Środowisko potępia SDP z krytykę dziennikarzy TVN-u
02.10.2006, 08:30
"Świat dziennikarski zapamięta, że w trudnym momencie zmasowanego ataku na media dziennikarska organizacja stanęła po stronie władzy, przeciwko niezależnym dziennikarzom" – takie oświadczenie, jako zbiorowy protest przeciwko SDP, wystosowali w weekend dziennikarze pracujący w różnych mediach.
To reakcja na piątkowe oświadczenie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, które skrytykowały TVN za emisję w programie ”Teraz my!” taśm nagranych przez Renatę Beger. W swoim oświadczeniu ”apelują do środowiska dziennikarskiego o niełączenie pracy dziennikarskiej z walką polityczną. Przygotowywanie materiałów dziennikarskich w celu propagandowym nie mieści się w kanonie rzetelnego dziennikarstwa”. Już pierwsze komentarze środowiska były pełne krytyki. – SDP nie zareagował, gdy TVN pokazał materiał z konwencji PO i zakulisowe rozmowy polityków tej partii – zauważa Tomasz Lis, członek zarządu Telewizji Polsat. – Organizacja ta zajmuje stanowisko, gdy chce tego pewna prawicowa partia i nie zajmuje go, gdy ta partia tego nie chce. SDP to organizacja dziennikarzy jednej opcji, nieszczęśliwych i sfrustrowanych – kwituje Lis. – Materiał TVN-u to bardzo udana prowokacja dziennikarska – ocenia Monika Olejnik. – Tej telewizji udało się pokazać, jak kupuje się posłów. To właśnie mieści się w kanonach dziennikarstwa i etyki zawodu. – Zarzucenie celów propagandowych ludziom, którzy pokazali Polakom, co się dzieje w polskiej polityce, to jakieś nieporozumienie – oburza się Adam Pieczyński, prezes TVN 24. – Organizacja, która powinna się troszczyć o to, by dziennikarze mogli pokazywać takie sytuacje, martwi się o byt klasy politycznej. Stanowisko SDP to paszkwil grupy, która z dziennikarzami ma niewiele wspólnego. Andrzej Morozowski, współautor programu ”Teraz my!”, zapowiedział, że na znak protestu wystąpi z SDP-u. Z kolei w oświadczeniu zarządu TVN-u prezes Piotr Walter zwrócił uwagę, że postępowanie autorów programu było zgodne z Kodeksem Etyki Dziennikarskiej SDP, który w rozdziale II, punkcie 5 mówi: ”...ukryta kamera i mikrofon czy podsłuch telefoniczny są dopuszczalne wyłącznie w przypadku dziennikarstwa śledczego, tj. tropienia w imię dobra publicznego – za wiedzą i zgodą przełożonych – zbrodni, korupcji czy nadużycia władzy”. Oświadczenie SDP-u powstało z inicjatywy Jerzego Kłosińskiego, wiceprezesa SDP-u i redaktora naczelnego ”Tygodnika Solidarność”. – Stanęliśmy w obronie pewnych zasad. Nie chcemy, by dziennikarze byli elementem gry politycznej, a w tym przypadku tak się stało. Przygotowali materiał, który doprowadził do destabilizacji sytuacji w kraju. Ponadto nie dopełnili rzetelności i nie zaprosili do programu obu stron. Nagranie przygotowywano za wiedzą jednej partii, Samoobrony, o czym dziennikarze wiedzieli – mówi Kłosiński. Wtóruje mu Miłosz Marczuk, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP: - Robienie spisku z panią Beger to nie dociekliwość dziennikarska, tylko wejście do szamba i wchodzenie w buty polityków. Efektem gorących dyskusji na temat tego, co zrobił zarząd główny SDP, jest oświadczenie wydane dzień później i podpisane przez ponad 20 dziennikarzy z mediów ogólnopolskich i lokalnych. ”Uważamy, że Zarząd Główny SDP odebrał sobie legitymację do reprezentowania naszego środowiska i wypowiadania się w jego sprawach” – napisali sygnatariusze oświadczenia. Przypomnieli, że przez ostatni rok władza wielokrotnie atakowała media i dziennikarzy, a SDP milczał. – I teraz jak się wypowiedział, to akurat przeciwko dziennikarzom! – mówi oburzony Bertold Kittel z ”Rzeczpospolitej”, który podpisał list. Zdaniem jego autorów SDP sprzeniewierzył się podstawowym wartościom, na straży których zobowiązany jest stać. Od stanowiska zarządu SDP-u odciął się Stefan Bratkowski, honorowy prezes SDP-u. Czy SDP straciło legitymację do reprezentowania wszystkich dziennikarzy? Zagłosuj(MŁ, 02.10.2006)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter










