Kabulu, Islamabadzie, Kolombo, Dhace i Delhi. Byłem korespondentem wojennym, a nie agentem. Natomiast agentem jest tchórz, który ukradł nie wiadomo jakie i niewiadomo czy prawdziwe dokumenty i przekazał je »Naszemu Dziennikowi«” – czytamy w oświadczeniu, które dziś publikuje ”Polityka”. Mroziewicz podkreśla, że jako korespondent PAP-u utrzymywał jedynie rutynowe kontakty z pracownikami polskich ambasad. – Jeśli informacje z tych rozmów były potem wykorzystywane w jakikolwiek sposób przez wywiad, obciąża to sumienie tych, którzy to robili – mówi dziennikarz. Zapewnia, że nigdy nie podpisał jakichkolwiek zobowiązań do współpracy ze służbami. – Nie dziwię się, że mam teczkę w IPN-ie, bo bywałem w takich miejscach, do których polscy dyplomaci nie mieli dostępu. Mam się wstydzić, że z nimi rozmawiałem? W teczce, którą, jak sądzę, mi stworzyli, znajduje się też zapewne korespondencja do biuletynu specjalnego PAP-u, najlepszego wówczas dziennika wewnętrznego – dodaje Mroziewicz. ”Nasz Dziennik” utrzymuje, że Mroziewicz współpracował w zamian za pomoc w karierze dziennikarskiej i w wyjazdach na placówki zagraniczne. Temu również dziennikarz zaprzecza. Podkreśla, że w wyjazdach zagranicznych nikt mu nie pomagał poza Zrzeszeniem Studentów Polskich, Ministerstwem Szkolnictwa Wyższego i Polską Agencją Prasową. – Artykułów, analiz i książek wywiad wojskowy za mnie nie pisał, a jeżeli mnie wykorzystał i zdradził, jest to sprawa dla sądu wojskowego – mówi. Informuje, że już wystąpił na drogę sądową przeciwko gazecie. ”Polityka” zaapelowała, by nie spieszyć się z oceną, czy informacje o współpracy Mroziewicza ze służbami specjalnymi są prawdziwe do momentu ”rzetelnego zapoznania się ze sprawą”. Redakcja nie informuje, czy zawiesi współpracę z Mroziewiczem. Do czwartku przebywa on na zaplanowanym wcześniej urlopie.(AW, 30.10.2006)










