Śledztwo ws. zabójstwa Ziętary umorzone, bo świadkowie zmienili zeznania
Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" - został porwany i zamorodowany w 1992 roku
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła śledztwo ws. uprowadzenia i zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary z powodu wycofania się świadków z wcześniejszych zeznań – poinformował w poniedziałek prokurator Piotr Kosmaty.
Prokurator Kosmaty zaznacza, że "główni świadkowie, na podstawie których sformułowano zarzuty, zaczęli diametralnie zmieniać swoje zeznania". "Przy ocenie całokształtu materiału dowodowego doprowadziło to do podważenia wiarygodności i umorzenia postępowania" – powiedział PAP Kosmaty. Podkreślił, że nie oznacza to zakwestionowania "uprowadzenia, przetrzymywania i zamordowania Jarosława Ziętary", a podstawą umorzenia jest jedynie "niewykrycie sprawcy". Kosmaty uważa, że umorzenie ws. uprowadzenia i zabójstwa nie będzie miało wpływu na toczący się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu proces byłego senatora Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza. Podkreślał, że w sprawie podżegania do zabójstwa "zeznania złożyły całkiem inne osoby".
Podobnego zdania jest Krzysztof M. Kaźmierczak dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", przedstawiciel Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary". - Do zastraszenia kluczowych świadków doszło już przed rokiem. Od tamtego czasu umorzenie wątku realizacji zabójstwa Jarosława Ziętary było właściwie kwestią czasu. Dalsze starania śledczych niewiele mogły dać, o czym pisaliśmy już wcześniej w książce "Sprawa Ziętary" - mówi "Presserwisowi" Kaźmierczak. Jego zdaniem "ta porażka prokuratury ma jednak dobrą stronę, bo w śledztwie bezsprzecznie wykazano, że do porwania i morderstwa doszło i nie będzie się dalej mówić o Ziętarze jako o zaginionym, tylko o ofierze zbrodni". - Mam nadzieję, że jak zapewnia prokuratura, nie jest zagrożony drugi wątek sprawy, w którym o zlecenie zabójstwa oskarżono Aleksandra G. - mówi Krzysztof M. Kaźmierczak.
"Gazeta Wyborcza" podaje, że do świadków umorzonego śledztwa ws. zabójstwa dotarli ludzie związani z podejrzanymi (byli nimi ochroniarze Elektromisu Mirosława R. pseudonim "Ryba" i Dariusza L. pseudonim "Lala"). Po zmianie zeznań pierwszy ze świadków zrezygnował z ochrony policji i oświadczył, że zamierza opuścić Polskę. Wcześniej zeznawał, że widział, jak ochroniarze porywają dziennikarza i wciągają go do auta. Później jednak zmienił zdanie. Jego pierwszej wersji nie potwierdził też drugi świadek incognito.
(JJ, 05.01.2016)










