Dział: PRASA

Dodano: Czerwiec 27, 2018

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Dziennikarka „Tygodnika Podhalańskiego” poturbowana

(fot. Pixabay.com)

Jolanta Flach, dziennikarka „Tygodnika Podhalańskiego” (Zakopiańskie Towarzystwo Gospodarcze), została poturbowana w zakopiańskiej karczmie Harenda, gdzie odbywało się zebranie parafialne w sprawie odwołania miejscowego proboszcza.

Do zdarzenia doszło 20 czerwca. Flach została zaproszona na zebranie przez jedną z mieszkanek Harendy, dzielnicy Zakopanego. Spotkanie odbyło się w karczmie pod wyciągiem narciarskim. Dotyczyło ważnej dla lokalnej społeczności kwestii odwołania proboszcza ks. Antoniego Staszeczki.

Jak wynika z jej relacji, przez około godzinę bez przeszkód notowała i nagrywała przebieg spotkania, dopóki ks. Kazimierz Podsiadło nie zaapelował, aby informacje z zebrania nie trafiły do mediów. - Ktoś wskazał na mnie palcem, ksiądz wyrwał mi dyktafon, a kilka osób się na mnie rzuciło. Okładano mnie pięściami, szarpano i ciągnięto za włosy - relacjonuje Jolanta Flach.

Dziennikarce oprócz dyktafonu zginął notatnik oraz dwa telefony.

– Ktoś zawiadomił policję. Funkcjonariusze przeszukali moje rzeczy w poszukiwaniu skradzionych przedmiotów. W międzyczasie uczestnicy zebrania podrzucili mi moje telefony. Policjanci zarzucili mi kłamstwo – mówi Flach i dodaje: – Robili notatki w małym notesie, ale nie dali mi nic do podpisania.

Jeden z funkcjonariuszy zaproponował, aby dziennikarka wraz z nimi wyszła z karczmy, a następnie pojechała z policjantami poza teren Herendy, z dala od miejsca zdarzenia. – Drugi policjant powiedział jednak, że nikogo się nie podwozi radiowozami. Wróciłam do domu pieszo, a po drodze jeszcze nasłuchałam się różnych komentarzy – twierdzi dziennikarka, która następnego dnia zgłosiła się na SOR. Po zbadaniu lekarz zapisał w karcie informacyjnej: „mnogie powierzchowne urazy barku i ramienia, urazy kończyny górnej prawej i lewej, uraz klatki piersiowej”.

W piątek Jolanta Flach złożyła do prokuratury rejonowej w Zakopanem doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Dotyczy ono naruszenia nietykalności cielesnej podczas wykonywania czynności służbowych, uniemożliwienia wykonywania obowiązków dziennikarskich oraz kradzieży.

Rzecznik zakopiańskiej policji mł. asp. Krzysztof Waksmundzki poinformował „Presserwis”, że na pytania dotyczące tej sprawy będzie mógł odpowiedzieć dopiero w środę, ponieważ wpłynęły one na skrzynkę pocztową komendy powiatowej w Zakopanem we wtorek po godz. 15.

– Dla mnie to sprawa niezwykle ważna z perspektywy pracodawcy. Muszę chronić moich ludzi, aby czuli się bezpiecznie w trakcie wykonywania obowiązków służbowych. W poniedziałek pojechałem na Harendę, ale w karczmie nie znalazłem rzeczy, które zostały skradzione Joli. W kościele poprosiłem ks. Kazimierza Podsiadłę o zwrot dyktafonu. Usłyszałem, że przekazał go komuś w karczmie, ale nie pamięta komu. Potem powiedział, że go naszej dziennikarce w ogóle nie zabierał – mówi Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”.

W czwartkowym wydaniu „Tygodnika Podhalańskiego” ma ukazać się artykuł dotyczący odwołania proboszcza ks. Antoniego Staszeczki autorstwa Jolanty Flach, a także tekst Jerzego Jureckiego na temat wydarzeń w trakcie zebrania parafialnego.

– Ta sprawa siedzi we mnie głęboko i może trochę mi przejdzie w momencie, gdy oba teksty ukażą się w naszej gazecie – mówi dziennikarka.

Oświadczenie zakopiańskiej policji z 27 czerwca 

 

Komenda Powiatowa Policji w Zakopanem opublikowała 27 czerwca oświadczenie, w którym przedstawia przebieg zdarzeń w karczmie. 

Zgłoszenie do policjantów wpłynęło od właściciela karczmy. Według niego w lokalu nieznana kobieta nagrywała przebieg spotkania parafialnego wbrew woli jego uczestników. 

Funkcjonariusze usłyszeli dwie wersje zdarzeń. Pierwszą - od uczestników, którzy podkreślali, że spotkanie jest zamknięte i chcieli wyprosić osobę, która nagrywała jego przebieg. Wedle ich relacji, doszło do utarczek słownych i przepychanki, w której trakcie dziennikarka uderzyła jedną z osób podejrzewaną o zabranie dyktafonu. 

Drugą wersję przebiegu zdarzeń przedstawiła dziennikarka, którą szczegółowo opisaliśmy. Policja podkreśla, że kobieta zapewniała, że nie potrzebuje pomocy medycznej. 

Po wysłuchaniu obu stron znaleziono dwa telefony, które zginęły dziennikarce: jeden znajdował się w jej torebce, drugi pod serwetką. Policja zaprzecza, że doszło do przeszukania torebki Jolanty Flach. Podkreślono też, że cała interwencja odbyła się zgodnie z przepisami i nie było obowiązku podpisywania przez uczestników zajścia policyjnej notatki służbowej. Zdaniem funkcjonariuszy nie było też konieczności przewożenia dziennikarki radiowozem, gdyż sytuacja na miejscu zdarzenia „uległa uspokojeniu”. 

„Wszystkie materiały w tej sprawie poddawane są szczegółowej analizie pod kątem prawno- karnym. Na jej podstawie zostanie podjęta decyzja co do dalszego toku postępowania” - zaznacza zakopiańska policja. 

(PAZ, 27.06.2018)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.