Temat: prasa

Dział: TELEWIZJA

Dodano: Wrzesień 13, 2016

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Dziennikarze są przeciw utrudnianiu im pracy w sejmie

"Incydent" podczas konferencji prasowej wicemarszałka Sejmu

Dziennikarze obawiają się, że szarpanina podczas konferencji prasowej wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego zakończy się wprowadzeniem regulacji, które ograniczą dostęp mediów do parlamentarzystów. Zwracają uwagę, że to przecież nie dziennikarz się awanturował.

W poniedziałek 12 września br. podczas konferencji prasowej wicemarszałka Sejmu i szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego poświęconej wizycie w Polsce Komisji Weneckiej pojawił się prezes zarządu Fundacji im. Dobrego Pasterza Paweł Bednarz. Kilkakrotnie pytał on wicemarszałka o porywanie dzieci. "Dzieci z domów dziecka pytają się, kiedy przestaną być sprzedawane za granicę" - powtarzał. Próbował go powstrzymać Krzysztof Wilamowski, szef biura prasowego klubu parlamentarnego PiS. W końcu obaj mężczyźni skończyli szarpiąc się na podłodze. Musiała interweniować straż poselska. Krzysztof Wilamowski oświadczył później, że jego „działanie było podyktowane troską o bezpieczeństwo mojej osoby, pana marszałka Terleckiego oraz przede wszystkim bezpieczeństwo zgromadzonych dziennikarzy”.

Incydent ten ma być powodem przyspieszenia prac nad zmianą przepisów regulujących obecność dziennikarzy w sejmie, co zaznaczył w późniejszych wypowiedziach wicemarszałek Terlecki. W jego ocenie "komfort dziennikarzy i uczestników konferencji prasowych w Sejmie nie jest do końca zapewniony".
Zmiany, nad którymi pracuje Kancelaria Sejmu, obejmują m.in. ograniczenie liczby miejsc, gdzie można nagrywać posłów i przeniesienie pracy dziennikarzy do pomieszczeń obecnie zajmowanych przez Straż Marszałkowską.

Dziennikarze obawiają się, że poniedziałkowa szarpanina stanie się pretekstem do utrudnienia im dostępu do posłów. "Pan Marszałek Terlecki właśnie używa incydentu jako argumentu do odizolowania w sejmie dziennikarzy. Słodkie." - komentował na bieżąco na Twitterze Roman Osica z Radia Zet. "Szybka reakcja na incydent w Sejmie, próba jeszcze większego ograniczenia swobody dziennikarzy w Sejmie rodzi pytanie czy to była prowokacja" - dodał Michał Szułdrzyński, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej".

- Człowiek zaproszony przez jeden z klubów parlamentarnych zrobił to, co zrobił, ale dziennikarze nie mieli z tymi nic wspólnego - zauważa Kamil Dziubka, dziennikarz Onet.pl. - W przeszłości korytarze sejmowe okupowały matki z dziećmi, ale nikomu nie przyszło do głowy, aby z tego powodu ograniczać dziennikarzom swobodę poruszania się po parlamencie - dodaje Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka "Faktów" TVN.

- Obywatel, szczególnie działający w sektorze pozarządowym, ma i mieć powinien jakiś dostęp do swoich przedstawicieli. Spotkania takie mogą rodzić emocje, czasem zbyt duże - komentuje Jacek Prusinowski, reporter polityczny w radiach Grupy Radiowej Time. - Jednak wykorzystanie tego incydentu do wprowadzenia ewentualnych ograniczeń dla dziennikarzy to absolutne kuriozum - dodaje Prusinowski.

(JM, 13.09.2016)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.